7 wrz 2015

[53] Pamiętnik 31.08 - 07.09


Kategoria: FanFiction | Pamiętniki Wampirów
Rozdział: 5
- Myślałaś, że i tym razem zwiejesz, co? – zaśmiał się gardłowo, a potem przybliżył swoją twarz do jej twarzy.
Caroline była skonsternowana.
- O czym w ogóle Ty mówisz?
- Nie graj głupszej, niż jesteś! Szybko stąd uciekałaś wczoraj rano, ale nie zapominaj, że ja też mam swoich ludzi. A wiesz na co ich stać, pracowałaś z nimi.
- Co? – zapytała bardziej siebie, niż jego. Nic z tego nie rozumiała. – Przecież mnie tu nawet nie było!
- Melanie, przestań! – krzyknął do niej.
- Melanie? – Caroline wybałuszyła oczy z niedowierzaniem. Została pomylona z kimś, kto wyglądał jak ona. Z TYM KIMŚ. Z wspomnianą Melanie, która prawdopodobnie winna była porwania Eleny i która spotkała się z Tylerem kilka dni temu.
- A, kurwa, kto inny?! – zapytał ironicznie, łypiąc na nią spod byka. Był jednak nieco zdziwiony jej reakcją, choć w pierwszej chwili sądził, że dziewczyna po prostu udaje, by nie ponieść kary. Kiedy tak układał sobie wszystko w głowie, poczuł silny, przeszywający ból w dłoni, którą pokrywała już krew. Srebrny widelec wbity został idealnie w sam jej środek. Poczuł falę wściekłości zalewającą ją od środka i natychmiast wyrwał sztuciec, obmyślając, na ile sposobów zabije dzisiaj tę dziewuchę. Problem pojawił się wtedy, gdy dostrzegł, że już jej nie ma.
Kategoria: FanFiction | Pamiętniki Wampirów

Rozdział: 24 To było pożegnanie
Kobieta szła przez obumarłą polanę dumnym krokiem. Każdy ruch był władczy i przepełniony pewnością siebie. Jej spojrzenie czarnych oczu było utkwione w widnokrąg, który zamazywał się w dymie, pochodzącym z palonej trawy. (…) Gdy znalazła się u skraju lasu, zostawiając za sobą płonącą polanę, ruszyła w głąb ciemnego gąszczu drzew. Szum świerków i sosen ucichł, gdy przechodziła obok nich. Liście momentalnie spadały z drzew, a gdy dotknęły ściółki stawały się podgniłe. Ptaki odleciały z głośnym krzykiem, głośno łopocząc skrzydłami. Jeden z nich, który nie zdążył w porę wzbić się w powietrze, upadł na ziemię przed stopami kobiety. Z małą dziurą w miejscu, gdzie wcześniej biło serce.
Kategoria: FanFiction | Zmierzch
Rozdział: 28
[...] Wiedziała, że ją kochał, jednak mimo wszystko nie potrafiła wcześniej dziewczyny zaakceptować? Może wkradała się tutaj też i zazdrość? W końcu to ona miała być partnerką Edwarda. To ją wybrał Carlisle dla swojego ukochanego syna. Może i miała Emmett’a, jednak fakt, że brat ją wcześniej odrzucił był ciosem w jej ego. A jak pojawiła się w jego życiu Bella… Nie mogła przeboleć faktu, że ona, najpiękniejsza kobieta na świecie, nie zdobyła jego serca, a jednak zrobiła to inna. Nie to, że kiedyś czuła coś do miedzianowłosego, bo nigdy nie traktowała go inaczej niż brata, ale jednak natura ludzka bywa niezrozumiała dla wielu. A fakt, że była wampirem jeszcze tylko potęgował odczuwane przez nią emocje. Jednak wraz z upływem czasu zaakceptowała to i przestał jej doskwierać ten fakt. Ale nadal nie potrafiła przekonać się do tego, żeby nawiązać z Bellą bliższe kontakty. Teraz tego bardzo żałowała. Może wtedy wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej.
Wstała z kanapy i z wahaniem podeszła do fortepianu. Naciskała powoli pojedyncze klawisze od zniechęcenia, mając nadzieję, że uda się jej choć na chwilę zająć czymś myśli. Jednak nieskutecznie.
Wygrywała nieznaną nikomu melodię, kiedy dostrzegła pozostawione przez brata zapisane odręcznie nuty. Kołysanka Belli. Ostatnio tylko ten utwór rozbrzmiewał w murach tego domu. Przynajmniej to powiedziała jej Esme, kiedy z nią rozmawiała tuż po wyjściu Edwarda. Cóż, ostatnio była rzadkim gościem we własnym domu, z czego doskonale zdawała sobie sprawę. Jednak wiedziała też, że niedługo to się skończy i ponownie będzie mogła poświęcać więcej czasu najbliższym.
Kategoria: FanFiction | Zmierzch
Rozdział: 6
[...] Spanikowana, natychmiast otworzyłam oczy, ledwo powstrzymując zaskoczony okrzyk, kiedy dotarło do mnie, że w istocie Lilia zniknęła… I że w zasadzie zniknęło wszystko, chociaż to zrozumiałam dopiero w chwili, w której w panice rozejrzałam się dookoła. Już nie znajdowałam się na polanie, a przynajmniej nie widziałam jej, otoczona nieprzeniknioną czernią – czymś znacznie więcej od zwykłej nocy, by ciemność wydawała się napierać na mnie ze wszystkich stron, zimna, nieograniczona i przerażająco wręcz… prawdziwa. Wydawała się być wszędzie, nie tylko wokół mnie i nade mną, ale również w dole, chociaż nie byłam w stanie stwierdzić, jakim cudem w takim razie wciąż znajdowałam się w jednej pozycji. Spoglądałam w bezkresną czerń i nie mogłam pozbyć się wrażenia, że już kiedyś doświadczyłam czegoś podobnego – i że wtedy jakaś część mnie umarła, odchodząc w zapomnienie, podczas gdy ja…
Właśnie wtedy wszystko po raz kolejny się zmieniło, a ja zaczęłam spadać – tak po prostu, prawie jak wtedy, gdy bez chwili wahania rzuciłam się we wzburzoną wodę, która raz po raz obmywała klif. To wspomnienie zamajaczyło gdzieś w mojej pamięci, żywe i tak prawdziwe, jak tylko było to możliwe, zupełnie jakby od zawsze tam było – to po prostu ja nie potrafiłam się do niego dostać. Zabawne, bo chociaż myśl o tym powinna była mnie przerazić, czułam przede wszystkim dziwny spokój, niezdolna nawet zastanowić się nad tym, co oznaczało to wspomnienie i czy w związku z tym, nie powinno wrócić do mnie coś więcej.
Co najważniejsze, nie miałam pojęcia, gdzie jest Lilia. W tamtej chwili to wydawało mi się najbardziej istotne, a jednak…
Wszelakie myśli uleciały z mojej głowy nagle, a ja nawet nie próbowałam się przed nimi bronić. W zamian poddałam się ciemności, a potem już po prostu spadłam – coraz niżej i niżej…
… w pustkę.
Kategoria: FanFiction | Zmierzch

Rozdział: 309 - 315
[...] Usłyszał trzepot skrzydeł, a już ułamek sekundy później tuż przed nią zmaterializowała się jakaś postać. Nawet się nie zatrzymał, bez chociażby cienia wątpliwości przyjmując na siebie atak demona – jednego z wysłanników Rafaela, tak jak i on na wpół ludzkiego, ale w najmniejszym nawet stopniu nie wprawionego w walce. Całkowicie zdajać się na instynkt i wampirzą cząstkę swojej osobowości, błyskawicznie odskoczył, po czym – w tak sprawny i naturalny sposób, jakby przez całe życie nie robił niczego innego – powalił skrzydlatą istotę na ziemię. Sam nie był pewien, kiedy właściwie zdecydował się na to, żeby rzucić się swojemu przeciwnikowi do gardła, zdecydowanym ruchem wgryzając się w odsłoniętą szyję. Natychmiast poczuł w ustach smak krwi, na tyle kuszący i słodki, że nie tylko z niejaką ulgą przyssał się do pulsującej rany, ale wręcz posunął się o krok dalej, niemalże gwałtem wdzierając się do umysłów swojej ofiary. Pulsująca moc wypełniła jego żyły, równie szybko, co i krew, rozchodząc się po całym organizmie przyjemną falą ciepła.
Błyskawicznie odsunął się, jakby od niechcenia odrzucając od siebie bezładne ciało. Demon ciężko upadł na ziemię, ale Gabriel nawet na niego nie spojrzał, wierzchem dłoni ocierając usta i jak gdyby nigdy nic ruszając dalej. Usłyszał przeciągłe warknięcie, co jednoznacznie uświadomiło mu, że towarzysze skrzydlatej istoty nie byli zachwyceni tym, co właśnie zrobił, ale nawet kiedy otoczyły go cienie, nie poczuł się nawet w niewielkim stopniu zagrożony. Moc pulsowała w jego żyłach – zarówno ta, którą przekazał mu Damien, jak i świeżo przejęta, dodatkowo wzmocniona słodyczą krwi – a kiedy zdecydował się zaatakować, miał wrażenie, że samą siłą umysłu byłby w stanie zmiażdżyć wszystko i wszystkich, gdyby tylko zaszła taka potrzeba. To uczucie było przyjemne, tak jak i świadomość przewagi, którą miał; był silny, zdecydowany i zdecydowanie zbyt zdeterminowany, by ktokolwiek był w stanie go powstrzymać – i to nawet ona. Nie bez powodu Isobel ceniła go prze te wszystkie lata, trzymając tak blisko siebie i nawet w ostatnim czasie wydając się robić wszystko, byleby tylko pozostał pod jej kontrolą.
Cudownie, moja pani, pomyślał z przekąsem. Rzucił te słowa w pustkę, pozwalając żeby w kilka chwil rozprzestrzeniły się po całym placu, chcąc mieć pewność, że będą w stanie dotrzeć do niej. Chciałaś mnie, więc proszę bardzo. Pozwól, że przypomnę ci, kim tak naprawdę jestem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz