7 gru 2015

[66] Pamiętnik 30.11 - 07.12


Kategoria: FanFiction | Zmierzch
Rozdział: 11
[...] – Chyba dobrze, że śpisz, bo bardzo chętnie bym ci się wygadała – mówię mimochodem. W pamięci mam to, jak Alice z przekonaniem twierdziła, że dziewczyna może nas słyszeć. Wciąż nie wiem, czy w to wierzę, ale w końcu nie zaszkodzi spróbować. – Wierz mi, głupie myśli chodzą mi po głowie, więc może nawet lepiej, że nie możesz tego usłyszeć. Jeszcze byś zauważyła, jak bardzo jestem żałosna, a wtedy… – rzucam zaczepnie, ostatecznie jednak nie kończę zdania.
Pod wpływem impulsu wyciągam rękę prze siebie, by przeczesać miedziane włosy dziewczyny palcami. Rodzina o nią dbała, ale i tak wydają mi się dziwnie matowe i nie aż tak lśniące, jak pamiętam. Wzdycham cicho i jak gdyby nigdy nic nachylam się, w najzupełniej naturalny sposób chcąc musnąć policzek przyjaciółki wargami, kiedy coś przykuwa moją uwagę.
Na początek nie jestem pewna i nieświadomie prostuję się, po czym na moment zamieram w bezruchu, próbując w pełni wykorzystać wyostrzone zmysły. Nie słyszę niczego, prócz odgłosów dobiegającym z dołu. To powinno mnie uspokoić, tym bardziej, że w ostatnim czasie jestem przewrażliwiona, co zresztą wydaje mi się naturalne, ale wcale nie czuję się lepiej – nie, skoro…
Wtedy zaczynam rozumieć i niewiele brakuje, żeby z wrażenia wywróciła się o własne nogi, kiedy w popłochu cofam się do tyłu. Nerwo zaciskam obie dłonie w pięści, tak mocno, że chyba jedynie cudem nie łamie sobie palców, ale i to dzieje się jakby gdzieś poza mną. Chcę się mylić, ale to jak oszukiwanie samej siebie, zresztą nawet ja nie jestem na tyle przewrażliwiona, żeby wyobrazić sobie coś takiego.
Oddech.
Nie słyszę żeby oddychała, poza tym…
Kategoria: FanFiction | Zmierzch
Rozdział: 37 - 44
[...] Elena zamarła w bezruchu, równie zażenowana, co i zagniewana tym, że mógłby mieć na nią jakikolwiek wpływ. Zastygła w bezruchu, w milczeniu obserwowała demona, a serce omal jej nie stanęło, bo po raz pierwszy mogła zobaczyć go… w całej okazałości. Czarne skrzydła wydawały się wypełniać całą wolną przestrzeń, rozłożyste i lśniące. Widziała je wyraźnie, olbrzymie i wspaniałe, zdecydowanie większe niż kiedy widziała je dotychczas, złożone na jego plecach. Choć ledwo trzymał się na nogach, udało mu się wyprostować i przybrać niemalże obronną pozycję na lekko ugiętych nogach. Lekko nachylił się do przodu, jakby gotowy do ataku, choć ostatecznie nie ruszył się z miejsca choćby o milimetr. Niebieskie oczy wydawały się przenikać ją na wskroś, wydając się przenikać ją na wskroś, w sposób, który skutecznie ją oszołomił, jeszcze bardziej wytrącając z równowagi. W tamtej chwili po raz pierwszy poczuła że ma przed sobą istotę niebezpieczną, potężną i o wiele starszą od niej, co samo w sobie wystarczyło, żeby wzbudzić w niej silny niepokój.
– Ani drgnij – rzucił z ledwo kontrolowanym gniewem, mocno zaciskając szczękę. Jego rysy stężały a on sam wyglądał jakby toczył z samym sobą wewnętrzną walkę, która w każdej chwili mógł przegrać. – A niech to szlag! – wyrwało mu się. (...)
– Rozmawiałaś z rodziną, jak mniemam – stwierdził niemal beznamiętnym wzrokiem, obojętnie obserwując jak się jąkała. Jego spokój i zachowanie jeszcze bardziej wytrąciły ją z równowagi; jakaś jej cząstka chciała tego, żeby zaprotestować, choć jednocześnie zdawała sobie sprawę z tego, że to niemożliwe – i że najpewniej taki stan rzeczy był mu całkowicie na rękę. – Masz ochotę mnie zabić, Eleno? – zapytał nieoczekiwanie, a na jego ustach pojawił się nikły uśmieszek.
– A co, jeśli tak jest? – zapytała natychmiast.
Kategoria: FanFiction | Zmierzch
Rozdział: 50 - 51
[...] – Kobieca solidarność tak? – skomentował, po czym prychnął cicho. – Ona tak na poważnie, czy…?
– Dobrej zabawy, Carlos – odpowiedziała cierpko, wywracając oczami.
Chciała dodać coś jeszcze, kiedy panującą ciszę przerwał ostry dźwięk dzwonka do drzwi. Na moment zamarli, spoglądając na siebie nawzajem i uparcie milcząc, bo prócz Mary Cullenowie zasadniczo nie przyjmowali gości. Zważywszy na to, że dom był praktycznie opustoszały, pojawienie się kogokolwiek wydało się co najmniej nietypowe, a Alyssa mimowolnie wyprostowała się, próbując samej sobie wytłumaczyć, dlaczego jak na zawołanie ogarnęły ją złe przeczucia.
Zanim zdążyła zastanowić się nad tym, co robi, poderwała się na równe nogi i szybkim krokiem ruszyła w stronę drzwi wejściowych.
– Otworzę – rzuciła jeszcze, mimowolnie zaczynając zastanawiać się nad tym, czy zostawianie humorzastej Mary z Carlosem jest szczególnie rozsądnym posunięciem.
Wciąż o tym myślała, kiedy w końcu nacisnęła klamkę, zdecydowanym ruchem decydując się otworzyć drzwi…
A potem zamarła, w oszołomieniu wpatrując się w ostatnią osobę, którą spodziewała się zobaczyć nie tylko w progu tego domu, ale w ogóle jeszcze kiedykolwiek oczy.
– Nicholas… – wyrwało jej się, a przynajmniej próbowała się odezwać, bo spojrzenie błękitnych oczu wystarczyło do tego, żeby pobawić ją tchu.
Chłopak wyprostował się, prawie jak rażony prądem. Na jego ustach jak na zawołanie pojawił się blady uśmiech. [...]
Kategoria: Autorskie
Rozdział: Take me anyway...
- Chcę być prawy i bezinteresowny, mądry i nieustraszony w tym samym czasie- wyjaśniam, ale Beatrice nie reaguje. Zrobiłbym wszystko, aby w tym momencie móc ujrzeć jej twarz.
- Jesteś- odpowiada nagle i czuję, jak jej druga dłoń sunie od pleców, przez żebra po mój brzuch. Przybliża się do mnie i obejmuje mnie obiema rękoma. Spinam się, ale jej nie odtrącam, tylko czekam na rozwój sytuacji. Siedzi tak blisko mnie, że jej kolana obejmują mnie w pasie, a dłonie splotła w koszyczek na moim torsie. Czuję się bardziej osaczony, niż uwodzony, ale ignoruję to uczucie.- Odważny- szepcze i składa delikatny, ledwo wyczuwalny pocałunek na mojej prawej łopatce. Ten gest wywołuje u mnie zimne dreszcze.- Prawy- dodaje całując miejsce po lewej stronie kręgosłupa. Tym razem dreszcze nie są już tak dotkliwe i niewygodne.- Mądry- mruczy, całując mnie nieco wyżej, niedaleko szyi, co sprawia, że się rozluźniam. Tracę umiejętność trzeźwego myślenia.- I bezinteresowny- szepcze prosto do mojego ucha, po czym całuje mnie tuż za nim, sprawiając, że tracę rozum. Beatrice przerzuca ramiona przez moją szyję i zawisa na niej, aby złożyć pocałunek na moim policzku. Zamykam oczy i biorę głęboki wdech przez nos, próbując zapanować nad targającymi mną emocjami. Nie jest to proste.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz