11 lip 2016

[97] Pamiętnik 04.07 - 11.07



Kategoria: Fan Fiction | The Originals
01 You could be mine
Była czerwcowa noc. A na dodatek była pełnia .Nieświadomi niczego ludzie uważają pełnię za nic szczególnego.Ot pełnia księżyca, która cyklicznie się powtarza . Natomiast dla wilkołaków był to moment niezbyt przyjemny jak i groźny dla osób które przebywały tej nocy w lesie. Jednak jednej parze to nie przeszkadzało. Katherine cieszył romans z młodszym pierwotnym nazywała to pocieszeniem po Elijah. Nie spodobało się jej to że nie wierzył jej. [...]

 Kategoria: Fan Fiction | The Originals
Rozdział VI 
- Posłuchaj, jak się śmieje - mruknęła, przytulając go mocniej i kładąc głowę na jego piersi. - Słyszysz, jak bije jej serce? Szybko, zdrowo? Zauważyłeś, jak błyszczą jej oczy? Ta dwójka daje jej szczęście, jakiego do tej pory nie miała. Riley i Lukas są dla niej naprawdę ważni. Nie możemy prosić jej, aby wyrzuciła ich z swojego życia - oznajmiła, szeptem, aby tylko on mógł ją usłyszeć. Wbrew pozorom lubiła mówić prosto do niego, prosto do jego serca. Jak teraz, kiedy w końcu odważył się objąć ją ramionami i ułożyć brodę na jej głowie. Bywały chwile, w których oboje tęsknili za bliskością drugiej osoby. Chwile, w których okazywali się zgubieni, słabi i samotni. Wedy mogli liczyć tylko na siebie i chyba to sprawiało, że powoli zaczynali władać nawzajem swoimi sercami.
- Boję się, że ją skrzywdzą - oświadczył, odważając się na szczerość. Jego żona podniosła głowę i spojrzała w jego smutne oczy z uśmiechem na twarzy.
- Właśnie to sprawia, że jesteś cudownym ojcem, Klaus - wyszeptała, a on przełknął ciężko ślinę, sięgając dłonią do jej policzka.

 Kategoria: Fan Fiction | Pamiętniki Wampirów
Chapter 1.6
" — Kpisz sobie ze mnie?! — krzyknęła zatrzymując się gwałtownie przy kominku. — Mam go nie rozerwać na kawałki za to co mi zrobił? Mam ochotę go udusić gołymi rękoma, przebić kołkiem jego serce, odciąć głowę! — wymieniała, a Damon wywrócił oczyma.
— Dobra, dobra Ty niedoszła seryjna morderczyni! Opanuj się — wstał z fotela i podszedł do niej bliżej. — Nikt nikogo nie zabije w tym domu, rozumiemy się?
     Davina prychnęła pod nosem i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
— Dobrze, skoro tak bardzo boisz się, że pobrudzę Ci dywan to zabiję go nawet przed domem — warknęła, po czym postawiła kilka kroków w kierunku drzwi, jednak Madeline zagrodziła jej drogę, rzucając przy okazji karcące spojrzenie."

Kategoria: Autorskie
Rozdział siódmy
"Nie ruszał się, tkwił wciąż w tym samym miejscu. Lewą rękę zaciskał na swoim prawym nadgarstku. Stał wyprostowany, świdrując wzrokiem Anabelle. I w końcu się zdecydowała na to, aby powoli spojrzeć na bruneta. Spokój wymalowany na jego twarzy był o wiele gorszy niż wszystko inne. Wolała chyba zobaczyć go wściekłego, gotowego do tego, aby rozszarpać ją na małe kawałeczki. Ten spokój był najbardziej przerażający. Nawet gdyby chciała nie mogłaby zrobić teraz nic, aby mu uciec. Przełknęła ślinę. Serce biło jej jak szalone, uderzając boleśnie o klatkę piersiową. Zupełnie jakby zaraz miało wydostać się z jej ciała i uciec daleko.
Sekundy ciągnęły się w nieskończoność. Krew szumiała jej w uszach, a głowa zaczynała pulsować nieprzyjemnym bólem. Zaczynała się coraz bardziej denerwować. Po dłoniach spływał jej pot, klejąc ze sobą razem palce. Naiwnie uspokajała się w myślach, że wszystko będzie w porządku. Może zaraz się obudzi z tego koszmaru i będzie w swoim pokoju, na tym szerokim łóżku wtulona w przyjemne poduszki. Koszmar, to z całą pewnością to tylko koszmar."

Kategoria: Fan Fiction | Zmierzch
Rozdział 239 - 245
„[…] Zamarła z ręką w torebce, by po chwili zamiast za klucze, chwycić za drewniany, ostro zakończony kołek. Jej wzrok ponownie skoncentrował się na drzwiach, a kiedy przyjrzała się dokładniej, dotarło do niej, że wcale nie były zamknięte. Serce zabiło jej szybciej na widok niewielkiej, ale jednak obecnej szczeliny – tych kilku milimetrów, które pozwalały jej zajrzeć w głąb przedpokoju.
Może zapomnieli… Zapomniała Nina i po prostu zapomnieli…
Problem w tym, że jej rodzice byli zbyt zaniepokojeni, by postąpić w ten sposób. Sama rzuciła kąśliwe uwagi na temat złudnego bezpieczeństwa i zamkniętych drzwi tak często w ostatnim czasie, że była tego pewna.
Nie chcę tam wchodzić, uświadomiła sobie, ale prawie natychmiast odrzuciła od siebie tę myśl. Wszystko było w porządku, prawda? […]
Pchnęła drzwi, pod wpływem impulsu decydując się wejść do środka. Otworzyły się powoli i bezgłośnie, dokładnie tak, jak tego chciała, pozwalając jej zajrzeć w pustkę. W przedpokoju było ciemno, przez co widziała zalewie zarys wieszaków, wiszących na nich kurtek i ciągnącego się w głąb domu korytarza. Ostrożnie weszła do środka, bezszelestnie zamykając za sobą drzwi i wciąż mocno przyciskając torebkę do boku. Palce z siłą zacisnęła wokół kołka, tak mocno, że aż poczuła ból, ale udało jej się go zignorować. Nic złego się nie dzieje, pomyślała po raz wtóry, ale wciąż miała niejasne wrażenie, że oszukuje samą siebie.
Wychwyciła ruch po swojej lewej stronie – niewyraźny, w zasadzie ledwo zauważalny, ale jednak obecny. Ledwo powstrzymała się od krzyku, błyskawicznie odwracając się w odpowiednim kierunku. Z torebki wyszarpnęła kołek, zamachnęła się, a potem…
Och.[…]”

 Kategoria: Autorskie
Rozdział 15
„[…]Kobieta uśmiechnęła się słodko, niemalże niewinnie, choć wydawało się to ostatnim słowem, które mogłoby do niej pasować. Jej dłonie bez jakiegokolwiek ostrzeżenia wylądowały na jego torsie, muskając go delikatnie. Przesunęła się bliżej – zbyt blisko, jak nagle sobie uświadomił – aż poczuł bijące od jej ciała ciepło. Zacisnął usta w wąską linijkę, kiedy jej twarz znalazła się zaledwie kilka centymetrów od jej własnej, ale nie odważył się chociażby drgnąć, a tym bardziej ją odepchnąć.
– Ja to wiem. – Aurora spojrzała na niego w niemalże pobłażliwy, po części troskliwy sposób. Gdyby nie wiedział, jak dobra jest z niej aktorka, pewnie nawet pomyślałby, że faktycznie mogłoby być jej z jakiegokolwiek powodu przykro. – Pytanie tylko, czy ona jest tego warta… Takiego poświęcenia?
– Jest warta wszystkiego… Więcej niż sam mogę jej dać – dodał z naciskiem, po czym prawie natychmiast zmusił się do przybrania neutralnego wyrazu twarzy. – Wciąż nie powiedziałaś mi, czego oczekujesz – dodał, nie kryjąc zniecierpliwienia.
– Poczekaj chwilę! Co to za frajda, gdybym miała dać ci wszystkie odpowiedzi na tacy i to już teraz? – obruszyła się nieśmiertelna. – Zrobisz dla mnie wszystko i to na tę chwilę mi wystarczy… Wystarczy – powtórzyła z naciskiem – o ile tylko przysięgniesz, że kiedy nadejdzie odpowiedni moment, zrobisz wszystko, czego będę oczekiwała. Wierz mi, Castielu, poczujesz, kiedy twój obowiązek względem mnie zostanie spełniony… Zrozumiesz, kiedy ona do ciebie wróci – dodała i tym razem jej głos zabrzmiał mniej figlarnie; była poważna i świadoma tego, o co toczyła się gra.[…]”

Kategoria: Fan Fiction | Zmierzch
Rozdział 67
„[…]Nie miała pojęcia, które z nich zareagowało w bardziej gwałtowny sposób. W pewnym momencie po prostu znalazła się w ramionach Carlosa, a wampir jak gdyby nigdy nic porwał ją na ręce. Rozluźniła się, kiedy w ułamek sekundy później oboje wylądowali na materacu jednego z wąskich, nieużywanych dotychczas łóżek. Zabrakło jej tchu, kiedy Cullen wylądował na niej, ale nie próbowała go odsuwać, bezwiednie prężąc się i odchylając głowę do tyłu. Jego wargi z czułością musnęły odsłonięte gardło, a Alyssa przez moment poczuła się tak, jakby serce miało za moment wyrwać jej się z piersi. Czuła, że wszystko dzieje się o wiele za szybko – zbyt gwałtowne, wymagające i pełne niekontrolowanych, zgubnych emocji – ale nie czuła potrzeby, by choć próbować cokolwiek pod tym względem zmieniać. Była wolna, na dodatek tutaj. Kto, jeśli nie ona, miał prawo podejmować jakiekolwiek decyzje?
Wargi Carlosa ponownie odnalazły drogę do jej ust, ale tym razem nie pocałował jej w aż tak namiętny, nieprzemyślany sposób. Zawahał się, a kiedy zdecydowała się na niego spojrzeć, odniosła wrażenie, że myślami był gdzieś daleko. Jego oczy pociemniały, być może za sprawą pożądania, a może smutku, który z takim uporem próbował przed nią ukryć.
– Carlos? – wyszeptała po raz wtóry dzisiejszego dnia, ale w odpowiedzi wampir wyłącznie z niedowierzaniem potrząsnął głową.[…]”

Kategoria: Fan Fiction | Pamiętniki Wampirów
Rozdział 2 "Nowo narodzona"
"Nagle rozległ się potężny huk, aż podskoczyłam w miejscu ze strachu. Na dworze wciąż szalała burza, piorun musiał uderzyć bardzo blisko. Po kilku sekundach poczułam smród, jakby coś się paliło. Z przerażeniem skierowałam wzrok w stronę białych schodów prowadzących do góry. Moment później stałam już na ich szczycie i obserwowałam z niemocą, jak poddasze powoli zajmuje się ogniem. Płomienie sięgały wysoko, niszczyły wszystko, co napotkały na swojej drodze. Osmalały biel ścian, ich nasycone kolory połykały kolejne przedmioty. Wszystkie wspomnienia związane z tym domem naraz przeleciały mi przed oczami i potrzebowałam chwili, by wyrzucić je z siebie i zareagować. Rozkaszlałam się. Wydzielany tlenek węgla powoli zaczynał palić moje gardło, powodując coraz większe problemy z oddychaniem. Musiałam się wydostać i zadzwonić po pomoc. W nadnaturalnym tempie, nadal kaszląc, zbiegłam na dół, chwyciłam wszystkie rzeczy, które i tak miałam ze sobą zabierać i opuściłam dom. Wezwałam straż pożarną, ze łzami w oczach patrząc, jak pożar ogarnia dach. Kiedy mówiłam o nowym starcie, naprawdę nie miałam na myśli tego. Chciałam wyjechać, zostawić za sobą wszystko, ale nie patrzeć, jak płonie miejsce, w którym się wychowałam. Po prawym policzku pociekł mi strumyk łez." 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz