(c) Alessa & Forain z unfaithful-heaven.blogspot.com
Chapter 1.10"Przynajmniej Sammy'emu się poszczęściło, pomyślał z lekkim uśmiechem. Ponownie zaczął wodzić wzrokiem po ludziach, aż w końcu ujrzał ją. Wyglądała tak... pięknie, kusząco. Niespokojnie poruszył się na ławce, jak ona na niego działała! Przyciągała go do siebie niczym magnez. Bez niej czuł się jak kwiat, którego dawno nikt nie podlewał i tak tylko sobie żył, bo żył. Jednak, gdy ona była w pobliżu... czuł, że odradza się na nowo. Codziennie myśli o tym, co by było gdyby nie wyjechał. Czy dalej byłoby im dane być razem? Niestety nie ma takiej osoby, która by mu na to wszystko odpowiedziała. A teraz? Czy zdobędzie ją z powrotem? Szanse były na to marne i doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
Dean nadal nie spuszczał wzroku z Madeline. Jego kąciki ust uniosły się mimowolnie ku górze, gdy ona robiła to samo podczas rozmowy z Daviną i Bonnie. Po chwili Harvelle odwróciła się w jego stronę i gestem na niego wskazała. Oczy Pierce od razu powędrowały na niego z lekkim uśmiechem. Odwrócił wzrok, aby nie wyszło na to, że cały czas się w nią wpatrywał. Kątem oka jedynie zauważył, że podąża w jego stronę."
Kategoria: Autorskie
Rozdział 3. Pierwsze spotkanieDziewczyna stanęła przed brunetem, po czym posłała mu lodowate spojrzenie.
- Jasper - chłopak niezrażony zachowaniem młodej wampirzycy wyciągnął do niej dłoń.
- Wiem kim jesteś. Chodzimy razem na anatomię. I jesteś z niej beznadziejny - po tych słowach wyminęła go i wyszła z gabinetu.
Młody wampir uniósł brew zdziwiony, a jego wzrok powędrował na rozbawionego dyrektora.
- No cóż mój chłopcze. Ma charakter, chociaż mało kto ją tu docenia.
Ruchem ręki wskazał Jasperowi drzwi, sugerując że powinien za nią iść.
Kategoria: FF | Pamiętniki Wampirów
Rozdział III"- Marcellus, proszę. - Elijah pojawił się znikąd. Ze stoicką postawą, spokojem wymalowanym na twarzy, przechadzał się wzdłuż zgromadzonego tłumu. - Dziecinada. Kolejna, jak zawsze. Muszę niestety przerwać twoją jakże żałosną zabawę. Wiedźma musi żyć. - spojrzał po pozostałych. W wampirzym tempie podszedł do dwóch stojących najbliżej czarnoskórego wampirów i bez zastanowienia wyrwał im serca. - Nie potrzebujemy tutaj rozlewu krwi. - kąciki ust poszły w górę
Elijah odwrócił całą uwagę wszystkich tu zgromadzonych, nawet Marcela. Kol wiedział, że to jest okazja, która się nie powtórzy. Szybko podbiegł do czarownicy, złapał ją w swoje ramiona i zniknął w wampirzym tempie. Marcel poczuł chłód na plecach. Odwrócił się, a wiedźmy już nie było.''
Kategoria: Autorskie
Rozdział 9"Ocknęła się najwyraźniej kilka godzin później. Do środka, poprzez ciężkie zasłony próbowało się wedrzeć jesienne słońce. Poczuła odrzucający zapach. Zajęło jej chwilę, aby się zorientowała, że to wczorajsza zawartość jej żołądka. Odsunęła się z obrzydzeniem, na chwilę zapominając o bólu, który wciąż jej towarzyszył. Poczuła go dopiero parę sekund później. Objęła ręką brzuch, pochylając się do przodu. Oddychała głęboko, drugą rękę opierając o podłogę. Musiała się jakoś uspokoić, coś wymyślić. Wspomnienia z wczorajszego wieczoru runęły na nią niczym lawina śnieżna w wysokich górach, która zasypuje zupełnie nieświadomych turystów. Z tym, że ona nie była żadną pieprzoną turystką. Doskonale wiedziała co się wydarzyło. Po prostu nie chciała do siebie dopuszczać tych myśli, bo wiedziała, że jeśli to zrobi znowu się załamie, znowu nie będzie się do niczego nadawać i jedyne co będzie w stanie zrobić to płakać dopóki nie opadnie z sił.
Nie usłyszała, kiedy drzwi się otworzyły, ani kiedy do środka ktoś wszedł. "
Lost in the Time
Kategoria: Fan Fiction | Zmierzch
Kategoria: Fan Fiction | Zmierzch
Rozdział 267-273„[…] – Naturalny? – Mimowolnie spięła się, zaniepokojona myślą, która w naturalny sposób przyszła jej do głowy. – To znaczy, że w niektórych z was wzbudzam gniew?
O dziwo, dziewczyna jedynie nerwowo się roześmiała; zaraz po tym zdecydowanie pokręciła głową i pośpieszyła z wyjaśnieniami:
– Nie to miałam na myśli – zapewniła. – Chodzi mi właśnie o tę energię, którą w tobie dostrzegamy. Ona sprawia… Sama nie wiem, jak najlepiej to opisać, ale czuję się przy tobie żywsza niż kiedykolwiek – powiedziała w końcu. W pośpiechu nachyliła się w stronę zaskoczonej Jocelyne i ciągnęła dalej, obojętna na malujące się na twarzy dziewczyny zaskoczenie: – Jestem tutaj już prawie całą noc, chociaż wcześniej nachodziłam cię tylko na chwilę. Kiedy byłaś z Dallasem w tamtym gabinecie, udało mi się narobić trochę zamieszania, żebyście mogli swobodnie uciec. Wcześniej coś takiego by mi się nie udało, bo tak naprawdę nie jestem częścią twojego świata, Joce – powiedziała i zawahała się na moment. – Żadne z nas tak naprawdę nie jest… Ale ty jesteś łącznikiem: czymś jakby mostem pomiędzy naszym światem i waszym. To dlatego dusze lgną do takich, jak ty: bo nawet nieświadomie nam pomagasz. […]”
Kategoria: Autorskie
Rozdział 21„[…]Nie była pewna, co tak naprawdę podkusiło ją do tego, by dosłownie rzucić się na Marco. Nagle po prostu wyprostowała się niczym struna i przesunąwszy do przodu, przechyliła się nad przednimi siedzeniami w taki sposób, żeby chwycić za kierownicę. Nawet jeśli jakimś cudem wciąż siedział jej w głowie, zdołała zaskoczyć go w stopniu wystarczającym, by nie powstrzymał jej w porę. Aż krzyknęła, kiedy auto gwałtownie skręciło, wypadając z wcześniej obranego kursu. Tym razem została dosłownie ciśnięta na drzwiczki, gdy pojazdem zarzuciło w prawo. Nagłe szarpnięcie do przodu uprzytomniło Eve, że Marco musiał zwolnić, w mniej lub bardziej świadomy sposób wciskając hamulce.
Nie dała sobie czasu na to, żeby roztrząsać przyczyny zmiany prędkości, ewentualne konsekwencje albo to, jak szybko poruszali się tym razem. Drżącymi dłońmi spróbowała otworzyć drzwiczki, do samego końca wątpiąc w powodzenie akcji, przez co tym większym zaskoczeniem był dla niej moment, w którym w twarz uderzyło ją chłodne, wzburzone przez pęd powietrze. Nie zarejestrowała chwili, w której wyskoczyła, czy może raczej wyleciała z auta, na oślep rzucając się w pustkę i początkowo nawet nie będąc świadomą bólu, który przeszył ciało w chwili zderzenia z ziemią. Nie pamiętała jak wiele razy przetoczyła się po podłożu, zanim ostatecznie zaległa w miejscu, całkowicie oszołomiona.[…]”
Kategoria: Autorskie
Rozdział 6„[…]Próbując utrzymać się resztek zdrowego rozsądku, Alyssa raz jeszcze skoncentrowała się na bladej, przerażonej twarzy Lucka. Obserwował ją w milczeniu, nienaturalnie wręcz spokojny, jakby już pogodził się z tym, że może zginąć z jej rąk. Ta myśl miała w sobie coś przerażającego, co jedynie pogorszyło to, jak się czuła. Gdyby teraz zdecydowała się go ugryźć albo skręcić mu kark, pewnie nawet nie próbowałby się bronić. Nie rozumiała jak ktokolwiek mógłby zachowywać się tak spokojnie w obliczu śmierci – zwłaszcza takiej, którą była w stanie mu zagwarantować. To przekraczało zdolności pojmowania, a Alyssa uświadomiła sobie, że właśnie znalazła się na skraju szaleństwa.
– Przecież prosiłam cię – powiedziała cicho, nie kryjąc żalu. Mówienie sprawiało niemal równie wielki ból, co i oddychanie, ale doznania fizyczne w tym momencie najmniej ją obchodziły. – Tak bardzo cię prosiłam…
– Nie posłuchałem. – Zdziwił ją tym, że w ogóle zdecydował się odezwać. Przez kilka sekund obserwowała go, przerażonego, ale przy tym odważnego w sposób, którego nie potrafiła opisać. – Nigdy nie miałem w zwyczaju podporządkowywać się temu, co mówią inni. Mieli rację, że to kiedyś mnie zgubi.[…]”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz