(c) Forain z lost-souls-graphics.blogspot.com
Witam!
Dawno mnie tu nie było z żadnym wywiadem, jak i innym postem na Katalogu, za co serdecznie przepraszam. Ostatnio jestem bardzo zabiegana i ledwo znajduję czas na to, żeby zajrzeć na skrzynkę i sprawdzić, czy wszystko w porządku. Mam nadzieję, że niedługo to się zmieni, chociaż na razie nic na to nie zapowiada.
Przybywam dzisiaj do Was z kolejnym już wywiadem z naszą Nessą. Nessa wygrała plebiscyt na najpopularniejszego autora na naszym katalogu i częścią jej nagrody jest wywiad, który swoją drogą jest już trzecim, który zgodziła się udzielić na łamach naszego Katalogu. Dla mnie było to nie lada wyzwaniem, nad pytaniami zastanawiałam się bardzo długo i mam nadzieję, że ten wywiad nie będzie za bardzo podobny to poprzednich przez nią udzielanych.
Serdecznie zapraszam do lektury!
Z: Długo myślałam nad tym, o co cię tu zapytać i mam nadzieję, że obie
będziemy zadowolone z przebiegu tej rozmowy. Może więc pierwsze pytanie. Jak
dowiedzieliśmy sie z poprzednich wywiadów, masz już bardzo długi "staż", a
niedawno stuknęła ci piąta rocznica twojego najdłuższego opowiadania. Jak ty to
robisz, że nadal trwasz i nie tracisz weny? Niektórzy poddają się po jakimś
czasie, a ty nadal jesteś. Jak ty to robisz?
N: W takim razie dziękuję, że w ogóle chciało Ci się poświęcić czas na
przemyślenie tego wywiadu – podejrzewam, że ułożenie nowych pytań nie było
proste :) Cóż, tak, piszę długo i właściwie codziennie. Jeśli mam być szczera,
jak widzę stwierdzenie „brak weny” to wywracam oczami, bo nigdy czegoś takiego
nie zaznałam. Sądzę, że ludzie, którzy się poddają, albo nigdy tak naprawdę nie
mieli pomysłu na to, co piszą, albo mają bardzo małą wiarę w siebie.
Zniechęcenie przychodzi i spotyka każdego, prędzej czy później. To zwykle stan
przejściowy, ale bardzo wiele osób niestety nie daje sobie okazji na to, by
przekonać się, że zniechęcenie mija. To, że czasami wydaje się nam, że piszemy
bezsensownie albo że pomysł mija się z pierwotnym założeniem, jest naturalne i
nie oznacza, że ostateczny efekt jest zły (:
Z: Mam nadzieję, że nie zanudzę swoimi pytaniami :) Tutaj się z Tobą
zgodzę, chociaż czasami jesteśmy dla siebie za bardzo krytyczni i prawie na
początku od razu skazujemy się na porażkę. Myślę, że brak odzewu tutaj ma do
powiedzenia i już nie jednego zniechęcił do tego, co robił. Niektórzy piszą dla
popularności, wielu komentarzy i poklasku, a na każde słowa krytyki reagują
oburzeniem. A jak było to u ciebie? Piszesz szmat czasu, sama kiedyś, z czystej
ciekawości odwiedziłam twoje opowiadania i przeczytałam ich fragmenty, w
których widać progres, jaki poczyniłaś. Czas robi wiele, szczególnie tyle
czasu, niemniej nie wszyscy są tak wytrwali. Gdyby ktoś zapytał cię o złoty
środek, jak nabrać wprawy w pisaniu, to co byś odpowiedziała? Bo ile osób, tyle
sposobów, więc myślę, ze dużo osób byłoby ciekawe twojej opinii na ten temat :)
N: Nie raz rozmawiałam z osobami, które miały kryzys i wydawały się bardzo
zaskoczone tym, że mogłabym rozumieć, jak to działa. To najczęściej bierze się
z tego, że jako autorzy, mamy w głowie konkretny wygląd sceny, którą chcemy
przekazać, ale nie zawsze to wychodzi – coś się zmieni, zabraknie słów,
wszystko się zmienia… Czujemy się rozczarowani i nie rozumiemy, jak czytelnicy
mogą się zachwycać – tyle że oni nie siedzą nam w głowach i nie wiedzą, że
istnieje jakaś „lepsza wersja” w naszej głowie. Ale z doświadczenia wiem, że po
czasie warto wrócić do takich niezadowalających początkowo fragmentów czy
rozdziałów, a po przeczytaniu nagle zauważymy, że są dobre :)
Jeśli chodzi o pisanie
dla komentarzy, poklasku i czytelników, wielki oburz na jakiekolwiek słowa
krytyki… Mój Boże, nie. Szczerze powiedziawszy, wręcz takimi osobami gardzę, bo
to tak nie działa. Piszesz, bo to Twoja pasja, lubisz to i chcesz, czy może dla
tony lukru, często fałszywego, bo ludzie nie raz piszą całe wypracowania z
pochwałami, by zachęcić do wejścia do siebie? Sama zawsze pisałam dla siebie,
bo to kawałek mnie – coś, co sobie ukochałam i bez czego nie wyobrażam sobie
dnia. Jeśli do tego udaje mi się uszczęśliwić przynajmniej jedną osobę, jestem tym
bardziej wdzięczna, bo to olbrzymia satysfakcja wiedzieć, że komuś poprawiło
się humor. Wyjątkowym uczuciem nie jest setka komentarzy i obserwatorów z
fałszywymi pochlebstwami, ale choćby jeden szczery czytelnik, który w równym
stopniu, co i my, jest w stanie pokochać stworzoną przez nas historię – coś, co
początkowo było tylko nasze.
I to jest właśnie ten
złoty środek, tak sądzę. Zawsze uważałam, że pisanie to trochę samolubne
zajęcie. Jeśli zadowolimy siebie, wtedy jakiekolwiek statystyki przestaną mieć
znaczenie. Poza tym warto zapamiętać, że nic nie uczy lepiej niż krytyka.
Zamiast się rzucać, że ktoś „śmiał” napisać nam, co robimy źle albo jak odbiera
naszą historię, o wiele lepiej jest podziękować i wyciągnąć wnioski. Sama do
tej pory zawsze cieszę się bardziej z komentarza z krytyką niż pochwałami, choć
i za te drugie jestem wdzięczna :) Poza tym pisanie to nie wyścig, ale pasja.
Jak długo robi się to z przyjemnością, tak długo ma to sens.
Z: Dobrze jest mieć kogoś, kto zrozumie wątpliwości i wesprze w kryzysowym
momencie, kiedy brak weny czy pojawiają się inne komplikacje, którym nie
jesteśmy w stanie zapobiec. Szkoda, że nie którzy nie mają takiego podejścia
jak ty i potrafią zrobić burzę o coś, co tak naprawdę nie jest tego warte.
Unoszenie się czasami jest niepotrzebne, ale niektórzy tego i tak nie
rozumieją, a sprawę rozwiązać można na mnóstwo sposobów. Teraz mam do ciebie
pytanie, które raczej się jeszcze nie pojawiło w naszych wywiadach - co sądzisz
o zawieraniu znajomości przez Internet? Wielu autorów rozmawia ze swoimi
czytelnikami, zaprzyjaźnia się i nie raz zdarza się, że w ten sposób zawiązują
sie przyjaźnie na bardzo długi czas. Chociaż z drugiej strony istnieje to
niebezpieczeństwo, że nie wszystko jest takim, jakim sie wydaje. Jak to jest u
ciebie? Co sądzisz o tym wszystkim?
N: Jeśli osoby się unoszą i nie potrafią zaakceptować krytyki, to
pozostaje mieć nadzieję, że kiedyś z tego wyrosną. Czasami to oczekiwanie na
cud, ale w niektórych sytuacjach się sprawdza, a autorzy zaczynają rozumieć, że
w ten sposób mogą się rozwijać, bo w końcu trudno ruszyć do przodu i stać się
lepszym w tym, co się robi, jeśli trwa się w przekonaniu o swojej bezbłędności
i tym, że ludzie piszą nieprzychylne rzeczy, bo nam zazdroszczą. Jasne,
zdarzają się hejty, ale coraz częściej wiele osób stawia je na równi z krytyką
– napisz, że coś jest nie tak, a wyjdziesz na bezdusznego, zazdrosnego hejtera
z problemami. A to bardzo przykre.
Och, znajomości przez
Internet… Szczerze powiedziawszy, w życiu prywatnym jestem osobą bardzo
nieśmiałą i zamkniętą w sobie. Zwykła rozmowa bardzo mnie stresuje, nie
wspominając o konieczności spojrzenia w oczy. To bardzo utrudnia nawiązywanie
znajomości w życiu codziennym, tym bardziej, że dla wielu osób niepojętym jest
to, że ktokolwiek może czuć się wręcz sparaliżowany na myśl o podejściu i
zaczęciu swobodnej rozmowy o czymkolwiek (: Więc w naturalny sposób zaczęłam
preferować właśnie kontakt przez Internet – właśnie przez pisanie poznałam
kilka cudownych osób, które stały mi się bliskie i na które mogę liczyć. Jeśli
jest się ostrożnym, spokojnie można pozwolić sobie na odrobinę zaufania i
budowanie relacji w ten sposób. Początkowo może się wydawać, że to nic
nieznaczące rozmowy – ot literki na ekranie… Ale z częścią poznanych w ten sposób
osób utrzymuję kontakt telefoniczny. I to bardzo pomaga się przełamać, a ja
długie godziny potrafię spędzać podczas rozmów w ten sposób. Co więcej, ten rok
był dla mnie o tyle przełomowy, że w tym roku pierwszy raz od czterech lat
znajomości na żywo widziałam się z osóbką, którą uważam za najlepszą
przyjaciółkę – Gabrysią, w sieci u nas na katalogu znaną jako Ice Queen, Tak
więc można :D Kontakt z czytelnikami też polecam, bo to ważne, by łamać ten
dystans autor-czytelnik. Tak można poznać cudowne osoby, a kiedy ludzie sami
zaczynają do Ciebie pisać z prośbą o to, by po prostu Cię poznać… Cudowna
sprawa.
Z: Niestety, ale hejt jest teraz praktycznie codziennością, spotykamy się
z nim praktycznie na każdej płaszczyźnie życia. Niektórzy na szczęście odróżniają
hejt od krytyki, co jest bardzo pocieszające, jednak kiedy pojawia się hejt,
pojawiają się też i wątpliwości... Jak sobie radzić z hejtem? Wiele osób sie
nad tym zastanawia i czy ty kiedykolwiek się z nim spotkałaś? Niestety, ale
czasami trudno sie przełamać, a i w Internecie niektórym o to trudno. Tym
bardziej cieszę się, że w Twoim przypadku było inaczej i udało ci sie zawrzeć
wspaniałe znajomości że wspaniałymi ludźmi. Oby tylko takich więcej :)
N: Dziękuję bardzo za miłe słowa :) Jak los da, będzie ich więcej, choć
jestem bardzo zadowolona z osób, które otaczają mnie teraz. Tu znów jest w
mojej opinii tak, jak z czytelnikami – lepiej mieć jednego czy dwóch szczerych
przyjaciół niż wielu, którym nie można zaufać.
Hejt… jest poniżej
poziomu, więc jeśli się zdarza, nawet nie reaguję. Jak to się mówi, nigdy nie
należy się kłócić z głupim, bo najpierw sprowadzi do swojego poziomu, a potem
pokona doświadczeniem. Po co mi to? =P
Z: Mam nadzieję, że będzie ich zdecydowanie więcej. W sumie po co się
denerwować. ;) Grunt to właściwie rozróżnić od siebie te dwie rzeczy, a reszta
pójdzie już z górki. Teraz pozwolisz, że przejdziemy już do pytań dotyczących
bardziej twojej twórczości, bo myślę, że czytelnicy, zwłaszcza ci nowi będą
zainteresowani właśnie tą częścią :) Jak można sie dowiedzieć, siedzisz w
tematyce fantastycznej, prowadzisz zarówno opowiadania fanowskie, jak i dwa
swoje autorskie, stosunkowo od niedawna, jeśli pamięć mnie myli. Moment
rozpoczęcia autorskiego opowiadania był długo planowany czy raczej
spontaniczny?
N: O tak, wszystko przyjdzie z
czasem :)
Jeśli chodzi o moją
twórczość, to wszystko się zgadza – niedawno zaczęłam autorskie, z czego jedno
jest w zasadzie przerobionym fanfikiem, bo popełniłam błąd decydując się na
taką formę. Nigdy nie piszę spontanicznie. Mam na myśli to, że nawet jeśli
pomysł powstanie w przypływie chwili – takie są najlepsze, tak sądzę – to nie
wprowadzę go bez przemyślenia, bo wtedy po prostu nie wyjdzie. Co z tego, że
mam zamysł na rozdział czy dwa, jeśli potem zabraknie mi chęci i wiedzy o tym,
jak chcę to dalej poprowadzić?
Moja autorska historia –
Forever you said – czekała jakieś sześć lat, więc projekt powstał jeszcze przed
tym, jak na poważnie wzięłam się za którekolwiek z aktualnie prowadzonych FF.
Perełka dopieszczana przez długi czas na którą dopiero w tym roku poczułam się
naprawdę gotowa :)
Z: Planowanie z pewnością jest dobre, jednak spontaniczność też nie jest
chyba taka zła, jednak myślę, że równowaga jest kluczem do wszystkiego. Czasami
coś uda się udoskonalić i wychodzi jeszcze lepiej :) Sześć lat to szmat czasu.
Myślę, że czytelnicy z pewnością ją docenią, jak inne twoje opowiadania, co
zresztą widać po organizowanych na naszym katalogu konkursach czy plebiscytach.
Jak się czujesz, kiedy czytelnicy w taki sposób doceniają Twoją pracę?
Komentarze to jedno, a konkursy drugie...
N: Nie, właśnie niekoniecznie. Spontaniczność jest dobra, bo wtedy lekko
się pisze, ale trzeba być naprawdę głupim, by wrzucić bez przemyślenia coś, co
stworzyło się pod wpływem chwili. Okej, jest pomysł – wrzucamy go i co? I nagle
okazuje się, że nie mamy planu jak poprowadzić go dalej. Albo gryzie się nam z
tym, co sobie zaplanowaliśmy, napisaliśmy wcześniej i cały dotychczasowy
szkielet po prostu się wali. Jeśli już, to trzeba być gotowym na eksperymenty –
nie trzymać się sztywno planu, bo jeśli pojawia się lepsze rozwiązanie, czasami
warto się nim zasugerować i zmienić nawet połowę pierwotnego zarysu. Ale tylko
wtedy, gdy ma to sens, a nie pod wpływem jednorazowego impulsu.
Jeśli chodzi o „Forever yous said”, to zostało przyjęte w zaskakująco
pozytywny sposób, co już teraz mnie dziwi :D To coś, co było we mnie długo, a mnie
zawsze robi się cieplej na sercu, kiedy widzę pozytywne opinie albo gdy dostaje
wiadomości z przypomnieniami, że rozdziału nie było już dość długo (co często
nie jest prawdą =P). W zasadzie to jest historia z którą wiążę pewne plany, bo
pewne osóbki zachęcają mnie do porozsyłania tego po wydawnictwach, ale na razie
trudno mi cokolwiek planować, tym bardziej, że to dość trudne do zrealizowania.
Sam plebiscyt również mnie zaskoczył i bardzo dziękuję wszystkim, którzy z
jakiegoś powodu głosowali na mnie – w ogóle nie brała tego pod uwagę. Niemniej,
jeśli mam być szczera, konkursy to dla mnie tylko dodatek. Tak naprawdę liczą
się dla mnie opinie czytelników, również krytyka, niejednokrotnie wyrażana nie
poprzez komentarze, ale prywatną rozmowę. Ten kontakt ma dla mnie znaczenie, bo
jednak wynik głosowania czy liczba komentarzy, wyświetleń… To tylko statystyka,
która w wielu wypadkach nie znaczy nic :)
Z: Pozytywne opinie z pewnością dodają skrzydeł. Niestety my i nasze zajęcia jesteśmy trochę
samolubni, że czasami potrzebujemy poklasku, żeby poczuć się docenionym. A i
myślę, że propozycje czytelników, abyś spróbowała
zrobić coś więcej niż publikowanie na blogu nie są bezpodstawne ;) Warto spróbować, a jeśli ma się odpowiednie
wsparcie, wszystko staje się łatwiejsze :)
Osoby, które cię
znają widzą, że doskonale godzisz pisanie z życiem codziennym. Jak nie trudno
się dowiedzieć, studiujesz i jak udaje Ci się to wszystko pogodzić? Bo mimo
wszystko napisanie rozdziału zajmuje trochę czasu, a na Zagubionych w czasie
nowa część pojawia się prawie codziennie.
N: Poklasku? Nie, co podkreślam od dłuższego
czasu w swoich odpowiedziach. Tu nie chodzi o poklask w żadnej formie, bo ten w
wielu wypadkach nie wnosi ze sobą nic. Dziesięć komentarzy o treści „super” to
też poklask, a jednak bez chwili wahania bym je usunęła – bo taka osoba prawie
na pewno nawet nie pokusiła się o to, żeby przeczytać.
Dziękuję bardzo Na pewno spróbuję, tym bardziej, że
to wsparcie jest – i to w naturalny sposób sprawia, że jestem coraz pewniejsza
tego, żeby spróbować. Czas pokaże, co z tego wyjdzie.
Publikuję codziennie – nie prawie, bo
sytuacje, w których nie jestem w stanie nic dodać, zdarzają się naprawdę
sporadycznie. Nie wydaje mi się, żeby pogodzenie studiów z pisaniem miało być
trudne. Napisanie rozdziału zajmuje raptem półtora godziny. Wszystko tak
naprawdę zależy od dobrego planu dnia i tego, co się pisze, bo jeśli ma się
pomysł na historię, znalezienie odrobiny czasu na napisanie chociaż fragmentu
to żadne wyzwanie :)
Z: Może troszkę źle się wyraziłam. Nie raz przeglądając różnego rodzaju opowiadania, poszukując opowiadań o tematyce
fantastycznej spotkałam się z fenomenem pisania dla popularności i szczerze, to
dla mnie jest on niezrozumiały. Pochwała jest przyjemna i podnosi na duchy,
jednak, tak jak wspomniałaś, krótkie, nieraz wyrażone jednym słowem wrażenie na
temat rozdziału, nad którym spędziło się trochę czasu, żeby był idealny to
trochę mało, tak delikatnie mówiąc. Więc gdybym była na miejscu autora, pewnie
też zachowałabym się tak jak ty :)
Cóż, ja mam
nadzieję, że może jednak się zdecydujesz i kiedyś wydasz swoją książkę. Może
nawet ktoś z nas trafi na nią w księgarni i nawet na początku się nie
zorientuję, że to Twoje dzieło. Na początku, bo z czasem pewnie przyszłoby
zrozumienie. Ale to tylko takie moje gdybanie, niemniej może kiedyś coś z tego
się spełni.
Och, nie wątpię.
Zresztą widać, że jesteś osobą bardzo wszechstronną - piszesz własne opowiadania, do tego
tworzysz do nich własne szablony, a nawet zwiastuny. Chociaż nie tylko do
swoich, jak udało mi się zorientować :) Osobiście jestem pod wrażeniem i tak zastanawiam się, czy czasami nie
dopadały cię takie chwile, że jednak to troszkę za dużo.
N: Nie ma chyba nic gorszego
niż świadomość, że ktoś próbuje Cię oszukać, a tak często bywa z osobami, które pojawiają się
tylko po to, by liczyć na wzajemność. Inaczej patrzę na osoby, o których wiem,
że nie lubią pisać długich komentarzy albo źle czują się z wyrażaniem swojej
opinii. I wtedy nawet słowo dla mnie znaczy wiele. Ale zwykle da się wyczuć,
kiedy ktoś historii nie tknął i przychodzi ze spamem – pisanie ogólników, które
można dopasować do każdej historii, jest dość wymowne, a autorzy wcale nie
cieszą się z tego, że mają o jedną cyferkę więcej w statystykach :D
Czas pokaże, co wyjdzie z tych moich planów,
ale jestem wdzięczna za pozytywne słowa. Nawet jeśli nie wszystko ułoży się
tak, jak bym chciała, mam satysfakcję z tego, że publikuję dla ludzi, bo od
samego początku o to mi chodziło :3
Heh, jestem informatykiem =P A kreowanie stron
internetowych i grafiki to ta część mojego zawodu, dla którego w ogóle chciałam
pójść w ten kierunek. Bawiłam się tym już w podstawówce, tak jak i filmami,
więc to taka przyjemna pasja, którą mogę połączyć z pisaniem. Nie czuję się
przytłoczona, bo robię to tylko wtedy, gdy mam wenę. Nie działam na zamówienie,
a jak już tworzę coś dla innych, to tylko wtedy, gdy chcę i wiem, że zajmę się
tym równie rzetelnie, co i wtedy, gdy przygotowuję coś dla siebie. Dlatego
podziwiam szabloniarki i zwiastuniarki, które są w stanie działać na zamówienie
– ja nie umiem, tak jak i nie potrafię zmusić się do przyjęcia każdej tematyki :)
Z: Nie wszyscy
przychodzą ze szczerymi zamiarami, niestety. Ale taki jest już nasz los.
Dziewczyna na
informatyce to podobno prawdziwy fenomen. Sama widzę to poniekąd po swojej
szkole, gdzie w klasie z nakierowaniem na informatykę liczba dziewczyn do
chłopców jest zatrważająco mała. Ale jeśli sprawia
to przyjemność, to warto się realizować w swoich pasjach. Sama nie lubię, kiedy
ktoś mi narzuca określoną tematykę, więc doskonale cię rozumiem - dopasowanie
się czasami jest niezwykle trudne :/
Powoli zmierzając
już do końca naszej rozmowy mam dla ciebie pytanie dotyczące Twoich opowiadań
- z którym z nich utożsamiasz się
najbardziej i dlaczego? Niby każde z nich jest różne i każdemu się poświęcasz,
jednak któreś z pewnością zajmuje szczególne miejsce. Każdy, kto by się nad tym
zastanawiał, wskazałby inne opowiadanie, sama postawiłabym na Forever you said,
chociaż Zagubieni w czasie nie jednej osobie nasuwają się na myśl :)
N: Niestety, ale trzeba się do tego przyzwyczaić. Czasami najtrudniejsze
jest to, by ufać ludziom, bo przez złe doświadczenia łatwo się do nich
zniechęcić. Ale z doświadczenia wiem, że warto każdego traktować indywidualnie
:)
Może nie aż tak wielki
fenomen jak kiedyś, kiedy istniał wyraźni podział na zawody damskie i męskie,
ale na pewno coś w tym jest :D Niemniej
zawsze warto robić to, co się lubi i nie bać się zmian. Chyba nikt nie lubi narzuconej
tematyki, co zresztą często serwuje nam szkoła, więc przynajmniej w pasji mam
wybór.
Szczerze? W moich
historiach nie mam faworyta. Każda jest moja, każdej się poświęcam, każda jest
da mnie ważna. To, że na „Zagubionych w czasie” piszę codziennie wynika z tego,
że historia jest długa, a ja chcę mieć pewność, że uda mi się ją skończyć.
Teraz, póki mam czas i energię, bo nie wiem, co przyniesie przyszłość. Tak więc
żadna nie zajmuje szczególnego miejsca, bo wszystkie są częścią mnie i przy
każdej czuję tą samą przyjemność z pisania :)
Z: Grunt to pozytywne myślenie ^^ Jeśli mamy siłę i energię, to dlaczego nie?
Zresztą, czasami odnoszę wrażenie, że mimo wszystko nie warto przejmować się
opinią innych i należy to, co mamy do zrobienia.
Och, nie wątpię. Mam nadzieję, że czuć przyjemność z pisania będziesz
już zawsze :) Już kończąc naszą rozmowę
może zdecydujesz się zdradzić swoje plany na przyszłość dotyczące Twoich
opowiadań? Oczywiście nie jest to obowiązkowe, zresztą, jak już czytelnicy
wiedzą, chociażby z ostatnich wywiadów, nietrudno o
takie szczegóły, ale może mimo wszystko coś nam zdradzisz? Myślę, że akurat w
Twoim przypadku na pewno jest coś, co ich zaintryguje ;)
N: W kwestii opinii innych,
to największym wyzwaniem jest selekcjonowanie tych uwag, które faktycznie pomogą nam
się rozwinąć od tych, które są jedynie sugestią – innym spojrzeniem, które
warto wziąć pod uwagę, by mieć obraz tego, jak odbierają nas czytelnicy, ale
niekoniecznie uważać to za konieczność do wprowadzenia jakichkolwiek zmian :3 Wiadomo,
jeśli chodzi o błędy językowe czy logiczne, ciężko tam dyskusje. Inaczej jest z
akcją, bo w tym wypadku dróg może być wiele, a ostateczna decyzja należy do
autora :D
Również mam taką nadzieję :) Jeśli chodzi o moje opowiadania… To co ja
mogę powiedzieć, jeśli chodzi o przyszłość? Stopniowo zmierzam do zakończenia
„Cieni Przeszłości”, zresztą tak jak aktualnej księgi na „Zagubionych w
czasie”. W przypadku autorskich, zdradzenie czegokolwiek byłoby zbrodnią na tym
etapie =P Mogę dodać, że mam już w planach kolejny projekt, „Jane Doe” – coś
nowego, krótkiego i… wyjątkowego, jak sądzę. Swoisty eksperyment, ale czas
pokaże, co mi z tego wyjdzie :3
Z: Ta umiejętność z pewnością jest trudna,
niemniej myślę, że z czasem wykształci się u autorów, a wtedy zdecydowanie wiele im ona da :)
Dziękuję Ci jeszcze raz za rozmowę. Mam nadzieję, że wszystkie Twoje
plany jak i inne rzeczy, o których rozmawiałyśmy się ziszczą, a i czytelnicy
będą zadowoleni z efektów naszego spotkania :)
N: Ja również dziękuję.
Szczerze mówiąc, do tej pory nie udzielałam tak ciekawego wywiadu – kolejne
interesujące doświadczenie ^^ No i raz
jeszcze dziękuję tym, którzy na mnie głosowali – to niesamowite i niezwykle
motywujące!
No to by było na tyle... Mam nadzieję, że wywiad przypadł Wam do gustu. Wyszedł bardzo obszerny, niemniej myślę, że nie działa to na minus, ale wręcz przeciwnie. Nessa zdradziła nam dużo rzeczy o sobie, o swoich opowiadaniach. Dajcie koniecznie znać, co Wy o tym sądzicie!
Pozdrawiam,
Zakręcona
Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że wyszło aż tak obszernie :V Ale to dobrze, tak sądzę – to była długa, przyjemna rozmowa, za którą bardzo dziękuję. W moim przekonaniu odwaliłaś kawał dobrej rozmowy – gdyby pytania nie były dobre, nie wyszłoby aż tak długo :D
OdpowiedzUsuńRaz jeszcze dziękuję – i za wywiad, i za wszystkie głosy. Cudowne doświadczenie <3
Nessa.
To ja dziękuję <3 Może kiedyś będzie okazja, żeby przeprowadzić kolejną wspaniałą rozmowę ;3
Usuńliczę na więcej sąd i wywiadów bardzo lubię sondy pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW miarę możliwości postaram się, aby było ich więcej ;)
UsuńBaaardzo świetny wywiad. Z ogromną przyjemnością przeczytałam, a jak dotarłam do końca to się zdziwiłam, że to już tyle i mowa końcowa. :< No nic, zawsze będę mogła jeszcze raz przeczytać. :3 Nie zrobiłam tego prywatnie, ale mogę tutaj pogratulować słusznej wygranej w ankiecie. ^.^ No i nie spodziewałam się zobaczyć w wywiadzie wzmianki o sobie *rumieni się*. Chociaż było krótko to i tak świetnie. <3
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetny wywiad i z chęcią poczytałabym więcej wywiadów z Justyną. Pytania świetne, odpowiedzi również, więc nic dziwnego, że człowiek łaknie więcej. :3
Dziękuję za miłe słowa :) Może kiedyś w przyszłości pojawi się jeszcze jeden wywiad z Nessą, kto tam wie ;)
Usuń