2 sty 2017

[122] Pamiętnik 26.12 - 01.01

(c) Trve Sezam z unfaithful-heaven.blogspot.com

 Kategoria: Autorskie
Rozdział 48
„– Dali mi ultimatum – wymamrotał, zupełnie nieświadomie puszczając mnie wolno. – Albo ty, albo ja.
Bardzo powoli odwróciłam się twarzą ku niemu. Był wyraźnie rozproszony, jakby zrozumiał, że dotychczas robił to wszystko wbrew sobie. Zapragnęłam go przytulić i w jakiś sposób uspokoić, jednak bałam się, że jakikolwiek gwałtowny ruch może go niepotrzebnie wystraszyć.
– Kto, najdroższy? Kto cię wykorzystuje?
– Uwierzyłem, że ty… Ale on mówił, że ty...
Sean przejechał dłonią po twarzy, na moich oczach rozpadając się na kawałki. Jeszcze nigdy nie widziałam tak zagubionego Nocnego. Znałam ich jako dumnych, krwiożerczych, bezwzględnych. Do głowy mi nie przyszło, że oni, istoty bez serca czy sumienia, również mogą cierpieć.
– Już dobrze, Sean – wyszeptałam, ostrożnie łapiąc go za nadgarstek. Drgnął zaskoczony, ale nie uciekł. – Jestem przy tobie.
I wtedy rozległ się strzał.”

 Kategoria: Autorskie
Rozdział 22
„[…] Widząc wyraz jego twarzy i słuchając tego, co mówił, w jednej chwili dotarło do niej, że tutaj już nawet nie chodziło o przypadek Alyssy – dziewczyny, którą znał i która w pewnym sensie była jego przyjaciółką. Po jego oczach wiedziała, że znowu myślał o Jessice i to wystarczyło, żeby pożałowała, że w ogóle tutaj przyszła i potraktowała go w taki sposób, jakby to on zdecydował się na zaprzestanie poszukiwań Ali.
Dobrze pamiętała Jessie, młodsza siostrę Alexandra. Poczuła ukłucie w sercu, przypominając sobie dawną przyjaciółkę swoją i Alyssy. Miały wtedy zaledwie po dwanaście lat, ale były dla siebie jak siostry, zawsze trzymając się razem. Jessica była drobną, pełną entuzjazmu blondynką, niezwykle urodziwą jak na swój wiek – chociaż nie w tak egzotyczny sposób, jak to było w przypadku Alyssy.
A potem Jessica zniknęła. […]”

 Kategoria: Autorskie
Rozdział 36
„[…] – Ty też możesz zaciążyć tylko do pewnego weku, prawda? – zauważył, a ona poczuła, że się czerwieni.
– Czyli co? Wampirza menopauza? – zapytała z niedowierzaniem.
– Naprawdę chcesz ze mną o tym rozmawiać? – żachnął się i przez moment naprawdę wydał jej się przerażony taką perspektywą.
Potrząsnęła głową. Nie, zdecydowanie nie chciała się nad tym rozwodzić.
– Chcę wiedzieć coś innego – powiedziała w zamian. A potem w końcu wyrzuciła z siebie pytanie, które w naturalny sposób dręczyło ją najbardziej: – Gdzie w tym miejsce dla mnie?
Marco się zawahał.”

  Kategoria: Fan Fiction | Zmierzch 
Rozdziały 49 – 55
„[…] Nie potrafiła skoncentrować się na poszczególnych głosach, tym bardziej, że żaden z nich nie był dla niej znajomy. Co więcej, wcale tego nie chciała, zdecydowanie bardziej woląc odciąć się od wszelakich dźwięków i samej tylko myśli o tym miejscu. Choć była w znaczącej odległości, a Oni najpewniej nie zdawali sobie sprawy z jej obecności, już teraz czuła się przytłoczona. Gdyby na domiar złego znalazła się w centrum zainteresowania, byłoby o wiele gorzej, o ile to w ogóle było możliwe. Z drugiej strony, szaleństwo samo w sobie wydawało się naprawdę przerażającą perspektywą.
– Jocelyne… – usłyszała niemalże jak przez mgłę. Potrzebowała dłuższej chwili, żeby zrozumieć, że tym razem zwracał się do niej Lawrence.
– Chodźmy stąd… Proszę… – jęknęła niemalże błagalnym tonem. – Nie mogę tutaj być, bo… jest ich za dużo – dodała, w duchu modląc się o to, żeby przynajmniej to jedno dało mu do myślenia. […]”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz