3 mar 2016

#13 Poradnik

Witam serdecznie!
Pewnie niektórzy z Was mnie kojarzą, ale i tak wypadałoby mi się przedstawić. Jestem Justyna, chociaż w sieci o wiele łatwiej znaleźć mnie jako Nessę – zarówno tutaj, jak i na moich blogach z opowiadaniami. Już od dawna chciałam zgłosić się do załogi i… o to jestem. Raz jeszcze dziękuję Zakręconej za przyjęcie i możliwość poprowadzenia dwóch ciekawych serii. Jedna z nich na pewno już jest Wam znana, bowiem mam przyjemność współpracować z Maggie przy prowadzeniu poradnika. Nad drugim pomysłem wciąż pracuję i mam nadzieję, że niedługo będę mogła przedstawić Wam rezultaty.
Nie przedłużając, pozwolę sobie przejść do części właściwej dzisiejszego Poradnika.

Szablon wizytówką bloga, czyli estetyka ma znaczenie


We wcześniejszych odsłonach Poradnika wielokrotnie poruszona została kwestia szablonu. Powiada się, że „nie należy oceniać książki po okładce” (w tym przypadku bloga po szablonie), ale wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że sprawa nie jest taka prosta, jak mogłoby się wydawać. Każdy z nas dysponuje zmysłem estetycznym, w mniejszym lub większym stopniu zwracając uwagę na to, co podsuwa nam wzrok. Nie ukrywajmy: to, co widzimy, ma dla nas największe znaczenie, niejednokrotnie umożliwiając nam nieświadome podejmowanie decyzji.
W tym miejscu dochodzę do meritum sprawy – kiedy po raz pierwszy wchodzimy na jakąkolwiek stronę bądź bloga, to właśnie wygląd jako pierwszy rzuca nam się w oczy.
Według statystyk wystarczy zaledwie osiem sekund na podjęcie decyzji o tym, czy zdecydujemy się wcisnąć ikonkę z krzyżykiem w rogu strony, czy też nie. I przez ten czas wcale nie poświęcamy uwagi na zapoznanie się z treścią, ta zresztą może okazać się dla czytelnika całkowicie nieatrakcyjna, jeśli okaże się dla nas nieczytelna. To jednoznacznie świadczy o tym, że odpowiednio dobrany szablon ma równie wielkie znaczenie, co i pomysł, treść czy tematyka. W takim wypadku podstawowe pytanie brzmi…

…skąd wziąć szablon?

Wbrew wszystkiemu sprawa jest bardzo prosta. W blogosferze istnieje od groma bardzo dobrych szabloniarni, które oferują dość szablonów, które z łatwością możemy dopasować do naszego bloga. Jeśli jesteśmy cierpliwi, możemy pokusić się o zamówienie czegoś indywidualnego, specjalnie dla nas i historii, którą tworzymy. Kwestia minimalizmu bądź nie, a także układu, kolorów i efektów zależy od naszego indywidualnego gustu, więc nie będę się na ten temat rozwodziła – w końcu każdemu z nas podoba się zupełnie coś innego, o czym zresztą warto pamiętać, zanim zabierzemy się za krytykę.
Innym rozwiązaniem jest próba stworzenia czegoś własnego, a ja z doświadczenia mogę powiedzieć, że zabawa kodami HTML, CSS i grafiką, bywa naprawdę interesująca, jeśli tylko zrozumie się podstawy. Reszta zależy już tylko i wyłącznie od nas oraz poświęconego czasu, bo w końcu to praktyka czyni mistrza.
Wszystko pięknie, jednak jak zawsze istnieje jakieś „ale” o którym wiele z nas zapomina. W sieci można znaleźć wiele szablonów – pięknych, kolorowych, bardzo… unowocześnionych – jednak przy wyborze należy pamiętać o najważniejszym: piszemy opowiadanie, a więc najważniejsza jest treść.
Sądzę, że odwiedzając kolejne blogi, każdy z nas natknął się na takie, które przyciągnęły jego uwagę, ale i zniechęcały, najczęściej z powodu tego, że – kolokwialnie rzecz ujmując – nie dało się „połapać” co jest czym. Pozwolę sobie wypisać kilka błędów, które drażnią pewnie nie tylko mnie i które mogą okazać się całkiem dobrymi wskazówkami przy wyborze wyglądu w przyszłości. Jeśli z czymś się nie zgadzacie albo macie jakieś własne sugestie, piszcie śmiało! ;)
1. Test dla spostrzegawczych, czyli gdzie jest menu?
Tak, ja wiem – CSS i JavaScript zapewniają cudowne efekty, obroty, zmiany kolorów i co tylko dusza zapragnie, ale… Nie wiem ile razy Wam się zdarzyło szukać zakładek albo całego menu, które koniec końców pojawiało się w najmniej spodziewanym momencie i miejscu. Hej, z jakiegoś powodu tworzymy zakładki, prawda? Zadbajmy o to, żeby nasi czytelnicy intuicyjnie mogli dotrzeć tam, ze trzeba. Inna sprawa to linki, które nagle wylatują w kosmos, kiedy próbujemy na nie kliknąć. Efekty są po to, żeby ich używać, ale wszystko z umiarem!
2. Czarne na białym, białe na… Och, jednak nie!
Jak pierwsza kombinacja jest jak najbardziej właściwa, klasyczna i polecana, tak w drugą stronę to nie działa – przykro mi. Czarny tekst na białym tle komponuje się dobrze, jednak kiedy zdecydujemy się na odwrotna kombinację, efekt będzie tragiczny. Nie, ta jedna kwestia akurat nie podchodzi pod gust; to jeden z podstawowych błędów. Przyczyna jest prosta: biały tekst na czarnym tle optycznie wydaje się mniejszy, a duży kontrast męczy oczy i utrudnia czytanie.
Żeby nie być gołosłowną, pozwolę sobie nawiązać do Sensory Perception and Interaction Research Group na Uniwersytecie w Kolumbii Brytyjskiej:
„Osobom z astygmatyzmem trudniej się czyta biały tekst na czarnym tle niż odwrotnie. Ma to związek z poziomami oświetlenia: na białym tle zmniejsza się efekt „zdeformowanej” soczewki. Na czarnym tle, rozszerza się źrenica i otrzymuje więcej światła, potrzebna jest dużo większa ostrość do przeczytania tekstu.
Powiem więcej: Moi drodzy, dbajmy o oczy – i swoje, i swoich czytelników!
3. Kolorowy mix
Swoją drogą, skoro już o kolorystyce mowa, niektóre kombinacje kolorystyczne naprawdę zaskakują oryginalnością. Czy przyciągają wzrok? Bez wątpienia. Czy są dobre? No cóż, to dość sporna kwestia… W końcu powinno zależeć nam na czytelności, prawda? Intensywna czerwień i mocny niebieski? Teoretycznie wszystko można, ale…
Zdajmy się na siebie i to, czy gdyby to właśnie nam przyszło czytać własny tekst, bylibyśmy w stanie dotrwać do końca. Kiedy już ustawimy kolory, spróbujmy przeczytać przynajmniej kilka akapitów i ocenić, czy jesteśmy w stanie to zrobić – jeśli się męczymy albo mamy poczucie, że tekst zbytnio razi nas w oczy (albo jest za ciemny), wtedy to jasny sygnał, że wypadałoby coś zmienić.
Osobom zainteresowanym polecam tę stronę: [KLIK]. Generator pozwala dobrać kolory i odcienie, które dobrze się ze sobą komponują.
4. Szeryfy, „pisanki”…
Nie, wcale nie nawiązuję teraz do nadchodzących świąt Wielkanocnych. Mam na myśli rodzaje czcionek i sądzę, że na początek warto wspomnieć, że wyróżniamy trzy podstawowe rodzaje: szeryfowe, bezszeryfowe oraz właśnie „pisanki”. Szeryfy to wykończenia znaków – kreseczki, które możemy dostrzec chociażby w popularnym Times New Roman. Z założenia czcionki szeryfowe czyta się o wiele łatwiej, więc idealnie nadają się do długich tekstów – artykułów albo opowiadań właśnie.
Inaczej sprawa ma się z „pisankami”, a więc pismem wzorowanym na odręczne. Zawijasy, ładny krój czcionek… Wszystko pięknie, ale jako wyróżnienie tytułu albo partii tekstu, która może symulować notatkę/list/SMS, a nie cały rozdział, zwłaszcza kiedy decydujemy się na czcionkę może i ładną, ale zupełnie nieczytelną! Swoją drogą, jeśli już musimy, to przynajmniej upewnijmy się, że nasza czcionka obsługuje polskie znaki. Odrobina jednolitości, a więc stały rozmiar, kolor i krój tekstu również wyszłyby na plus.
5. „Poszarpany” tekst
Mam na myśli ni mniej, ni więcej, ale brak wyjustowania. Widzieliście kiedykolwiek książkę, gdzie tekst wyrównany jest do prawej albo lewej strony lub – co gorsza – został wyśrodkowany? To nie wygląda szczególnie estetycznie, poza tym utrudnia koncentrację na tekście, a przecież nie o to chodzi.
6. Wchodzić tylko z mikroskopem!
Wchodzimy na bloga, zaczynamy czytać i… No właśnie, na próbach się kończy, bo mało kto ma cierpliwość do katowania oczu tekstem, który jest tak drobny, że ledwo go widać. Powiem krótko: to, że papier (i nie tylko) przyjmuje wszystko jeszcze nie oznacza, że pisanie mikroskopijną czcionką jest dobre – bo i po co, skoro nie raz sami możemy mieć problem z rozczytaniem, zwłaszcza przy dużym natężeniu tekstu. Sądzę, że standardowa jedenastka spokojnie wystarczy.
7. Gdzie początek, a gdzie koniec?
Nie bójmy się używać odstępów, naprawdę. Kiedy kończymy jedną perspektywę, zaznaczmy to przynajmniej linijką przerwy, gwiazdka, szlaczkiem – jakkolwiek, by czytelnik nie doznał małego szoku, kiedy bez jakiegokolwiek ostrzeżenia zmieni się narracja. Nie zaszkodzi również ładnie oddzielić fragment odautorski, o ile takowy pojawia się pod albo przed rozdziałem. Tak będzie o wiele czytelniej i bardziej estetycznie, a przecież o to chodzi, prawda?
8. Co za dużo, to niezdrowo
Masz zakładkę ze spisem rozdziałów albo szeroką listę, w której znajdują się odniesienia do poszczególnych wpisów? Dobrze, więc po co Ci dodatkowo archiwum, spis linków i co tam jeszcze? Blogger (i nie tylko) oferuje wiele przydatnych gadżetów, ale to nie oznacza, że musimy wykorzystać wszystkie. Chaotyczne, porozrzucane w nielogiczny sposób ramki albo ciągnące się kilometrami menu, nie raz dłuższe niż same wpisy, potrafią zepsuć nawet najbardziej urokliwy szablon.
9. Sprawy kosmetyczne
Być może to już takie moje jojczenie, ale wydaje mi się, że na koniec warto byłoby to dodać.
Czasami drobiazgi wystarczą, by tekst stał się bardziej przyjazny i przejrzysty. Stosujmy akapity, by podzielić dłuższe fragmenty na bardziej przystępne, krótsze kawałki, wyróżniające poszczególne myśli. Wprowadzasz opis bohaterki i zamierzasz wspomnieć o jej emocjach albo miejscu, w którym się znajduje? Dobrze, ale spokojnie możesz zrobić to w dwóch oddzielnych akapitach! Długie bloki tekstu wyglądają bardzo nieestetycznie i zniechęcają do czytania.
Drugą sprawą są wcięcia na początku akapitu, które bardzo łatwo można ustawić w Wordzie – Blogger chętnie przyjmuje formatowanie, a i nasz tekst wiele na tym zyska, stając się bardziej czytelnym i przyjemniejszym dla oka. Swoją drogą, unikanie dywizów (-) na rzecz pół-pauz (–) oraz pauz (—) nie dość, że jest poprawniejsze (W zasadzie to błąd, więc wypada szybko oduczyć się tego „złego” nawyku!), to sprawia, że tekst prezentuje się o wiele lepiej.
~*~

Reasumując: wygląd też jest ważny; decydując się na szablon pamiętajmy, że najistotniejszy jest tekst, który chcemy jak najlepiej zaprezentować – w końcu o to chodzi.
Znajdźmy złoty środek, wybierając coś, co będzie przejrzyste, funkcjonalneprzyjemne na oka, a wtedy na pewno zachęcimy swoich gości do tego, żeby bliżej zapoznali się z naszym blogiem!
Trochę się rozpisałam, ale ten temat to niejako mój konik – miłośniczka web designu pozdrawia! Chciałam napisać ten wpis jak najlepiej i mam nadzieję, że mi się to udało. Czy tekst nie jest za długo albo przypadkiem nie zaczęłam pisać od rzeczy? Będę wdzięczna za wszystkie wskazówki, bo pierwszy raz piszę taki artykuł. Swoją drogą, czy tylko ja zauważyłam tę złowróżbną trzynastkę w tytule? :D
Kolejny wpis należy do Maggie, która na pewno pojawi się z czymś interesującym. ;)
Pozdrawiam i odmeldowuję się,
Nessa.

4 komentarze:

  1. Nie chcę być uszczypliwa, ale pisanie o białej czcionce na czarnym tle w tym przypadku to czysta hipokryzja. :P
    Nie mniej, poradnik fajny i co ciekawe, wiele szabloniarni powinno go przeczytać i zdać sobie sprawę z tego, że zakładki poukrywane w kwadracikach 5x5px są do dupy ;)
    Pozdrawiam, fajna inicjatywa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, nie odbieram tego jako uszczypliwość – w końcu masz rację :D Fakt, trochę niefortunnie to wyszło, ale co ja mogę poradzić? Chętnie zmieniłabym kolor czcionki, gdyby inne adminki się zgodziły, ale to szablon z szabloniarni i nie wiem jakie są zasady użytkowania ;)
      Dziękuję za komentarz. O tak, te kwadraciki… Nie rozumiem tej mody, a tym bardziej większości pań, które uważają się za szabloniarki, bo opanowały kilka kodów i program graficzny, ale cóż… Cieszę się, że poradnik sam w sobie przypadł Ci do gustu c:
      Pozdrawiam,
      Nessa.

      Usuń
    2. O, ostatnio na jednej z "popularnych" szabloniarni spotkałam linki, które trzykrotnie uciekają spod kursora, zanim uda się je kliknąć. Fuck logic. -.- :D

      Usuń
    3. Och, znam ten ból :D Nie powiem, CSS daje od groma możliwości, ale to, że coś można, to znaczy, że trzeba?

      Nessa

      Usuń