(c) Sezam z unfaithful-heaven.blogspot.com
Kategoria: Autorskie
Rozdział 10„[…]Świetnie, więc jednak wariowała. Nic ponadto, więc tak naprawdę nie było powodów do niepokoju, prawda?
Wciąż o tym myślała, jednocześnie zmuszając się do tego, żeby z wolna otworzyć oczy. Poraził ją blask ustawionej na stole latarki, więc zamrugała kilkukrotnie, próbując przyzwyczai oczy do dużego kontrastu pomiędzy ciemnością a nawet tak sztucznym, nikłym światłem. Z wolna wstała, dochodząc do wniosku, że skoro już i tak nie miała co liczyć na to, że uda jej się coś jeszcze uprzątnąć, równie dobrze mogła skulić się na kanapie w salonie i spróbować zasnąć. W poniedziałek zamierzała zapytać Danielle o to, do kogo powinna zwrócić się w spawie prądu, zdecydowanie mają dość siedzenia po ciemku. W takim wypadku jedyną dobrą alternatywą wydawał się sen, nawet jeśli nie czuła się na tyle zmęczona, by móc ot tak zasnąć.
Podniosła się do pionu, zamierzając machinalnie już sięgnąć po latarkę, kiedy znowu to usłyszała. Tym razem głos wyraźnie rozbrzmiał w jej głowie, cudownie głęboki, kuszący i… na swój sposób hipnotyzujący… i…
Eveline, chodź… Chodź do mnie.[…]”
Kategoria: Fan Fiction | Zmierzch
Rozdział 65„[…]– Puść mnie – nie tyle poprosiła, co wręcz zażądała. Jej głos zabrzmiał dziwnie obco i władczo, w sposób, którego Alyssa nigdy wcześniej nie miała okazji u siebie usłyszeć…
No cóż, ona może nie, ale Ariana…
– Nie, póki nie wiem, co chcesz zrobić – oznajmił butnym tonem wampir, aż prosząc się o to, żeby mu przyłożyła.
– Widzisz te pnącza na budynku? Jedno moje słowo, a przysięgam, że zorganizują ci tutaj jesień średniowiecza – warknęła, w tamtej chwili czując, że faktycznie byłaby do tego zdolna.
– Grozisz mi? – zadrwił Carlos, ale coś w jego tonie dało jej do zrozumienia, że aż nazbyt dobrze wyczuwał zagrożenie.
Nie odpowiedziała tak od razu, dochodząc do wniosku, że jakiekolwiek wnikliwsze wyjaśnienia są zbędne. Oboje wiedzieli swoje, choć naturalnie ten uparty wampir był zbyt dumny, by przyznać się do jakichkolwiek obaw.
– Puść mnie, Carlos – powtórzyła, tym razem siląc się na o wiele łagodniejszy, spokojny ton.
Spojrzał na jej rękę, przez kilka kolejnych sekund wciąż trwając w uścisku i jakby chcąc podkreślić to, że nie pozwoli sobą dyrygować. Dopiero wtedy rozluźnił palce i zabrał dłoń, choć wyraźnie nie był z takiego stanu rzeczy zadowolony. Ramiona założył na torsie, po czym gniewnie zmrużył oczy, obserwując ją z taką wnikliwością i uwagą, że z miejsca poczuła się nieswojo.
– Z kim rozmawiam, co? – wypalił, kiedy już miała się od niego odwrócić. – Z Alyssą czy Arianą, której istnienia tak bardzo się wypierałaś?[…]”
Kategoria: Fan Fiction | Zmierzch
Rozdział 199-205„[…] Poczuła się dziwnie, kiedy po tym wszystkim oboje znaleźli się na chłodnym, wieczornym powietrzu, ale starała się o tym nie myśleć. Nie zastanawiając się nad tym, co robi, w pośpiechu chwyciła Damiena za rękę, po czym pociągnęła go za sobą, na oślep zmierzając ku znajomemu budynkowi. Babcia mieszkała nad antykwariatem, a Liz dobrze wiedziała, gdzie znajdowało się tylne, prowadzące do niewielkiej klatki schodowej wejście. Co prawda nie miała pewności, czy lubiąca przesiadywać do późna w sklepie Nina wróciła do mieszkania, ale…
Zdążyli zaledwie wejść na schody, kiedy Damien wyraźnie się spiął. Spojrzała na niego w panice, spodziewając się dosłownie wszystkiego – i to łącznie z oświadczeniem, że wyczuwał obecność Jasona albo… kogokolwiek innego – jednak nic podobnego nie miało miejsca.
W zamian Licavoli niespokojnie spojrzał ku góry, wprost na smukłą postać, która ze spokojem stała u szczytu schodów i… jak gdyby nigdy nic mierzyła w niego czymś, w czym Elizabeth w oszołomieniu rozpoznała naładowaną, w pełni gotową do natychmiastowego użycia kuszę.
Jakby tego było mało, śmiercionośna broń znajdowała się w rękach ni mniej, ni więcej, ale jej własnej babci.
– W tej chwili masz się odsunąć od mojej wnuczki, potworze.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz