28 lis 2016

[117] Pamiętnik 21.11 - 27.11


 Kategoria: Autorskie
Rozdział 17
„[…] – Będę miał dla ciebie zdanie… Twoje zdolności mogą nam się przydać, bo potrzebuję kogoś, komu łatwo będzie wniknąć w ludzką społeczność – stwierdził i zawahał się na moment. – Może przynajmniej raz te twoje zamiłowania do nauki okażą się przydatne – skomentował.
– Nie zapominaj, że sam chętnie wysyłałeś mnie na studia – warknął, po czym poderwał się z miejsca. Do tej pory błogosławił przynajmniej tych kilka lat, kiedy częściowo udało mu się wyrwać z tego miejsca i spod wpływu Williama, w zamian mogąc skoncentrować się na czymś tak przyziemnym, ale za to praktycznym, jak nauka. – Aczkolwiek nie ma problemu. Nie musisz mnie prosić… Bardzo chętnie wyjadę – dodał i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, szybkim krokiem ruszył w stronę dwuskrzydłowych drzwi biblioteki. – Będę gotowy przed zachodem słońca. Ach… Gdybyś miał mi coś jeszcze do powiedzenia, przyjdź sam. Chloe zaczyna mnie nudzić – dodał, nie zamierzając szczędzić sobie złośliwości.
Zaraz po tym wyszedł, demonstracyjnie zatrzaskując za sobą drzwi.”
 Kategoria: Autorskie
Rozdział 31
„[…] – Proszę bardzo. – Lana obrzuciła ją wymownym, przenikliwym spojrzeniem. Było coś niepokojącego w wyrazie jej oczu – zbyt głębokich, zbyt bystrych i zdecydowanie zbyt… – Przyda ci się.
– Co…? – wyrzuciła z siebie na wydechu, tępo wpatrując się w naczynie. Przede wszystkim chciała się upewnić, że płyn…Cóż, nie będzie gęsty i w kolorze, który mógłby świadczyć tylko jedno.
– To melisa – rzuciła Lana takim tonem, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. – Swoją drogą, miło w końcu poznać, ale o tym za chwilę… Och, Marco, dziewczyna ci krwawi – dodała niemalże beztrosko, po czym bezceremonialnie odwróciła się na pięcie. Coś w jej ruchach dało Eveline do zrozumienia, że najwyraźniej oczekiwała, że za nią pójdą. – Podziękujecie mi później.  […]”
  Kategoria: Fan Fiction | Zmierzch 
KSIĘGA VII: 14 – 20
„[…]Chciałam się do czegoś przydać, ale nie byłam w stanie się do tego zmusić, tak jak i nie potrafiłam oswoić się z zaistniałą sytuacją. To było coś zupełnie innego niż walka z nowo narodzonymi wampirami, wspieranymi przez wilkołaki telepatami czy nawet masakra, której doświadczyliśmy, kiedy udało nam się doprowadzić do tego, żeby Isobel wycofała się z miasta. Tym razem w grę wchodziło coś o wiele bardziej niebezpiecznego i na swój sposób mrocznego, ale mimo usilnych starań nie potrafiłam nazwać tego słowami.
Aż wzdrygnęłam się, kiedy Carlisle bez jakiegokolwiek ostrzeżenia ruszył się z miejsca. Odprowadziłam go wzrokiem, co najmniej zaskoczona tym, że tak po prostu ruszył w stronę drzwi, zdenerwowany w stopniu, o który do tej pory bym go nie podejrzewała. Podobnie zareagował, kiedy Isabeau całe lata wcześniej uświadomiła nas, że Lawrence żyje i ma się dobrze, stojąc za zamieszaniem z „Zespołem Uderzeniowym”, ale wtedy nie było to aż do tego stopnia gwałtowne.
– Carlisle… – rzucił niemalże łagodnym tonem Edward, ale wampir nawet na niego nie spojrzał.
– Idę poszukać córki – oznajmił spiętym tonem. – Demony podążają za Eleną, a my siedzimy tutaj. Nie wmówicie mi, że to normalne.
Nie dodał niczego więcej, a chwilę później wszyscy wyraźnie usłyszeliśmy trzask zamykanych w zdecydowanie niedelikatny sposób drzwi.[…]”
 Kategoria: Fanfiction | Crossover
Chapter 2.5
[...] Brązowowłosa opowiedziała mu wszystko czego się dowiedziała. Począwszy od lekarstwa, a skończywszy o wiadomości, że to Damon jest mordercą jej rodziców, a zarazem jej samej. Owszem, czuł w sobie złość na brata, ale nie chciał, aby to było powodem do zabicia go. Rozumiał gniew Madeline... Rozumiał także to, że nie chciała być dłużej wampirem. Pragnęła być na nowo śmiertelną, tak jak i on. Zgodził się, aby oddać właśnie jej lekarstwo. On już przeżył tyle lat, więc może przeżyć kolejne... Ona ma jeszcze szanse na ułożenie sobie życia, założyć rodzinę, mieć dzieci. Chciał jej szczęścia.
— Damon jest jaki jest, ale wątpię w to, że to właśnie on jest Twoim stwórcą — powiedział.
— Wszystko na to wskazuje... Nie mogę mu tego podarować, rozumiesz? — spojrzała na niego, ale on tylko ją przytulił, bo zabrakło mu słów na to wszystko.
Ma czas do jutra, aby sobie to wszystko poukładać i starać się uratować sytuację. [...]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz