19 wrz 2016

[107] Pamiętnik 12.09 - 19.09



Kategoria: Autorskie
Rozdział 11
"Pierwsze co poczułam to straszliwy chłód, który przenikał przez każdą część mojego ciała, a gdy otworzyłam oczy zobaczyłam nad sobą małe światełka. Były ich miliony. W pierwszej chwili myślałam, że to świetliki, no bo przecież co innego może się tak szybko poruszać, jednak po chwili gdy zmysły wszystkie powróciła zorientowałam się że to nie świetliki ale gwiazdy i to nie one się poruszają, tylko ja jestem przez kogoś niesiona. Uniosłam lekko głowę aby zobaczyć kto to. Zdążyłam jednak dostrzec kolor ciemnych oczu zanim oczy zaszły mi mgłą.
Nim jednak zdołam zorientować się gdzie jestem wypluwałam z siebie wodę która jakimś cudem znalazła się w moim gardła. Łapałam łapczywie powietrza, bolały mnie uszy i nos, do tego ból w klatce uniemożliwiał mi myślenie. Gdy przestałam wyrzucać z siebie wodę, wróciłam do poprzedniej pozycji. Czułam w powietrzy zapach wanilii, a dotyk zimnych kafelek dał mi pewność, że jestem w sowiej łazience. Próbowałam otworzyć oczy, ale światło było zbyt jasne, wiec lekko je zmrużałam. Wtedy pojawił się nade mną cień, a raczej postać na której twarzy dostrzegłam strach i ulgę. Jack. W nogach dostrzegłam Iw a po prawej Cama z tym samym wyrazem twarz. Jak tylko się odezwałam cała trojka westchnęła z ulgi.
- Co jest do choler?! – wykrztusiłam zachrypniętym głosem...."
 
Kategoria: Fan Fiction | The Originals
Rozdział 11 Nieoczekiwana akcja
Marcel zrobił poważną minę. Czuł, że Klaus coś ukrywał. Wystarczył mu fakt, że znał tą małolatę, która zamknęli w szpitalu.
– Tak jak kazałeś Daniel obserwował dom Mikaelsonów. Widział ją w pobliskim lesie, ale nie tylko ją. Rebekah Mikaelson także wróciła do Nowego Orleanu.
Gerard prawie niezauważalnie uśmiechnął się pod nosem. Trudno było mu zapomnieć o swojej starej miłości. Odwrócił się od Diego i wrócił z powrotem na miejsce.
– Są też wieści od Daviny. W domu pierwotnych ktoś rzucił silny czar.
Mulat oparł dłonie o splątane dłonie. Wszystko układało się w logiczną całość. Nie po raz pierwszy rodzina pierwotnych skrywa przed nim tajemnice. On też nie mówi im i wszystkim.
– W takim razie niedługo trzeba będzie złożyć komuś miłą wizytę – stwierdził z uśmiechem, spoglądając na wampira, który mimowolnie wysunął swoje ostre kły.
 
Kategoria: Fan Fiction | Pamiętniki Wampirów
Rozdział VI
"Panna Forbes musiała zbierać szczękę z podłogi. Gdy zobaczyła tych dwoje razem, sekundę przed pocałunkiem myślała, że śni. Przetarła oczy i spojrzała na nich. Dalej stali w tym samym miejscu. Bonnie oblała się soczystym rumieńcem.
- Puka się, blodni - zaczął pierwotny.
- Ja tylko do Bonnie - w końcu zabrała głos - ważna sprawa - dodała zakładając ręce na biodra. Kol odwrócił wzrok na czarownice, spojrzał jeszcze krótko na usta dziewczyny i na całe jej ciało. Caroline skierowała wzrok w ziemie, a później z wielkim zaciekawieniem oglądała ściany w pokoju.
- Jest cała twoja - powiedział i ruszył ku łazience.
- Mój pokój,już. - Caroline rzuciła i żwawym krokiem wyszła z pomieszczenia, a czarownica ruszyła za nią."
 
 Kategoria: Fan Fiction | Zmierzch
Rozdział 302 - 308
„[…]Po prostu to zrób… Właśnie teraz, pomyślała i jakimś cudem udało jej się zmusić do tego, żeby spojrzeć ojcu w oczy. Było coś kojącego w tych znajomych, ciemnych tęczówkach.
– To… skąplikowane – przyznała w końcu, pociągając nosem. Sama nie była pewna, jakim cudem udawało jej się mówić. – Ja…
– Co takiego? – zachęcił pospiesznie Gabriel.
Mocniej zacisnęła powieki, zbytnio bojąc się reakcji na to, co ostatecznie musiała powiedzieć. Tym razem nie potrafiła się wycofać.
– Chodzi o to, że… ktoś umarł – powiedziała w końcu i ledwo powstrzymała szloch. – A ja… Ja jestem w stanie go zobaczyć… Widzę różne rzeczy, tato – wyszeptała i chociaż w tamtej chwili co ścisnęło ją w gardle, zmusiła się do tego, żeby dokończyć: – Od samego początku chodziło o to, że widzę umarłych.”
 
 Kategoria: Autorskie
Rozdział 24
„[…]– Proszę bardzo! – Machnęła ręką w niemalże niedbały sposób. Cóż, w tamtej chwili był skłonny uwierzyć, że naprawdę było jej wszystko jedno, przynajmniej w tamtej chwili. – A teraz wyjdź! Znajdź sobie inną panienkę, której będziesz mógł wmawiać takie rzeczy albo… sama nie wiem… po prostu wykorzystać – dodała, po raz kolejny unikając nazywania spraw po imieniu.
Tak. To na pewno nie zabrzmiało bardziej dwuznacznie od picia krwi, pomyślał z niedowierzaniem. Był zły i nie zamierzał tego ukrywać, tym bardziej, że zdecydowanie nie w ten sposób wyobrażał sobie zakończenie tej rozmowy. Walczył ze sobą, bezskutecznie próbując wmawiać samemu sobie, że powinien zostać – być może po raz kolejny użyć na niej wpływu, a potem wbrew woli dokończyć tę rozmowę.
Nie zrobił tego.
Obrzucił ją chłodnym, wyniosłym spojrzeniem, do samego końca jednak mając nadzieję na to, że pokusi się o zmianę decyzji. Kiedy nabrał pewności, że przynajmniej tymczasowo nie ma na to liczyć, ostatecznie dał za wygraną.
– Jak sobie życzysz.
Wraz z tymi słowami, najzwyczajniej w świecie się dematerializował.[…]”
 
 Kategoria: Autorskie
Rozdział 10
 „[…]– Mój panie…
– Wiem, czego oczekujesz – odparł spokojnie. Górował nad nią, piękny i potężny z rozłożonymi skrzydłami. W jego objęciach wydawała się nienaturalnie mała i krucha, tak też i było, bo gdyby zapragnął ją zgładzić, zrobiłby to bez najmniejszego nawet problemu. – Czy kiedykolwiek zawiodłem twoje zaufanie, Skyler?
– Nie, panie – odparła natychmiast, unosząc głowę. Ciemne włosy opadły jej na ramiona i plecy, wijąc się wokół jej twarzy niczym stado węży.
– A czy ty… Ty jesteś mi wierna, Skyler? – zapytał, a ona aż zaczerpnęła powietrza do płuc, zaskoczona jego pytaniem.
– Tak.
Uśmiech Lucyfera w równym stopniu zachwycał, co i przyprawiał o dreszcz niepokoju.
– Mam dla ciebie zadanie, moja bezduszna – zapowiedział spokojnie, niemal z czułością przesuwając dłońmi wzdłuż krzywizny jej kręgosłupa, znacząc krągłości ciała Sky, pieszcząc odsłoniętą skórę i jakby ucząc się jej na pamięć… – Spisz się, a wtedy otrzymasz to, czego tak bardzo pragniesz.
– Oczywiście, mój panie. Oczywiście…[…]”
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz