14 lis 2016

[115] Pamiętnik 07.11 - 14.11



 Kategoria: Autorskie
Rozdział 15
„[…] Kiedy się poruszyła, ciemne włosy częściowo opadły jej na twarz, jednocześnie odsłaniając smukłą, bladą szyję…
W milczeniu przesunął się o krok, nie odrywając wzroku od pogrążonej we śnie postaci. Och, to byłoby takie proste… Widział ją, a ona była tak blisko – dosłownie na wyciągnięcie ręki. Nie był pewien, co to oznacza, ale gdyby się nad tym zastanowić... Cóż, on był teraz panem sytuacji. Gdyby bez ostrzeżenia chwycił ją w ramiona, a potem wgryzł się w gardło, nie tylko nie zdołałaby zaprotestować, ale pewne nawet by się nie obudziła. Zginęłaby szybko i bezboleśnie i nikt nawet nie zorientowałoby się, że miał z tym jakikolwiek związek…
Gdyby tylko chciał, mógłby rozwiązać problem…
Wystarczyła jedna jego decyzja, a Mary DeLuca jeszcze przed wchodem słońca byłaby martwa.”
 Kategoria: Autorskie
Rozdział 29
„[…] Amanda bezceremonialnie obróciła się, jednym ciosem posyłając stojący przy kanapie stoliczek na ścianę. To wyglądało wręcz nierealnie – jej gniew, opadające na podłogę kawałki drewna i huk, który tak nagle przerwał panującą ciszę. Nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek widziała kogoś, kogo nastrój zmieniłby się w zaledwie ułamek sekundy i to na dodatek w tak spektakularny sposób.
– Do cholery, przecież czuję! – zniecierpliwiła się Amanda. Eveline kilka razy widziała ją podenerwowaną, ale nigdy dotąd aż do tego stopnia. I to ją przerażało, może nawet bardziej niż szaleństwo, którego nie tak dawno temu doszukała się w oczach Drake’a. – On kazał ci mnie tutaj zwabić? Wiesz już i… Cholera jasna!
– O czym ty mówisz?! – nie wytrzymała, tym razem zaczynając mieć dość wątpliwości. – Amanda, co…?
– Nie kłam przede mną! […]”
  Kategoria: Fan Fiction | Zmierzch 
KSIĘGA VII: Prolog – 6
„[…]– Miałam być ostatnia – wyznała łagodnym tonem. Jej głos zabrzmiał o wiele spokojniej i bardziej bezradnie niż do tej pory. – Gdybym wiedziała… Ale to nie jest koniec. Zdążyłam poznać go zbyt dobrze, żeby zorientować się, że coś jest nie tak – stwierdziła z przekonaniem, wydając się całą sobą wierzyć w to, że jej przypuszczenia względem Ciemności są słuszne.
Elena zawahała się, w gruncie rzeczy pragnąc wierzyć w to, że tak było w istocie. Próbowała się rozluźnić, ale to okazało się o wiele trudniejsze, aniżeli sobie tego życzyła. Czuła, że wszystko jest nie tak i pomimo usilnych starań nie rozumiała tego, mogąc co najwyżej próbować uwierzyć w to, że wciąż istniał sposób na to, żeby była w stanie stanąć do walki…
Naprawdę chciała okazać się do tego zdolna.
– Boję się – wyznała pod wpływem impulsu, nawet się nad poszczególnymi słowami nie zastanawiając. – Ja… Zostaniesz tutaj ze mną? – zapytała tak cicho, że ledwo była w stanie samą siebie zrozumieć.
No cóż, Beatrycze usłyszała.
– Zostanę – zapewniła łagodnym tonem.
Elena nie miała podstaw, żeby jej nie uwierzyć.”

 Kategoria: Autorskie
Rozdział trzynasty 
W pewnym momencie jej noga zaczepiła się o wystający korzeń z ziemi. Poleciała do przodu prosto w kałużę błota. Zmieszana z deszczową wodą ziemia wpadła do ust brunetki, co spowodowało, że niemal od razu zaczęła ją wypluć z ust. Między zębami wciąż czuła ziemię oraz nieprzyjemny smak. Powoli podniosła się z ziemi. Wszystko bolało ją coraz bardziej, nogi zaczynały odmawiać posłuszeństwa i zaczynała się zastanawiać czy nie byłoby lepiej, gdyby faktycznie po prostu usiadła pod tym drzewem i zaczekała na upragnioną śmierć, która przecież i tak by przyszła. Zwłaszcza w takim miejscu jak to – na pewno były tu jakieś zwierzęta, coś co zainteresowałoby się bezbronną istotą. Może to wcale nie taki zły pomysł. Trzymając się drzewa rozważała to, aby pod nim usiąść i zaczekać co przyniesie czas. Och, jaka ta propozycja była kusząca, ale wiedziała, że nie może tego zrobić. Musi po prostu zacisnąć zęby i iść dalej. Przemęczyć się przez to co dzieje się teraz, bo potem, potem będzie już tylko lepiej.
A przynajmniej tak sobie będzie wmawiać do czasu, aż nie znajdzie się jak najdalej stąd.
Nie była pewna ile czasu straciła stojąc przy tym drzewie i rozmyślając. Ruszyła po raz kolejny przed siebie. Tym razem biegła znacznie ostrożniej, patrzyła gdzie stawia nogi. I przez to miała wrażenie, że jej znacznie zwolniła. Prawdopodobnie tak było skoro zamiast uciekać tak jak wcześniej teraz uważała na każdy swój krok. Gorzej z nią już i tak być nie mogło.
I jak na zawołanie sprawy potoczyły się jeszcze gorzej, kiedy usłyszała za sobą głośne warczenie.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz