9 lis 2015

[62] Pamiętnik 02.11 - 09.11


Kategoria: Autorskie

Dziedzic Krwi Rozdział 5 Część 1
– Przyłączę się – powiedziałem ze spuszczoną głową z największą skruchą, jaką byłem w stanie z siebie wydusić. – Chcę być jednym z was. Chcę wiernie służyć w twoim wojsku i przyrzekam wykonywać wszystkie twoje rozkazy, gdyż wiem, że nie jesteś władcą tropicieli z przypadku, lecz ze względu na swoją siłę. Oddaje ci swoje życie, królu tropicieli.
Wypowiedzenie tych wszystkich słów było dla mnie okrutną katorgą. Dobrze wiedziałem co mam powiedzieć. Richard powtarzał mi to przez ostatni czas, dobitnie.
Złapał mój podbródek i uniósł moją głowę. Spojrzał mi uważnie w oczy, a po chwili machnął ręką na swojego sługusa, który zaczął rozkuwać mnie, choć wcale mu się to nie podobało. Niespełna kilka minut później byłem wolny od łańcuchów. Przyklęknąłem na jedno kolano oddając mu szacunek, czując jednocześnie poniżenie. Zacisnąłem mocno wargi i szczęki. Kły same wyszły ze zdenerwowania, lecz nic nie powiedziałem. Wiedziałem, że nawet gdybym spróbował uciec, nie zdążyłbym dobiec nawet do tych drugich drzwi. Z Richardem nie było żartów. Od dziś zdecydowałem, że mu się oddam. Że będę żył z tropicielami.
– Wstań – powiedział groźnie, a ja szybko wykonałem jego rozkaz. – Dylanie Denver i od dziś, stajesz się wojownikiem 
Kategoria: FanFiction | Zmierzch
Rozdział: 8
[...] Mój wzrok pada na coś, co wydaje się majaczyć w niewielkiej odległości ode mnie – nieregularny kształt zawieszony gdzieś jakby w nicość, bo mimo obecności tego, co uznaję za wodę, wciąż otacza mnie przede wszystkim mrok. Początkowo blask mnie oślepia, po chwili jednak jestem w stanie rozpoznać, że źródłem mojego wybawienia jest cieniutki, ale niezwykle wyraźny półksiężyc. Satelita wydaje się jaśnieć, a ja niemalże z ulgą poddaję się jego światłu, choć w srebrnej aurze jest coś niepokojącego, co sprawia, że instynktownie mam ochotę się wycofać. No cóż, nie robię tego, choć dwie natury walczą we mnie, wystawiając na próbę i sprawiając, że zaczynam czuć się coraz bardziej nieswojo, jakby ogólna dezorientacja sama w sobie nie stanowiła problemu.
Przez kilka sekund nic się nie dzieje, a ja po prostu stoję i spoglądam przed siebie, niemal jak urzeczona widokiem niezwykłego zjawiska. Sierp księżyca jest piękny i na swój sposób niepokojący, poza tym wydaje się stanowić jedyną prawdziwą rzecz w tym dziwnym świecie, gdzie tak naprawdę nie ma niczego. Poruszam się prawie jak w transie, bezwiednie robiąc krok na przód; tren białej sukienki muska moje odsłonięte łyski, przez co robi mi się jeszcze bardziej zimno, ale to nie ma znaczenia.
Nieistotne jest również to, że coś po raz kolejny zmienia się w otaczającej mnie pustce.
Początkowo tu subtelna zmiana, a ja nie zauważam tego, że robi mi się odrobinę cieplej. Wkrótce przestaję drżeć, wciąż uważnie wpatrzona w księżyc i jakby oczarowana jego pięknem. Nie jestem w stanie odwrócić wzroku, a tym bardziej wycofać się, poniekąd dlatego, że pomimo tego, że sukcesywnie zbliżam się do pulsującego punktu, ten wydaje się pozostawać w tej samej odległości – lekko przekrzywiony, intensywnie srebrny, piękny…
Jest coraz cieplej. [...]
Kategoria: FanFiction | Pamiętniki Wampirów

Rozdział: 29 Tego jest za wiele
Wszystko dzieje się tak szybko. Byłam wampirem, umarłam, zostałam z powrotem człowiekiem, ale niezupełnie, ponieważ jestem teraz potężną czarownicą… jeśli można mnie tak nazwać. Powiedźmy, że do czarownicy mi brakuje, ale jestem człowiekiem z ogromnym darem, wielką mocą. Od razu na myśl przyszła mi Bonnie. W mojej głowie pojawił się przebłysk świadomości, gdy moja przyjaciółka ukazała mi się przed starciem z Tatią. Zaczęłam gorączkowo rozmyślać, co się z nią stało. Stefan obiecał, że poinformuje dziś wszystkich o moim powrocie, więc pewnie się z nimi zobaczę. Oprócz mojej rodziny. Ta myśl bolała mnie tak bardzo, świadomość, że pomimo tego, że żyję, nie mogę ich spotkać.
Kategoria: FanFiction | Zmierzch

Rozdział: Księga IV Renesmee Epilog
[…]Och, tak, zapomniałabym. Chcemy się usamodzielnić – ja, Edward i Renesmee. Sama nie jestem pewna, które z nas tak naprawdę jako pierwsze podjęło decyzję, ale wyprowadzka wydawała się oczywista. Nie, to nie jest ucieczka, a przynajmniej ja nie chcę o tym myśleć w tych kategoriach, zresztą oboje z mężem czuliśmy, że to najrozsądniejsze, co możemy zrobić.
Chcemy zacząć od nowa – gdzieś daleko, gdzie będziemy w stanie zbudować bezpieczny dom dla siebie i naszej córki. Nasi bliscy nie byli zachwyceni tą wiadomością, zwłaszcza Esme, ale wiem, że rozumieją.
Czas pokaże, czy ta decyzja będzie słuszna.
Tak czy inaczej, chcę wierzyć w to, że będzie już tylko lepiej – i że niezależnie od wszystkiego, żadne z nas nie zapomni, a oprócz złych rzeczy, zachowa w pamięci przede wszystkim to, co najlepsze.
Ja będę pamiętać.

Kategoria: FanFiction | Zmierzch

Rozdział: 13-18
[...] Normalny śmiertelnik natychmiast by się zawahał albo przynajmniej cofnął, porażony intensywnością jej spojrzenia. To byłoby naturalne, a przynajmniej tak jej się wydawało, bo zdążyła przywyknąć do takiej właśnie reakcji. Rafa jednak w niczym nie przypominał jej szkolnych znajomych i to nie tylko dlatego, że jego spojrzenie wydawało się o wiele bardziej dojrzalsze, a on sam zachowywał się jak ktoś, kto przeżył i widział nie jedno. Również jego słownictwo niezmiennie wprawiało ją w konsternacje, bo wciąż potrafił znaleźć słowa, które w równym stopniu doprowadzały ją do szaleństwa, co i na swój sposób wprawiały w zachwyt. Potrafił być jednocześnie czarujący i irytujący, a ta dziwna sprzeczność w nieznośnie trafny sposób oddawała ich relacje – bo niezależnie od tego, jak chciała je postrzegać, nie mogła zaprzeczyć, że nawet gdyby tego pragnęła, nie byłaby w stanie tak po prostu pozostać wobec jego osoby obojętna.
– Czy mógłbyś w końcu zejść mi z drogi, Rafa? – warknęła i udało jej się doprowadzić do tego, żeby jego imię w jej ustach zabrzmiało tak, jakby było najgorszym przekleństwem.
– Naturalnie.
Na jego ustach znowu pojawił się złośliwy uśmieszek, zupełnie jakby to, co powiedział, było niezwykle zabawne...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz