(c) Forain z lost-souls-graphics.blogspot.com
Hej! Nie jestem pewna, kiedy ostatnim razem pojawił się poradnik, ale nie chciałam rzucać tematami, które byłby średnio interesujące. W sumie pisanie w eter też nie zachęca, choć na szczęście miałam kilka odpowiedzi zwrotnych prywatnie, co mnie cieszy – jeśli w jakimś stopniu to, co piszę, jest dla Was praktyczne, bardzo mnie to cieszy.W tym miejscu chciałabym raz jeszcze serdecznie powitać Jane, która dołączyła do naszego katalogu i wyszła do Was z nową, całkiem interesującą propozycją. Zachęcam do zapoznania się z jej postem powitalnym i dyskusji na temat nowego pomysłu, bo przecież każda nasza inicjatywa jest z myślą o Was ;) Post znajdziecie TUTAJ.Ja tymczasem przechodzę do tematu, który rozważałam już od dłuższego czasu, a pewne wydarzenia przed świętami utwierdziły mnie w przekonaniu, że jednak trzeba o pewnych sprawach pisać – przykre, ale prawdziwe, niestety. Nie będę rozwodzić się nad tym, co ostatecznie pchnęło mnie do napisania tej notki, bo nie o to chodzi, tak więc przejdźmy od razu do rzeczy.
O prawach autorskich słów kilka
Mam nadzieję, że każdy zdaje
sobie sprawę z tego, że tworząc cokolwiek – nieważne czy w grę
wchodzi rozdział opowiadania, zdjęcie, pracę plastyczną czy utwór muzyczny – ma
do efektu swoich starań pełne prawa. Według definicji chodzi o „wartość
intelektualną”, czyli w skrócie wszystko, co wyjdzie spod naszej ręki, że
tak się wyrażę. To Wy poświęciliście temu czas i w tym miejscu nie ma
znaczenia, jak bardzo wprawieni jesteście w tym, co robicie. Nie trzeba
być zawodowym pisarzem, grafikiem czy fotografem. Jako że jesteśmy na katalogu
opowiadań, będę odnosić się głównie do kwestii literackich, a więc
tekstów, niemniej te same zasady obowiązują praktycznie każdą dziedzinę
twórczości, dokumenty… Nawet to, co piszę teraz, objęte jest prawami
autorskimi, ponieważ to moje słowa – przynajmniej na tym etapie, bo później
zarzucę kilkoma cytatami, do których naturalnie podam źródła.
Podejrzewam,
że osobom tworzącym, łatwiej będzie to sobie wyobrazić, aczkolwiek wydaje mi
się, że każdy ma przynajmniej cząstkowe poczucie tego, że w zabraniu
czyjejś pracy bez pozwolenia coś jest nie tak. Kto z Was wyobraża sobie
skopiowanie partii tekstu albo nawet znalezienie zdjęcia czy gotowego rysunku,
by potem podpisać się pod nim swoim imieniem? „O, patrzcie, to moje dzieło”?
Podejrzewam, że większość tak jak i ja miałaby opór – i całe
szczęście, bo takie zachowanie to po prostu „kradzież”. Nie ruszamy cudzych
rzeczy, kiedy są materialne, więc dlaczego mielibyśmy to robić w takim
wypadku? No cóż, niektórzy nie mają oporów, wychodząc z założenia, że
skoro nikt nie czepia się o przekopiowanie kilku zdań do szkolnej
prezentacji, to dlaczego miałyby pojawić się pretensje o zrobienie tego
samego na blogu czy stronie? (Dziękuję Klaudii za to jakże trafne porównanie).
W tym
miejscu mogłabym się rozwodzić nad problemami, które wynikają z grafiką,
bo chyba tu zawsze pojawia się największa trudność i balansujemy gdzieś na
granicy praw autorskich. Niemniej zauważyłam, że teraz również szabloniarnie
dbają o prawidłowy sposób podawania źródeł do zdjęć i prac z których
korzystają. Dobrym przykładem jest Wioska Szablonów, która już jakiś czas temu
przerzuciła się na specjalne portale, oferujące darmowe grafiki z pełnymi
prawami do użytkowania. W przypadku tych, które znajdujemy przy pomocy
wyszukiwarek, sprawa jest trudniejsza, bo nie zawsze da się dotrzeć do
prawowitego właściciela. Abstrahując od tego, czy powinno się w takim
wypadku tych grafik używać, jeśli już to robimy, wypadałoby przynajmniej podać
źródło i liczyć z tym, że prawowity autor może nie życzyć sobie
wykorzystywania jego pracy – i w razie takich sygnałów to uszanować.
Niemniej sęk w tym, że do tej pory nie spotkałam w blogosferze
szabloniarki, która napisałaby „Patrzcie, to ja narysowałam/zrobiłam to zdjęcie”,
jeśli nie byłoby to zgodne z rzeczywistością.
Wracając do
głównego tematu, naprawdę bezczelnym i najzwyczajniej w świecie
głupim jest próba przywłaszczania cudzej twórczości. Nazywając rzeczy po
imieniu: to kradzież i zgodnie z prawem
jak najbardziej jest karalna.
Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych
Art. 116.01. Kto bez uprawnienia albo wbrew jego warunkom rozpowszechnia cudzy utwór w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w ust. 1 w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.3. Jeżeli sprawca uczynił sobie z popełniania przestępstwa określonego w ust. 1 stałe źródło dochodu albo działalność przestępną, określoną w ust. 1, organizuje lub nią kieruje, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 5.4. Jeżeli sprawca czynu określonego w ust. 1 działa nieumyślnie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.Źródło: KLIK
Co prawda trudno wyobrazić sobie ciąganie po sądach w przypadku opowiadania czy zdjęcia, ale nie zmienia to faktu, że gdyby ktoś był naprawdę zdeterminowany, jak najbardziej mógłby pociągnąć taką osobę do odpowiedzialności. Internet daje złudne poczucie anonimowości, ale wierzcie mi, że to tak nie działa. Zresztą wystarczy chwila zastanowienia, żeby samemu wyczuć, że niektóre zachowania są niewłaściwe. Żadne z nas nie chciałoby, by ktoś podpisywał się pod naszymi pomysłami albo czymś, czemu poświęciliśmy czas, więc dlaczego mielibyśmy robić to innym?
Z gwoli ścisłości
– te same zasady dotyczą również fan
fiction. Nie ma znaczenia czy praca jest od podstaw Wasza, czy może
inspirowana innym dziełem; stworzona na realiach świata, który wymyślił ktoś
inny. W tym przypadku zawsze (tak przynajmniej być powinno) wprost
podajecie oryginał; wystarczy spojrzeć na zakładkę z opowiadaniami fan fiction naszego katalogu, by
zobaczyć cały rząd kategorii odpowiednich poszczególnym książkom czy serialom.
Jak długo taki tekst nie służy zarobkowi, a autor nie próbuje
przywłaszczyć świata i nieswoich postaci sobie, ma rację bytu – i również
chroniony jest prawami autorskimi, więc bez obaw.
Skoro o kopiowaniu
mowa, warto zaznaczyć, że cytowanie to nie kopia, o ile podane zostają
odpowiednie źródła. Co więcej, do używania fragmentów nie jest wymagana zgoda autora:
Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych
Art. 29.1. Wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki rozpowszechnionych utworów lub drobne utwory w całości, w zakresie uzasadnionym wyjaśnianiem, analizą krytyczną, nauczaniem lub prawami gatunku twórczości.Art. 34.Można korzystać z utworów w granicach dozwolonego użytku pod warunkiem wymienienia imienia i nazwiska twórcy oraz źródła. Podanie twórcy i źródła powinno uwzględniać istniejące możliwości. Twórcy nie przysługuje prawo do wynagrodzenia, chyba że ustawa stanowi inaczej.
Tak czy
inaczej, istnieje spora różnica między cytowaniem a kopiowaniem. Idąc tym
tropem, można zacząć zastanawiać się, gdzie leży granica pomiędzy plagiatem a inspiracją.
Cóż, tutaj trzeba zdać się na wyczucie… Ale może zacznijmy od tego, czym w ogóle
jest inspiracja:
inspiracja1. «natchnienie, zapał twórczy»2. «wpływ wywierany na kogoś, sugestia»Źródło: KLIK
Na pewno
każdemu zdarzyło się, że po przeczytaniu książki, obejrzeniu sceny w filmie
czy nawet usłyszeniu piosenki, nagle powracała wena i pomysł na stworzenie
czegoś własnego. Tak powstało mnóstwo tzw. klisz,
które w mniej lub bardziej świadomy sposób powielamy. Ile skojarzeń nasuwa
się na samo stwierdzenie „pocałunek w deszczu” albo „miłosny trójkąt”?
Podejrzewam, że dziesiątki. Nie da się stwierdzić, kto tak naprawdę to
zapoczątkował, a porównywanie podobnych pod tym względem dzieł i posądzanie
ich autorów o plagiat, byłoby śmieszne. To tak, jakby w przypadku
naszego katalogu mieć pretensje do poszczególnych piszących o to, że
pojawia się motyw wampira i że te stworzenia piją krew.
Inna sprawa,
kiedy takich podobnych elementów zaczyna być zbyt wiele. Na to trzeba
szczególnie uważać, bo bardzo prosto zbytnio zainspirować się cudzą pracą –
często nieświadomie, ale to wciąż może podchodzić pod plagiat. To miłe, że
spodobała Ci się czyjaś wizja, ale to nie oznacza, że możesz ją zabrać do
siebie. Wspominałam wcześniej o wyczuciu, bo najczęściej właśnie dzięki
niemu orientujemy się, że coś jest na rzeczy. Uczucie déjà vu – podobne sytuacje, ale zapisane tymi samymi słowami. I jak
w większości przypadków machniemy ręką, bo przecież od groma jest historii
o podobnym schemacie, tak czasami podobieństwo jest tak wielkie, że
zaczynamy mieć poczucie, że pewna granica została przekroczona – zbyt wiele
wątków nakłada się na siebie, postacie wydają się znajome, choć mają inne
imiona, a za moment będziemy w stanie zabawić się we wróżbitę Macieja
i trafnie przewidywać, jak rozwinie się akcja…
Plagiat to
nie tylko kopia jeden do jednego – i warto o tym pamiętać.
Mogłabym
rozwodzić się dalej, bo to temat rzeka, ale nie widzę potrzeby, żeby dalej
przynudzać. Mam zresztą poczucie, że piszę o oczywistościach, ale – co
wspomniałam na początku – niedawno przekonałam się, że o takich rzeczach
jednak trzeba mówić. Przykre, ale prawdziwe. Jeśli komuś dałam do myślenia,
bardzo mi miło – taki miałam w tym cel. Jestem otwarta na wszelakie
przemyślenia i uwagi, bo nigdy nie byłam i nie będę ekspertem od tych
kwestii – piszę jedynie to, co wiem i co jestem w stanie poprzeć
konkretnymi artykułami. Na pewno warto znać choć podstawy, by ustrzec się przed
nieporozumieniami i ewentualnie ochronić swoją pracę, jeśli zajdzie taka
potrzeba. Zwłaszcza tego drugiego Wam nie życzę, ale gdyby jednak coś poszło
nie tak, to pamiętajcie, że nikt nie ma prawa tknąć Waszej pracy – nieważne jak
ją postrzegacie.
Na
pocieszenie dodam, że jeśli kopiują, to najpewniej znaczy, że warto – słaba
motywacja, ale choć trochę poprawi humor, kiedy aż gotuje się w środku
:)
Jeśli komuś udało się przetrwać całą tę moją pogadankę, to dziękuję i do zobaczenia w kolejnym poradniku – tym razem na bardziej przyjemny temat, mam nadzieję. Jeśli zaś kogoś zainteresował temat praw autorskich, zachęcam do przejrzenia artykułów TUTAJ. Ja na tę chwilę się żegnam i do napisania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz