7 lis 2016

[114] Pamiętnik 31.10 - 07.11

 Kategoria: Fan Fiction | Zmierzch
KSIĘGA VI: Epilog + Podziękowania 
„[…]Czuła słodycz krwi, ale i tak wydała jej się obca. Zachwiała się, utrzymując się w pionie tylko i wyłącznie za sprawą uścisku królowej. Posmak osoki poczuła aż w ustach, mając wrażenie, że krztusi się i niewiele brakuje, by zwymiotowała czerwienią wprost na usatysfakcjonowana swoim postępowaniem królową. Zauważyła, że ciemne plamy zdobiły dotychczas nieskazitelnie czarny materiał sukni, a kilka stróżek spłynęło po bladej skórze wampirzycy, sięgając niemalże do łokcia.
Uniosła głowę, by spojrzeć Isobel w twarz. Porażona czerwienią jej tęczówek, nie tyle usłyszała, co właściwie wyczytała z ruchu jej warg kilka ostatnich słów:
– Światło musi zgasnąć…
Gdzieś jakby z oddali doszedł ją dziwny dźwięk – coś, co z powodzeniem mogłaby uznać za przerażający charkot zagniewanej, spragnionej śmierci istoty – ale i na tym nie była w stanie się zastanowić.
A potem wszystko w końcu zniknęło i nie było już nic.”
Kategoria: Fan Fiction | Zmierzch
30 – KSIĘGA III: Epilog + Podziękowania
„[…]Jeśli wierzyć Carlisle’owi, wciąż mieliśmy przynajmniej dwa tygodnie. Ciąża nie była aż tak spektakularna i szybka, jak w przypadku mojej mamy, co oboje przyjęliśmy z ulgą, mogąc ze spokojem cieszyć się każdym dniem, zamiast z niepokojem obserwować, jak rozwijająca się wewnątrz mnie istotka zaczyna okazywać coraz więcej siły, tym samym nieświadomie wyrządzając mi krzywdę. Czułam się wyjątkowo, chociaż chwilami wciąż nie docierało do mnie to, że za jakiś czas miałam tak po prostu wydać na świat dziecko.
– W porządku? – usłyszałam i to wystarczyło, żebym z satysfakcją przyjrzała się obejmującemu mnie mężczyźnie.
– Obie jesteśmy szczęśliwe – stwierdziłam z przekonaniem.
Skinął głową, wyraźnie takimi wyjaśnieniami usatysfakcjonowany. Teraz byliśmy we dwójkę, ale za jakiś czas…
Chociaż ona była we mnie już teraz, wyczekiwana w sposób, o którym kiedyś mogłam tylko pomarzyć. Jakoś nie miałam wątpliwości co do tego, że nasza malutka Lilia od samego początku miała podbić serca nie tylko nasze, ale wszystkich wokół.
Sądząc po zachowaniu moich najbliższych, już teraz traktowali ją jak oczko w głowie, może nawet lepiej ode mnie.
Zamknęłam oczy, z ulgą podając się kolejnemu pocałunkowi, który Demetri złożył na moich ustach.
Trwające przez całe miesiące maskarada nareszcie dobiegła końca.”
 Kategoria: Autorskie
Rozdział 28
„[…] Rozbawienie zniknęło ze spojrzenia Castiela, zaś on sam przemieścił się błyskawicznie, bezceremonialnie chwytając brata za gardło. Gdyby miał do czynienia z kimkolwiek innym, bez wahania zrobiłby użytek z wciąż trzymanego kołka, ale reakcja kogoś, kto niejako stanowił jego jedyną rodzinę, zaskoczyła Marco w stopniu wystarczającym, żeby w pierwszym odruchu się wampirowi poddać. Mógł bez trudu się wyszarpnąć albo dematerializować na bezpieczną odległość, ale nie zrobił tego, nie reagując również w chwili, w której dotychczas ściskany przez niego kołek znalazł się w rękach Castiela, a ostry koniec został wymierzony w jego serce.
– Ustalmy sobie raz na zawsze jedną rzecz, braciszku – wycedził gniewnie wampir. Jego oczy wydawały jarzyć się w ciemnościach, ale na Marco nie zrobiło to najmniejszego nawet wrażenia. – To moja sprawa co, kiedy i z kim robię… A o niej nie waż się więcej spróbować, jasne?
Chociaż głos miał cichy i względnie opanowany, wypowiedziane w ten sposób słowa zabrzmiały o wiele bardziej dobitnie, niż gdyby je wykrzyczał.
– Castielu… […]”
 

 Kategoria: Autorskie
Rozdział 13
„[…] Przez kilka sekund panowała cisza, którą ostatecznie zdecydowała się przerwać blada jak papier, niespokojna Nadia:
– A co ze mną? – zapytała cicho. – Żadne z was mi nie powie o co chodzi, tak? Ona tutaj zostaje, chociaż wciąż nie powiedziałeś, dlaczego… – zaczęła, ale nie było jej dane dokończyć.
Carlos westchnął, wyraźnie rozdrażniony. Wyglądał na coraz bardziej niespokojnego i skrępowanego tym, że coraz więcej osób próbowało mu się sprzeciwiać. Gdyby nie był takim cholernym dupkiem, Alyssa pomyślałaby, że sam ma do siebie pretensje o to, że postawił ją w aż tak niezręcznej sytuacji – a może nawet żałował tego, że zafundował jej aż tak wielki przewrót w życiu, odbierając wszystko to, co miała do tej pory. Co prawda prawie natychmiast doszła do wniosku, że to niedorzeczne i że ktoś taki nie był zdolny do tego, by czuć cokolwiek, ale…
– Nie mnie jest wnikać to, ile masz w tym domu do powiedzenia. W zasadzie jest mi wszystko jedno – oznajmił, rzucając Nadii wymowne spojrzenie. Kobieta drgnęła, krzywiąc się i wyglądając tak, jakby ktoś właśnie ją uderzył. – Ale mogę dać ci przyjacielską radę: czasami niewiedza jest najlepszym, czego można doświadczyć. […]”

 
Kategoria: Autorskie
12. Przeszłość
"– Niedaleko nas mieszkała rodzina ludzi, i w sumie przyjaźnili się z nami. Mieli córkę, Elizę, byłyśmy w tym samym wieku, polubiłyśmy się od razu. – Ali uśmiechnęła się na wspomnienie, które przywołała w myślach. – Też chciała być wampirem. Nasze małe móżdżki wykombinowały, że jeśli ją ugryzę, a ona napije się mojej krwi, to się przemieni. Niestety nasze zabiegi zdały się na nic, ale zgarnęłyśmy wtedy niezłą burę za głupie pomysły. – Dziewczyna pokręciła niespodziewanie głową. – Ale nie do tego zmierzam. Jednej nocy, tata odebrał telefon i w pośpiechu wyleciał z domu z bronią. Był pewien, że śpię, ale ja słyszałam rozmowę. Dzicy zaatakowali dom Millsów, więc zrobiłam to co tata, wzięłam jeden z jego pistoletów i pobiegłam do Liz." 
 Kategoria: Fan Fiction | Crossover
♣ Chapter 2.4
"[...] Blondynka siedziała w salonie nad stertą ksiąg, które młodszy Winchester dla niej zdobył. Szukała kolejnych informacji na temat lekarstwa dla Madeline. Miała nadzieję, że lekarstwo nie będzie posiadało jakichś "haczyków", o których oni nie będą mieli pojęcia i sprawią, że brązowowłosej, nie daj Boże coś się stanie. Podskoczyła do góry słysząc dzwonek do drzwi, przez zamyślenie straciła czujność co się wokół niej dzieje. W wampirzym tempie pojawiła się tuż przed drzwiami, które otworzyła, a przed jej oczami ukazała się długo wyczekiwana przez nią uśmiechnięta osoba.
— Witaj, Caroline — usłyszała te dwa słowa, którymi zawsze była przez niego witana.
W końcu raczył się pojawić, był jedyną osobą, która mogła zdobyć to lekarstwo i miała nadzieję, że lada moment posiądzie je w swoje ręce, aby oddać je odpowiedniej osobie." 
Kategoria: Autorskie
Rozdział 46
"I wtedy rozległ się strzał.
Początkowo myślałam, że to dzieje się jedynie w mojej głowie. – do tej pory samo wspomnienie snu, w którym Daniel ginie, postrzelony przez jednego ze Strażników, wystarczyło, bym zapomniałam, jak się oddycha. Zrozumiałam jednak, że to prawda, kiedy pomiędzy drzewami dostrzegłam dziesiątki świateł.
Znaleźli nas.
Daniel okazał się być bardziej opanowany ode mnie. Jako pierwszy zrozumiał, co się dzieje. Bez słowa chwycił moją rękę i ruszył przed siebie, ciągnąc mnie za sobą. Biegliśmy razem, potykając się i klnąc pod nosem, jednak nie przystając ani na chwilę. Głosy za nami stawały się coraz bliższe i wyraźniejsze, co napędzało nas do dalszego maratonu. Oboje zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że nie mamy co liczyć na taryfę ulgową. Byliśmy zbiegami, poszukiwanymi. A ja dodatkowo niespełna dwadzieścia cztery godziny pozbawiłam kogoś życia. Nie było opcji, że potraktują nas łagodnie. Nie tym razem." 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz