13 lip 2015

[45] Pamiętnik 06.07 - 13.07


Kategoria: Autorskie

Rozdział: 29
-Co się stało?-zapytała moja ciocia.
-Z tymi facetami to tylko same problemy! Prawdopodobnie geniusze za dużo wypili i nie nastawili budzika, więc dopiero wyjeżdżają! Dobrze jeszcze, że mój kochany mąż, raczył mnie o tym fakcie poinformować!
Kategoria: Autorskie

Rozdział: 12
–Jaki zakaz? – spytałam nie wiedząc do końca o czym on mówił.
– Nie mów, że nie pamiętasz. Ten głupi zakaz, w którym było zapisane, że nie możemy wychodzić z domów po zmroku.
- To on nadal obowiązuje? – zapytałam z niedowierzaniem w głosie.
Kategoria: FanFiction | Pamiętniki Wampirów

Rozdział: 15
Stefan schylił głowę, przeczesał ręką włosy i zacisnął zęby.
- Pocałowałaś mnie dzisiaj w lesie, po czym wyznałaś mi, że chcesz ze mną spędzić swoje ostatnie dni – powiedział oskarżycielsko – A teraz, wielce zdziwiona mnie odpychasz? Rano mało co się na mnie nie rzuciłaś!
- Co?! – wykrzyknęłam zdumiona – Całe rano byłam w domu z Damonem!
Zapadła krępująca cisza. Stefan spojrzał zdezorientowany na brata, który miał taki sam wyraz twarzy. Posłał mu pytające spojrzenie, a czarnowłosy skinął głową, na znak, że mówię prawdę.
- Tatia jak widać przyciąga wszystko co złe do Mystic Falls – mruknął, wychodząc z kuchni.
- Co się stało? – spytałam, łapiąc Stefana za rękę.
- Katherine się stała.
I wyszedł, zostawiając mnie w głębokim szoku.
Kategoria: Autorskie


Dziedzic Krwi Rozdział I Część I
Przed nią natomiast leżał mężczyzna o kruczoczarnych włosach. Z jego wargi spływała krew prosto na brodę, a z niej na ziemię. Włosy zasłoniły mu oczy, które i tak były zamknięte. Wiedziałam to. Leżał tak nieruchomo z dziwnie ułożoną głową, gdyż jego kręgi były wyłamane. Ciało mężczyzny było niemalże białe.
– Nie ładnie tak – zaśmiała się postać z kamienia. – Dobrze, że król o niczym nie wie.
Podniósł swoją głowę i spojrzał na mnie swoimi trupimi oczami. Przez prawe jego oko przechodziła potworna blizna. Również był blady, wyglądał, jak chodzący nieboszczyk. Długie czarne włosy targał wiatr, podobnie jak spodnie, do których miał doczepione kołki i sztylety. Swoje umięśnione ręce oparł na jednym kolanie podciągniętym do góry. Widziałam dokładnie jego czarne szpony, którymi to wyłupił Jasperowi oczy. Między jego sinymi ustami błysnęły białe kły, które zatopił w szyi Liz. Oto przede mną siedział największy koszmar ludzi, łowców, wampirów, wilkołaków i czarownic. Filar śmierci. Demen Denver
Kategoria: Autorskie

Rozdział: 33
Wbił we mnie wzrok, a raczej w moje oczy. Trwaliśmy tak dobrą chwilę, aż on nachylił się do mojej szyi, kładąc się na mnie. Musiało to wyglądać dziwnie, zwłaszcza, że był to korytarz pociągu.
- Lenka - wyszeptał bardzo zmysłowo, potarł nosem o mój policzek - kiedy ty się wreszcie nauczysz, że to ja tu rządzę? - zaśmiał się.
- O tak Wasza Wysokość - kpiłam z niego - jest pan tak doskonały, że czuję już mokro w majtkach - powiedziałam z sarkazmem.
Uśmiechnął się, patrząc mi w oczy.
- Gdybyś stała, to twoje majtki nie tylko byłyby mokre, ale wylądowały by również na podłodze, na sam mój widok - powiedział pewny siebie.


Kategoria: FanFiction | Zmierzch

Rozdział: 258-263
 Aż cofnęłam się o krok, porażona jej słowami i tym, co właśnie sugerowała. Zdążyłam przywyknąć, że zamieszkujący Miasto Nocy ludzie są traktowani z góry, poza tym żyją tu przede wszystkim po to, by dzielić się swoją krwią, ale polityka CK to było coś zupełnie innego od podżegania do krwawych mordów – i to tylko po to, by świętować! To było dla mnie nie do pojęcia, a jakby tego było mało…
Omal nie wpadłam na Rufusa, ale prawie nie zwróciłam na to uwagi, wampir zresztą chyba nawet nie zauważył tego, co robi. W zamian jak gdyby nigdy nic wyminął mnie, przestępując na przód i zachowując się tak, jakby w jego zachowaniu nie było niczego dziwnego, a tym bardziej jakby właśnie nie robił tego, czego tak bardzo nie lubił – a więc nie zwracał na siebie uwagi właściwie… wszystkich.
Najgorsze z tego wszystkiego jednak były dwa słowa, które wtedy padły z jego ust.
Dwa słowa, które zmieniały wszystko.
– Moja Pani…
Kategoria: FanFiction | Zmierzch

Rozdział : 42
[...]Mary po prostu siedziała, milcząca i nieruchoma, prawie jak ludzkich rozmiarów woskowa figura. Spuściła głowę, tak, że czarne włosy opadły jej na twarz, mocno kontrastując z jasną skórą, tym bledszą, że dziewczyna nie zdążyła zmyć grubej warstwy ryżowego pudru, który standardowo stanowił podstawę jej makijażu. Powieki miała zaciśnięte, a kiedy Alyssa uważniej jej się przyjrzała, w oszołomieniu uprzytomniła sobie, że dostrzega łzy, które powoli spłynęły po bladych policzkach, pozostawiając za sobą ciemne smugi tuszu. Drżała prawie niezauważalnie, nagle bezbronna i tak krucha, jak chyba nigdy dotąd, chociaż zwłaszcza w ciągu ostatnich lat zdarzało jej się płakać zdecydowanie zbyt często, by Ali tego nie zauważyła.
Krucha Mary? To samo w sobie wydawało się wykluczać, brzmiąc niczym kłamstwo albo marny żart, który nie powinien mieć racji bytu. Kto jak kto, ale ta dziewczyna zawsze była silna, zdecydowanie bardziej nadając się na to, żeby być wampirzycą – jakąkolwiek nieśmiertelną istotą, która…
– Mary? – wyszeptała drżącym, ledwo słyszalnym głosem, mając serdecznie dość przenikliwej ciszy, która zapadła pomiędzy nimi. Kiedy przyjaciółka nie zareagowała, Ali energicznie potrząsnęła głową, odchrząknęła, po czym spróbowała raz jeszcze: – Ja… Mary? – powtórzyła bardziej stanowczo, chociaż to i tak brzmiało niczym żałosne błaganie albo niezrozumiały szloch. [...]
Kategoria: FanFiction | Pamiętniki Wampirów


Rozdział: X Chwile Beztroski
Przysunął pod usta szklankę z bursztynowym płynem, wpatrując się w topniejące kostki lodu, które z minimalnym ruchem jego dłoni, uderzały o wnętrze kryształowego tumblera. Westchnął, biorąc niewielki łyk chłodnego napoju.
— Powiedz, co tak naprawdę cię tu sprowadza — mruknął pod nosem, słysząc jak do pomieszczenia wchodzi Stefan. — Nie zamydlisz mi oczu bajeczkami o kłopotach w raju.
Salvatore skrzyżował ręce na piersi, powoli podchodząc do wielkiego okna, ukazującego panoramę okrytego mrokiem Mystic Falls. Przez dłuższą chwilę milczał, wwiercając spojrzenie w plecy starszego brata. Wahał się, czy powinien ujawnić prawdziwe intencje nagłego przyjazdu.
— Pamiętasz rok 1950? — zapytał w pewnej chwili, wyciągając z podświetlanego barku czystą szklankę, do której wrzucił trzy kostki lodu. Obracając ją przez kilka sekund w dłoniach podniósł wzrok na Klausa, który z zaciśniętymi ustami przewracał pogrzebaczem żarzące się kawałki drewna.
— Nieprzyjaciel zaatakował nasz zamek. Zabili większość członków Założycieli. Pojmali mnie, Jacksona, Mary... A ty odszedłeś — wyrzucił mu z gulą w gardle, która z każdym kolejnym słowem stawała się coraz większa. — Kiedy zobaczyłem cię wtedy w lochach, wierzyłem, że uda mi się przeżyć. Cieszyłem się jak dziecko, kiedy zdyszany dopadłeś do krat, wyciągając z kieszeni pęk kluczy.
Klaus zagryzł mocno dolną wargę, opierając czoło o drewnianą obudowę kominka. Nabrał głośno powietrza do płuc, ściskając w dłoni metalowy pręt.
— Ale wtedy podszedłeś do drugiej celi, w której znajdowała się Mary. Wtedy zrozumiałem, że to po nią przyszedłeś. Nie po mnie — rzucił z żalem w głosie, biorąc duży łyk mocnego trunku. — Skazałeś mnie na śmierć, Klaus. Zostawiłeś mnie tam, samemu chowając się w bezpieczne miejsce — zarzucił przygnębiony, siadając ciężko na skórzanej kanapie. Zacisnął zęby, chowając twarz w dłoniach. 



Kategoria: Autorskie

Rozdział: 25
(...)Nie wiedząc jakim cudem i dlaczego, rzuciłam w nieznajomego swoim ogniem, który nie wiadomo kiedy wyczarowałam i zaczęłam uciekać. Za sobą usłyszałam jeszcze jego krzyk przepełniony bólem. Czy tylko w czasie niebezpieczeństwa potrafiłam na tyle się skupić, by używać swój dar bez żadnych większych konsekwencji? (..) Podniosłam powieki dopiero wtedy, gdy na drodze jak z ziemi wyrósł mi ten sam mężczyzna, co wcześniej spotkałam. Zatrzymałam się zaledwie kilka centymetrów od niego. Od jego twarzy! Na nogach jak z galarety zrobiłam krok w tył.
— Nie ładnie tak atakować ojca — powiedział niezadowolony i wbił we mnie swój lodowaty wzrok.
Z trudem przełknęłam ślinę i spojrzałam w jego oczy. W moje oczy. Nasze były identyczne. Ten sam kolor... To po nim miałam. W realu wyglądały inaczej, niż na zdjęciu. To... To był mój ojciec. Biologiczny tata...
— Coś sobie myślała? — zapytał ostro.
Mimowolnie ponownie cofnęłam się o krok, przez co upadłam na ziemię. Znowu. ,,Co za niezdara ze mnie!’’ — krzyknęłam na siebie w myślach. Cała drżałam ze strachu, choć wolałam, by było to z zimna. Na twarzy ojca zagościł cyniczny uśmiech, a jego oczy patrzyły na mnie z wyższością. Wyobrażałam go sobie inaczej. Nasze spotkanie miało być inne! Nigdy nie sądziłam, że można spotkać się z biologicznym ojcem w takich okolicznościach. W takim miejscu, jakim był ciemny las. Do tego było bardzo zimno, a lęk we mnie wciąż rósł. Tata na zdjęciu nie wyglądał tak groźnie. Jego twarz była taka niewinna, a teraz przerażająca. Samo jego spojrzenie powodowało, że ogarniał mnie strach. To tak nie miało być!(...)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz