5 sty 2016

[70] Pamiętnik 28.12 - 04.01

(c) MRS. PUNK z gallerygold.blogspot.com/

Kategoria: Autorskie
Rozdział: 5 część 2
Zachowała spokój, mimo iż przypomniała sobie tę okropną scenę. Widziałem to w jej umyśle. Chociaż nie chciałem mieszać się w jej myśli, jednakże te wspomnienia były tak widoczne, że nie mogłem tego nie zauważyć. Nawet gdybym ślepym był, to i tak bym je zauważył. Widziałem dokładnie, jak w przedpokoju dusił ją przy ścianie. Jej oczami zobaczyłem ślepia Davida. Wzdrygnąłem się, a po moich plecach przeszły ciarki. Tyle chęci do mordu nie widziałem jeszcze u nikogo. Bolało mnie to, że śmiał dotknąć mojej dziewczyny. Ale najbardziej drażniące było to, że tak po prostu sobie wpadł i dusił ją, jakby była mu coś winna. David miał swoje miejsce na zamku tropicieli, więc po co jeszcze pchał się w pogoń za mną?! Dlaczego tak odważnie przechodzi do wszelkich działań?!
Dziewczyna podeszła do stołu i zajęła miejsce nieopodal mnie. Wyglądało na to, że nie będzie żadnych czułości z jej strony, lecz z mojej także. Chciałem z nią pobyć trochę sam, na sam… może wtedy byłoby nam łatwiej. Albo chociaż przyznam jej się do kilku rzeczy. Cholera, wszystko się teraz na nią zawali. Najpierw tropiciel, później śmierć Mike’a, a za chwilę to, co jej powiem. Okrutną prawdę…
– Widział cię z Mike’em. To dlatego go zamordował – powiedziałem.
– Gdyby nie zrobił tego tropiciel, zabiłbyś go ty, albo Demen – rzuciła lodowato.
– Ech – westchnąłem. – Ja nie chciałbym go widzieć przy tobie, Lexi. A David zamordował go dlatego, żeby uświadomić cię w tym, że czas ruszył – wyjaśniłem, choć widziałem po niej, że nie jest zadowolona. – Co planujecie?
– Zbiorowy atak – przemówił Harry. – Mam kilku łowców, którzy mogą was osłaniać. Ponad to Sam i Chris zaproponowali, że pomogą. Ale główną rolę odgrywasz tutaj ty i twoi krewniacy.
– Zapowiada się zbiorowe samobójstwo – prychnąłem pod nosem. – Trzeba go jakoś zwabić do miejsca, gdzie będę mógł go spalić, zanim się przemieni.
– W co się przemieni?! – zapytała przerażona Lexi.
– Zanim stanie się w pełni tropicielem. Jeśli do tego dopuścimy, nie mamy szans na wygraną.
– Może do jakiegoś budynku? – odezwała się Kornelia. – Jestem pewna, że zdołałabyś go podpalić.
– Myślę, że to może się udać, o ile nie zdąży ucieknąć. Poza tym… nie bądź taka pewna, babciu. David ma dużo większe pole energii niż ja – mruknąłem z niezadowoleniem i skierowałem swój wzrok na dłonie. Przez kilka chwil dumaliśmy nie odzywając się do siebie. Niespełna kilka sekund później, dostałem lekkiego olśnienia. – Pochowaliście go?
– Mike’a? – dopytał Harry, a ja skinąłem głową. Kątem oka dostrzegłem, że Lexi poruszyła się niespokojnie. – Nie… jest w kostnicy. Pilnują go Dragoni.
– Świetnie. Muszę mu złożyć wizytę.
– Dylan! – Lexi złapała mnie za rękę. – Nie pójdziesz tam.
– Dlaczego nie? – uniosłem brwi do góry. – Muszę zobaczyć, co zrobił z nim David. Chcę wiedzieć czego mogę się spodziewać. 

Kategoria: Autorskie
Rozdział: 02 Bal
— Już skończyliście? — śmieje się i podaje mi kieliszek.
— To idiota — oznajmiam. Chłopak wygląda na rozbawionego.
— A ja? — pyta, gdy upijam łyk napoju. Patrzę w jego oczy.
— Ty? — pytam uwodzicielsko.
— Chyba się w tobie zakochałam — nie panuję nad tym co mówię i robię. Widzę jedynie łobuzerski uśmiech Shay'a i ciemność.

Kategoria: Autorskie
Rozdział: Czwarty
(..) Siedziałam zwinięta w kącie tuląc się do poduszki i nienawidząc samą siebie. To nie mogło się stać, to nie prawda ! To tylko zły sen! Kolejne łzy poleciały po moich policzkach, czerwono krwiste łzy.
-Ja, ja nie mogłam tego zrobić.. - i kolejny wybuch płaczu.. 
Bałam się sama siebie, nie umiałam się z tym pogodzić. To wszystko działo się tak nagle, to chwila impulsu, to nie byłam ja tylko jakieś zwierze, które we mnie tkwiło z myślą o jak najszybsze wydostanie się na powierzchnie. (...)
(...)- TO O...NA,.. ONA GO ZA..BIŁA!!!!! - krzyk pomieszamy z płaczem. Spojrzałam przed siebie i ujrzałam zdesperowaną dziewczynę, która stała cała zapłakana kierując we mnie palcem. To była dziewczyna Nicka. Nicole Stone.- WIDZI...AŁAM JA..K S.....ZŁA W CZ......ASIE LUN......CHU ZA BUD..YNE......K SZKOŁY! ON...A GO ZA.....BIŁA!!! - teraz każda para oczu była skierowana we mnie. Nie wiedziałam co zrobić.

Kategoria: FanFiction | Zmierzch
Rozdział: 66 - 72
[...] – Poza tym… Chyba widzisz, że rozmawiam, prawda? – dodała, machając niecierpliwie ręką.
Brian rzucił jej niemal pobłażliwe spojrzenie, po czym wymownie powiódł wzrokiem po korytarzu, zachowując się trochę tak, jakby mówiła do niego w obcym języku. Słodka bogini, chroń nas przed idiotami!, pomyślała poirytowana, nie po raz pierwszy usiłując zrozumieć, dlaczego Elena zerwała ze swoim adoratorem dopiero teraz. Była młoda, a jednak każdorazowa konieczność zamienienia z chłopakiem chociaż kilku słów stanowiła intelektualne wyzwanie, które zaczynało ją przerastać.
A to był dopiero początek.
– Ze sobą? Takie przynajmniej odniosłem wrażenie – dodał niemalże beztroskim tonem Brian, całkowicie wytrącając ją z równowagi.
– O czym ty właściwie…? – jęknęła i obróciła się przez ramię, decydując się spojrzeć na swoją towarzyszkę w nadziei na to, że dzięki temu Brian dozna choć chwilowego olśnienia.
Zaraz po tym zamarła, przez kilka następnych sekund nie będąc w stanie uwierzyć w to, co widziała – czy też raczej nie widziała, jakkolwiek niedowierzanie by to nie zabrzmiało.
Tuż za jej plecami nie było nikogo. [...]


Kategoria: FanFiction | Zmierzch
Rozdział: 15
[…]Cholera, bez przesady. Jeszcze tego by brakowało, żeby ten cholerny kundel…
Jacob – wciąż pod postacią olbrzymiego basiora – znowu zaczął powarkiwać, zanim ostatecznie rzucił się do ataku. Nawet ciesząca się krótkim stażem nieśmiertelności dziewczyna musiała zdawać sobie sprawę z tego, że cokolwiek jest nie tak, bo natychmiast poderwała się na równe nogi, gotowa rzucić się do ucieczki. Była szybka, zresztą jak każda młódka, skoro w jej ciele wciąż znajdowały się pozostałości ludzkiej krwi, jednak zmiennokształtny okazał się nie tylko wprawniejszy, ale przede wszystkim bardziej doświadczony. Zdążyłem już zapomnieć, co to tak naprawdę znaczyć „być człowiekiem”, więc tym większym szokiem dla moich zmysłów okazało się to, jak błyskawicznie kundlowi udało się dopaść moją przeciwniczkę. Nie, zdecydowanie nie zamierzałem tak po prostu przyjąć do wiadomości, że w pewnym sensie właśnie uratował nam wszystkim tyłki, a tym bardziej mógłbym być mu coś winien – nie jemu! – ale gdyby dobrze się nad tym zastanowić…
Dźwięk rozrywanego metalu okazał się bardziej przeszywający i głośny, aniżeli mógłbym się tego spodziewać. Kundel wydawał się być w swoim żywiole, jakby stworzony do tego, żeby olbrzymimi szczękami rozrywać wampirze ciało na kawałeczki, zachowując się przy tym trochę tak, jak swawolny szczeniak, któremu udało się dorwać do nowej zabawki. To mogłoby być nawet przerażające, gdyby nie to, że w przeszłości wielokrotnie doświadczałem podobnych widoków, w wielu wypadkach osobiście robiąc za kata. Zarówno wtedy, jak i teraz, nie zrobiło to dla mnie szczególnego wrażenia, ale z drugiej strony…
Nessie by tego nie rozumiała.
[…]

Kategoria: FanFiction | Zmierzch
Rozdział: 56
[…]– Muszę iść – powiedziała z naciskiem. – Bredzisz, Nicholasie – zarzuciła mu, licząc na to, że w ten sposób zdoła rozluźnić atmosferę, ale jedynie potrząsnął głową.
– Tak uważasz? – zapytał z powątpiewaniem. – Zawróciłaś mi w głowie, zresztą – kąciki jego ust drgnęły nieznacznie – najpewniej ze wzajemnością. Wydajesz się… tak bardzo znajoma, Ali – dodał i zabrzmiało to wyjątkowo poważnie, niemalże tęsknie. – Tak bardzo…
Och, ona też to czuła. Nie potrafiła w żaden sensowny sposób wytłumaczyć tego dziwnego przyciągania, które istniało pomiędzy nimi, ale…
No cóż, w pewnym sensie chyba nawet nie chciała rozumieć.
– Zobaczymy się jeszcze?
Niespokojnie drgnęła, zaskoczona jego pytaniem. Natychmiast otworzyła usta, chcąc zaprotestować – znaleźć powód, który mógłby okazać się wystarczająco sensowny, żeby dotarł nawet do tak upartej istoty – jednak Nicholas nie dał jej po temu okazji.
W następnej sekundzie najzwyczajniej w świecie nachylił się i delikatnie musnął wargami jej usta – tym razem z wyczuciem, poza tym odsunął się po krótkiej chwili, zostawiając ją oszołomioną i drżącą, a przy tym całkowicie wytrąconą z równowagi.
– Do zobaczenia, maleńka. […]

Kategoria: Autorskie
Rozdział: 35
(...)Bestia była cała czarna i chodziła na dwóch łapach. Miała szkarłatne bez źrenic oczy, posyłające każdemu mordercze spojrzenie. Jej zęby były długie i ostre. Górna ich część wystawała na zewnątrz. Tak samo jak długi, szorstki język, pokryty dziwnymi brodawkami. Jej ostre pazury były tak mocne, że pozostawiały po sobie zadrapania na kamiennej podłodze. Czarne, zapierające dech w piersiach skrzydła o ostrym zakończeniu i kształtem przypominający trójkąt, tylko czekały, aż będą mogły się rozłożyć.
Kobieta podeszła do ,,zwierzątka’’. Obiema dłońmi złapała je za policzki i ucałowała w sam czubek głowy.
— Zabij ją — rozkazała, uśmiechając się przy tym jak seryjny zabójca.
(...)— To już twój koniec, Aweno. — Bestia przemówiła Jej głosem. — Możesz pożegnać się z życiem.
— I tak nie osiągniesz swojego celu. To już jest zapisane w gwiazdach. Nie uda ci się! — wykrzyczała czarownica.
Odpowiedział jej szyderczy śmiech.(...)
— Wciąż jesteś taka zawzięta — zaśmiała się szyderczo Ona. — Jak zawsze. Czy kiedyś się tego oduczysz? — Potwór szarpnął ją za włosy. — Poradzę sobie sama. Szkoda marnować czas na ciebie.
— I tak ci się nie uda. Nie zmienisz przeznaczenia.
To były ostatnie słowa, jakie wypowiedziała Awena. Potwór zatopił w jej sercu pazury. Z oczu czarownicy popłynęły łzy. Już nie poruszyła się. Umarła. Martwe ciało opadło na podłogę, plamiąc ją krwią. Bestia zaczęła znęcać się nad nim, aż w końcu postanowiła zrobić sobie z niego pożywienie. Dawno nie jadła.

Kategoria: Autorskie
Rozdział: Guardian


Kiedy tylko Bonnie wspomniała o powtarzającej się cyklicznie klątwie Białej Czarownicy, która dotyka śmiertelnie chorej kobiety raz na kilkaset lat w mojej głowie zaczęła rodzić się pewna myśl. Co, jeżeli jestem tym, który ma umrzeć razem z nią? Ja, albo jakikolwiek inny facet, którego darzy uczuciem Beatrice? Kiedy Caroline wspomina o oddziale neurologicznym jestem bardziej niż pewien, że Tris jest Białą Czarownicą.
- Ten oddział ma obecnie tylko jednego, umierającego pacjenta- mówię po raz kolejny i wycofuję się wolno w stronę drzwi.
- Tobias, zaczekaj- reaguje szybko Katherine, ale nie chcę jej słuchać. Wiem, że tylko ona rozumie, co jest w tej chwili nie tak i co dzieje się w mojej głowie, ale nie chcę słuchać pustych zapewnień, że wszystko będzie dobrze. Nie będzie.
- To Beatrice, Kath- mamroczę, nie odrywając od niej spojrzenia.- Beatrice jest Białą Czarownicą.

6 komentarzy:

  1. Nie chcę narzekać ani nic, ale wyrzuciłam info z trzech blogów, a w informatorze jest jeden…

    Nessa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, dostałam zgłoszenie tylko jednego. Twój drugi komentarz był przez Ciebie skasowany...
      Dora

      Usuń
    2. Nie wiem jakim cudem. Jedno było skasowane, ale do komentarza z LITT dodawałam jeszcze jeden z dwoma pozostałymi blogami; wczoraj sprawdzałam i mam pewność. Komentarz był, ale już mniejsza o to – blogger ma swoje humorki.
      Wrzucam raz jeszcze, okej? Będę wdzięczna za aktualizacje. ;)

      Usuń
    3. A skasowany był jeszcze z zeszłego tygodnia ;P

      Nessa

      Usuń
    4. Wszystko zostało uzupełnione. Nie mogę Ci teraz napisać, co zawiniło, ale byłam pewna, że uzupełniłam wszystko i było tam tylko jedno Twoje zgłoszenie. Nieważne. Oba blogi są dodane do Pamiętnika. Wybacz mi to zamieszanie ^^

      Usuń
    5. Żadne zamieszanie, różne rzeczy się zdarzają ;) Bardzo dziękuję ^^ No cóż, miałam na zajęciach z matematyki zjawisko znikających limesów, to na bloggerze ta sama plaga może dotykać komentarzy – a blogger lubi takie rzeczy, oj lubi... ;)

      Usuń