27 lut 2017

[130] Pamiętnik 20.02 - 26.02

(c) Forain z lost-souls-graphics.blogspot.com
Na początek informacyjnie. Proszę, dodając zgłoszenia sprawdzajcie, czy poprawnie wypełniliście formularz. Któryś raz z rzędu miałam niepełne informacje – czy to brak tytułu, czy numeru rozdziału. Ostatni raz uzupełniam. Od teraz po prostu niepełne zgłoszenia będą ignorowane.

 Kategoria: Fan Fiction | Crossover
Rozdział 2
„[…] Callissa siedziała odświeżona i owinięta szlafrokiem w swoim pokoju przed toaletką. Na blacie miała powyciągane wszystkie swoje kosmetyki, które kazała przygotować jej Caroline. Nie była pewna tej imprezy. W sumie nawet nie miała ochotę na nią iść. Popatrzyła na swoje odbicie w lustrze. Czuła, że powoli zaczyna się odsuwać od świata, a bardzo chciała temu zapobiec. Chciałaby być między ludźmi, ale ma jakąś małą blokadę przed otworzeniem się na nich. Panna Forbes za to działa na nią pozytywnie. Przy niej się otwiera, a to chyba dobrze. Po chwili usłyszała dzwonek do drzwi, więc zostawiła wszystko i zeszła szybko na dół. Otworzyła drzwi z lekkim uśmiechem, a przed nimi zobaczyła Caroline i jeszcze jedną dziewczynę o czarnych jak smoła włosach i ciemnej karnacji, która patrzyła na nią z szerokim uśmiechem. […]”

 Kategoria: Fan Fiction | Pamiętniki Wampirów
Rozdział 5
„- Elena? - Usłyszała za sobą głos. Ciepły głos czarnowłosej przyjaciółki. Odwróciła się w jej kierunku i odetchnęła szczęśliwa. Widzi ją. To ona. To Bonnie, żyje.
- Bonnie! - Krzyknęła zaraz i podniosła się z zimnej ziemi. Podbiegła do niej i przytuliła ją na powitanie. Tak bardzo się cieszyła, że ją widzi. - Myślałam, że nie żyjesz.. Damon powiedział, że nie udało Cię uratować.
- Bo nie dało, Eleno. - Powiedziała panna Bennett a Gilbert zmrużyła delikatnie brwi. Nie rozumiała słów przyjaciółki. Odetchnęła cicho a następnie przyjrzała się jej uważnie.
- Co się stało? - Zapytała trochę przerażona i rozejrzała się. - Gdzie jest Damon? Damon! - Krzyknęła i chciała zaraz poszukać swojego ukochanego. Bennett złapała ją za ramię by brunetka mogła się odwrócić i spojrzeć na nią.
- Nie jesteśmy w naszym świecie, Elena. Jesteśmy w innym wymiarze. " (...)
" - Nie przeoczyliście czegoś czasem?
- Co masz na myśli? - Zapytał Lorenzo patrząc na niego i oczekując odpowiedzi.
- Na przykład mnie? - Usłyszeli zaraz głos, którego nie chcieli usłyszeć. Myśleli, że ta postać już nie żyje. Że jej praktycznie nie ma. Damon odwrócił się a ciemnowłosy uśmiechnął się szyderczo i pomachał dłonią jak mała dziewczynka.
- Kai.”

Bleeding Out
 Kategoria: Autorskie
Rozdział 9
„Powoli otworzyła oczy, jakby sprawdzając czy nadal jest do tego zdolna. Ile czasu tu była? Choć zdecydowanie lepszym pytaniem było, gdzie była? Ale ani na jedno, ani na drugie nie znała odpowiedzi. Wszystko pamiętała jak przez mgłę, a przywołanie jakiegokolwiek wspomnienia, zdawało się być niemożliwe. Zresztą tak samo, jak utrzymanie pełnej świadomości, bo to co jej podawano, powodowało ciągłą senność. W pewnym momencie nawet przestała się starać, żeby się ocknąć. Nieświadomość była znacznie lepsza niż te chwile, gdy ją wybudzano. Jednak tym razem było inaczej. Obudziła się samodzielnie, bez wysiłku, a w pomieszczeniu nie było nikogo. Mimo panującej wokół ciemności, widziała wszystko wyraźnie, co było w równym stopniu fascynujące i przerażające.”

 Kategoria: Autorskie
Rozdział 30
„[…] Wyczuła dezorientację Carlosa, jednak wampir natychmiast wziął się w garść, bardziej stanowczo przygarniając ją do siebie. Jego dłonie jak na zawołanie wylądowały na jej biodrach, a ruchy stały się bardziej zdecydowane, kiedy uznał jej reakcję za przyzwolenie, żeby pozwolić sobie na więcej. Alyssa jęknęła cicho, nie tyle ze strachu, co fascynacji, równie zaniepokojona, co i podekscytowana. To nie powinno mieć miejsca – przecież dobrze o tym wiedziała – a jednak kiedy spróbowała choćby się poruszyć, a tym bardziej kazać mu przestać…
Co ja robię? Co ja…?, tłukło jej się w głowie, ale to w gruncie rzeczy nie miało znaczenia. Nie mogła się zresztą pozbyć wrażenia, że sam Carlos nie planował tego, co właśnie się działo, a tym bardziej nie spodziewał się, że ona…
Och. […]”

 Kategoria: Autorskie
Rozdział 44
„[…] W pierwszym odruchu poczuł gniew, mając ochotę jednym ruchem wybić kołek z jej rąk. Zdążyłby to zrobić, tym bardziej, że stała przed nim drżąca i tak podenerwowana, że ledwo mogła utrzymać drewniany bełt w rękach. Wiedział, że bardzo niewiele brakowało, żeby ostatecznie wytrącić ją z równowagi, a wtedy mogłoby wydarzyć się dosłownie wszystko. Co więcej, wpatrywała się w niego tymi wielkimi, zdradzającymi czyste przerażenie oczami, wydając się wręcz błagać o to, żeby się odsunął. Instynkt również podpowiadał Castielowi, że takie rozwiązanie byłoby najrozsądniejsze, zwłaszcza jeśli nie chciał skończyć jako szaszłyk. Co jak co, ale kołek, do którego dorwała się Eveline, potrafił być zabójczy, o ile posługiwałby się nim ktoś świadom sposobu, w jaki powinien go używać. Nie sądził, żeby bywała w stanie uderzyć na tyle mocno, żeby go zranić, a tym bardziej by posunęła się aż tak daleko, ale z drugiej strony… Im dłużej ją obserwował, tym więcej wątpliwości miał.
Och, poza tym to również go bawiło. Sama myśl wydawała się szalona, a jednak jak najbardziej tak było.
– No, dalej! – zachęcił, a oczy dziewczyny jakimś cudem stały się jeszcze większe. Tym razem spoglądała na niego tak, jakby miała przed sobą szaleńca. Cóż, jeśli dobrze się nad tym zastanowić, może tak właśnie było. – Zrobisz to?
– Jeśli mnie zmusisz. […]”

 Kategoria: Fan Fiction | Zmierzch 
Rozdziały 105 – 111
„[…] Zamarła w bezruchu, nasłuchując i raz po raz rozglądając się dookoła. „Jesteś tutaj?” – miała ochotę rzucić w przestrzeń, ale i tym razem powstrzymała się, zbytnio oszołomiona, żeby zdobyć się na jakąkolwiek reakcję. Próbowała wypatrzeć kogokolwiek, kto znajdowałby się w pobliżu, a przynajmniej doszukać się oznak tego, że nie była sama, ale wszystko wskazywało na to, że w pobliżu domu nie ma żywej duszy. Pozostawała tylko ona – drżąca, zdezorientowana i niepewna tego, co powinna zrobić. Dlaczego wciąż lądowała w tym miejscu, pozbawiona wspomnień i jakichkolwiek wskazówek, które pozwoliłyby zrozumieć, co takiego powinna zrobić? Gdyby przynajmniej miała jakikolwiek punkt zaczepienia albo kogoś, kto wyjaśniłby jej najważniejsze kwestie… Przynajmniej powiedział, gdzie powinna szukać, żeby mieć szanse odnaleźć odpowiedzi na dręczące je pytania. Miała ich dziesiątki, a jednak za każdym razem napotykała się z oporem, zupełnie jakby wszystko i wszyscy wokół zmówili się, upierając, że zasłużyła co najwyżej na niepewność i trwanie w niewiedzy.
– Powiedz mi, jak powinnam cię znaleźć… – rzuciła w przestrzeń, tak cicho, że równie dobrze mogłaby tylko poruszyć ustami. Przecież i tak nie było tutaj nikogo, kto miałby szansę ją usłyszeć, więc jakie to tak naprawdę miało znaczenie? – Tylko tyle. Ja naprawdę…
Przecież wiesz. […]” 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz