30 maj 2016

[91] Pamiętnik 23.05 - 30.05

(c) Forain z unfaithful-heaven.blogspot.com

Nad przepaścią
Kategoria: Autorskie
Rozdział 4
[...]Rosie jednak nie zwróciła nawet najmniejszej uwagi na urodę mężczyzny. Jej szczególną uwagę przykuły oczy, które z czasem zabłysły czystym szkarłatem. Na początku sądziła, że to jej się przyśniło, jednak gdy zamrugała oczami, tęczówki nieznajomego nadal były czerwone.[...] Patrzyła na nie z zafascynowaniem. ,,Tamten facet miał takie same, chyba...’’ — pomyślała, przypominając sobie nieznajomego, z którym rozmawiała jego siostra.
Nie zauważyła, kiedy mężczyzna uśmiechnął się tajemniczo. Była tak zafascynowana jego oczami, że nie była w stanie ujrzeć takiego szczegółu. Dopiero gdy mężczyzna wymamrotał pod nosem niezrozumiałe słowa i odwrócił się na pięcie, by odejść, ujrzała to.
Tatuaż.
Taki sam miały osoby, które rozmawiały z Julie. Roseanne z wrażenia aż odebrało dech w piersiach. Po raz kolejny zaczęła zastanawiać się, kim były tajemnicze osoby i co robiły w Mieście Łez. Nigdy wcześniej ich nie widziała, a nie sądziła, że ktoś chciałby przeprowadzić się do miasta, w którym niemalże ciągle pada.
W miejscu, w którym jeszcze przed chwilą stał nieznajomy, została czarna, słabo widoczna mgła. Powoli zaczynała znikać i nim rozpłynęła się w powietrzu, Rosie ją zobaczyła, jednak była już tak bardzo słabo widoczna, iż pomyślała, że ma halucynacje.[...]
 
 Akademia Ciemności
Kategoria:Autorskie
Rozdział: 36
"Wzniosłam oczy ku niebu.
– Halo, niech ktoś zabierze tego zboczeńca tutaj! Ktoś mi podmienił chłopaka! – Zatkałam usta, ale było już za późno, bo Shane wyprostował się jak struna i przeszył mnie uważnym spojrzeniem.
Głupie, głupie, głupie i przeklęte usta!
Daniel powoli wypuścił powietrze z płuc.
– O cholera. Powiedziałaś to.
Zignorowałam walące z nadnaturalną prędkością serce i postanowiłam udawać niewiniątko.
– Powiedziałam co?
– No to. I jesteśmy udupieni.
– Przywykłam. Mam przesrane od dnia, w którym cię poznałam.
Daniel uśmiechnął się i lekko pochylił w moją stronę.
– Powtórz to, księżniczko. Dla mnie.
– Co? Że mam przesrane, bo się na ciebie napatoczyłam?
Daniel nie dał się wytrącić z równowagi.
– Nie, nie to. To wcześniej.
– Że jesteś zboczeńcem? – parsknęłam, zupełnie nieświadomie zmniejszając dzielący nas dystans.
– Blisko – wyszeptał, muskając opuszkiem palca moją dolną wargę, wciąż nabrzmiałą po wcześniejszych pocałunkach. – Znajdź synonim na zboczeńca, maleńka, i będziemy w domu.
Parsknęłam, choć krew buzowała w moich żyłach, doprowadzając mnie do stanu bliskiego omdleniu.
– Chłopak?
Daniel przymknął powieki i uśmiechnął się. W jego policzkach pojawiły się rozkoszne dołeczki.
– Jezu, jak to cholernie dobrze brzmi..."

Kategoria: Fan Fiction | Zmierzch
Rozdział 206 - 212
„[…]Jeszcze zanim dodałam coś więcej, zauważyłam, że jego oczy rozszerzyły się nieznacznie, tym bardziej, że nieznacznie odchyliłam szyję. Nie musiałam pytać, by wiedzieć, że najpewniej spróbuje mi odmówić, co bynajmniej nie znaczyło, że zamierzałam tak po prostu odpuścić. Podejrzewałam, że w domu w życiu by mi nie uległ, wyraźnie poirytowany koniecznością mieszkania z Rufusem pod jednym dachem, ale tutaj… Byliśmy sami, na dodatek we względnie bezpiecznym miejscu, więc nic nie stało na przeszkodzie. Co więcej, ufałam mu, być może nawet bardziej niż on sobie, ale to wydało mi się najmniej istotne. Wszystko sprowadzało się do tego, że chciałam mu pomóc i w gruncie rzeczy nie obchodziło mnie to, co miał na ten temat do powiedzenia.
Chciałam przesunąć się jeszcze bliżej, zamierzając wykorzystać niewielką przestrzeń do tego, żeby łatwiej nakłonić Gabriela do współpracy, kiedy z głębi uliczki doszedł nas cichy, aczkolwiek wyraźny hałas. Nie byłam pewna, co musiał oznaczać i co go wywołało, ale i tak momentalnie spięłam się, przenosząc wzrok na to, co było przed nami. Mój mąż również zesztywniał, w pośpiechu nachylając się do przodu i napinając mięśnie, by w razie potrzeby móc mnie bronić.
Nerwowo wysiliłam wzrok, bardziej stanowczo nachylając się do przodu.
Gdzieś w mroku zalśniła para intensywnie czerwonych, dzikich oczu.”


Kategoria: Autorskie
Rozdział 11 
„[…]– Tajemnicza istota z pradawnego rodu; sierp potęgi jej znakiem, śmierć partnerką w mroku… – zanuciła już dawno wyuczoną pieśń. W ostatnim czasie tych kilka linijek nie dawało jej spokoju, o czym zresztą już jakiś czas temu wspomniała Marco. – Córka Nightów jednak wróciła, nie?
Wampir uniósł brwi, nagle się spinając. Lana odniosła wrażenie, że nie mówił jej o czymś istotnym, jednak wydawał się być w tak specyficznym nastroju, że postanowiła darować sobie jakiekolwiek pytania.
– Wciąż sugerujesz, że…? – zaczął w końcu, więc energicznie pokręciła głową, nie zamierzając czekać, aż zbyt daleko posunie się w swoich przypuszczeniach.
– Jak nic nie sugeruję – zapewniła go pośpiesznie. – Co najwyżej uważam, że to ładnie się składa i że pewne osoby mogłyby dojść do wniosku, że ona może mieć z tym jakiś związek. Biorąc pod uwagę to, co mówiłeś o ciszy na zewnątrz, ryzykowałabym stwierdzenie, że dziewczyna już wywołała poruszenie, a to bardzo, bardzo niedobrze, jeśli wiesz, co takiego mam na myśli – wyjaśniła, Marco jednak wydawał się już jej nie słuchać, myślami będąc gdzieś daleko. – Ech, słyszałeś, co takiego…?
– Hm? Tak, tak… – przerwał jej zniecierpliwionym tonem.[…]”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz