8 maj 2017

[140] Pamiętnik 1.05 - 7.05

(c) Forain z lost-souls-graphics.blogspot.com


 Kategoria: Autorskie
Rozdział trzynasty
„Każdy kolejny krok przybliżał je do bezpiecznego schronienia. Przynajmniej Camilla cały czas to powtarzała, gdy Natalia zaczynała cicho łkać, bo brakło jej sił. Cisza, która je otaczała, wydawała się wręcz przytłaczać i zabierać oddech. Odgłos drapania o beton wcale nie poprawiał nastrojów, bo kto by się ucieszył z obecności szczurów? Za każdym razem, gdy zwierzątko czmychnęło, popiskując cicho, Natalia spinała wszystkie mięśnie, a palce zaciskała na ramieniu wampirzycy. To wydawało się nawet dość zabawne, bo blondynkę przerażała perspektywa szczura, który znalazł się zbyt blisko niej, ale nie bała się najgroźniejszej istoty, z którą przebywała sam na sam – wampira. W pewien sposób Camilli nawet to sprawiało przyjemność. Ta kobieta nic o niej nie wiedziała, jednak jej zaufała. Zdecydowanie było to miłą odmianą od ciągłych, nieprzyjaznych spojrzeń i zachowywaniu dystansu wobec niej. Tylko, że sama sobie na to zapracowała.” 

 Kategoria: Autorskie
Rozdział 49
„[…] Ostatecznie musiała zasnąć, co zresztą przyjęła z ulgą, bo samotność zdecydowanie jej nie dłużyła. Zaczęła wręcz żałować, że Lana ostatecznie ją zostawiła, chociaż obserwując bladą jak papier wampirzycę, Eveline dobrze rozumiała dlaczego wampiry przesypiały całe dnie. Nie miała serca budzić nikogo z obecnych, również Marco, jeśli zaś chodziło o szukanie innego towarzystwa… Cóż, nawet jeśli Castiel albo Liam wciąż trzymali się na nogach, zdecydowanie wolała nie napotkać żadnego z nich – i to najpewniej ze wzajemnością.
– Tak… Na to wychodzi – rzuciła wymijająco, nie chcąc wnikać w szczegóły. – Więc zrobiło się ciemno?
– Dopiero zmierzcha – wyjaśnił usłużnie Marco. – To dla mnie pora równie niewdzięczna, co i dla ciebie poranek.
– Ranny ptaszek się znalazł – mruknęła pod nosem. […]”

 Kategoria: Fan Fiction | Zmierzch 
Rozdziały 171 – 174
„[…] – Daj spokój, L. Proszę… – wyrzuciła z siebie na wydechu. – Nie wiem, co się dzieje, ale naprawdę nie sądzę, żeby…
– Kto i czego znów ode mnie oczekuje – wszedł jej w słowo inny, znajomy glos.
Uniosła głowę, ponad ramieniem Carlisle’a bez trudu dostrzegając zmierzającego w ich stronę demona. Zanim zdążyła zastanowić się nad tym, co tak naprawdę to oznaczało, Lawrence dosłownie zesztywniał, przez krótką chwilę wyglądając na chętnego, żeby spróbować kogoś zabić.
– Ty! – wyrzucił z siebie na wydechu. – Bądź taki dobry i wytłumacz mi, czego twój cholerny ojczulek chce od Beatrycze…
Wraz z tymi słowami zamarła.” 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz