4 lip 2016

[96] Pamiętnik 27.06 - 04.07

Kategoria: Autorskie
Wampir Jose
– Wybacz mi, że cię opuściłem – powiedział rozpaczliwie.
– Zrobiłem to parę godzin temu, kiedy klęczałeś u moich stóp – odparł spokojnie. – Nie proszę cię o wyjaśnienia, chodzi mi raczej o to, żebyś opowiedział mi o sobie. Pozwoliłem ci odejść, dałem wolną drogę, choć zrobiłem to z wielkim bólem serca. Sądziłem wtedy, że masz do mnie żal, że nie potrafiłem uratować Marii. Że po tym wszystkim w ogóle nie będziesz chciał mnie znać. Ale jednak jesteś tutaj, więc… Chcę usłyszeć twoją historię, Jose.
– Nie wiem, czy będę wstanie… – urwał w połowie, spuszczając głowę w dół. Z ledwością powstrzymał swoje krwawe łzy, które uparcie chciały popłynąć po jego gładkiej skórze.
– Proszę, Jose – rzekł niemal błagalnym głosem. – Wiem, że ci trudno, ale… chyba jesteś mi to winien.

Kategoria: Autorskie
Rozdział 38
Fragment rozdziału: "– Catherine? – Zaniepokojony John opadł ciężko na siedzenie obok mnie. Po jego minie widziałam, że spodziewa się najgorszego. – Wyczuwasz Nocnych w mieście?
Daniel podchwycił moje spanikowane spojrzenie i w ułamku sekundy znalazł się przy mnie. Ujęłam jego nadgarstek i zacisnęłam wokół niego swoje lodowate, lepkie od potu palce. Na moment utraciłam rezon, czując jego nieprawdopodobnie szybki puls pod cienką jak pergamin skórą. Szybko jednak się otrząsnęłam, odrzucając łaknienie na bok. Shane przyglądał mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy, kiedy przyciągnęłam jego dłoń do swojej piersi i docisnęłam ją w miejscu, w którym teoretycznie powinno się znajdować serce.
Teoretycznie, bo nagle tak po prostu przestałam je czuć."

Kategoria: Fan Fiction | Pamiętniki Wampirów
3x10 Śmierci nie oszuka nic..., cz.II
Damon leżał nieruchomo na swym wielkim łożu i dosłownie nic nie robił. Wpatrywał się jedynie w drewniany sufit sypialni. Z wnikliwością przypatrywał się każdemu sękowi, przykładając do tego stanowczo zbyt dużo uwagi. Odciągało go to od myślenia o Heidi, o tym jak wiele wspomnień z nią związanych, miało miejsce właśnie w tym pokoju. Nie miał zamiaru zadręczać się wydarzeniami, które już minęły ani tymi, które mogłyby się wydarzyć, gdyby rudowłosa nie umarła. Jednak nie czuł się też na siłach by wyjść gdzieś i w aktywny sposób przegonić natarczywe myśli o zmarłej. (…) Dodatkowo obawiał się, że w przypływie żalu powróci do szału mordowania, a tego nie chciał robić ze względu na Stefana. Nie zamierzał sprawiać mu problemów, dlatego w grę nie wchodziło również wyłączenie emocji. Stałby się nieobliczalny, a co nawet gorsze zapomniałby o Heidi, a mimo wszystko nie chciał o niej zapominać. Chciał tylko przestać o niej myśleć. 

Kategoria: Fan Fiction | Pamiętniki Wampirów
Rozdział 1 "Aaron"
"— Wygląda na to, że nie żartowałaś z tym wyjazdem — usłyszałam za sobą nagle smutny głos i podskoczyłam. Tak bardzo pochłonęły mnie myśli, że mój mózg nawet nie odnotował, iż ktoś wszedł. Odwróciłam się na pięcie i moja twarz niespodziewanie znalazła się kilkanaście centymetrów od twarzy Stefana. Do moich nozdrzy od razu dobiegł intensywny zapach perfum, który tak lubiłam. Stefan utkwił wzrok w mojej osobie i nagle poczułam, że zna wszystkie moje słabości i lęki. Włosy miał rozwichrzone i wyglądał trochę jak łobuz z czasów liceum, za którym uganiały się wszystkie dziewczyny. Lewy kącik ust uniósł lekko do góry, jak zwykł to robić i czekał na moją reakcję.
— Nie ma sensu żartować z poważnych spraw — odparłam beznamiętnie i odsunęłam się nieco. — Kawy, herbaty? — zapytałam, zachowując ostatki gościnności.
— A może właśnie czasem trzeba to robić? Żeby nie dać się zwariować. Świat i tak jest już zbyt poważny. — Mrugnął do mnie, ignorując zadane pytanie."

Kategoria: Fan Fiction | Zmierzch
Rozdział 233 - 238
„[…]– Rafael…
Demon potrząsnął głową.
– To ma najwięcej sensu, jak sądzę – oznajmił z powagą, przynajmniej próbując udawać, że wcale nie widzi w perspektywie podręczenia Aldero niczego nadzwyczajnego albo zabawnego. Tym lepiej, bo naprawdę miała ochotę mu przyłożyć. – Wydawał się naprawdę zdeterminowany, żeby cię chronić… I całkiem dobrze walczy, choć to naturalnie na nic mu się zda w starciu ze mną – przyznał, a Elena prychnęła. Serio, mistrzu?! – Jeśli już muszę się na kogoś zdecydować, wolałbym, byś znalazła się w dobrych rękach.
– Ja nie jestem rzeczą, którą możesz oddać komuś na przechowanie! – wybuchła, choć ta kwestia wydawała się najmniej istotna w obecnej sytuacji.
– Mam cię chronić – nie tylko przez wzgląd na ojca, ale teraz też również siebie samego – powiedział z powagą. Kątem oka zauważyła, że Miriam odwróciła się, by ukryć odruch wymiotny. Cudownie. – Skoro przez jakiś czas nie będzie mnie przy tobie, muszę zatroszczyć się o to, żebyś przez ten czas nie była bardziej narażona niż to konieczne.
– Słodka bogini… Ty naprawdę bierzesz pod uwagę wizytę u Isobel – wyszeptała wstrząśnięta, potrząsając z niedowierzaniem głową.[…]”

Kategoria: Fan Fiction | Zmierzch
Rozdział 24
„[…]Metaliczny dźwięk mnie ogłuszył, ale nawet wtedy nie odwróciłam wzroku. Coś przecięło powietrze – duży, nieregularny kształt – by chwilę później z sykiem wylądować w ognisku za moimi plecami. Fioletowy dym na powrót wzbił się w powietrze, ale prawie nie byłam tego świadoma.
Upadli obaj, mniej więcej w tym samym momencie – rdzawo brązowy wilk oraz pozostawiony przez niego bezgłowy korpus.
Zaraz po tym zapadła nieprzenikniona, przejmująca cisza.
Z chwilą, w której w pełni dotarło do mnie to, co właśnie się wydarzyło, sama również osunęłam się na kolana.
Zaraz po tym na moich policzkach pojawiły się pierwsze, zamarzające łzy, a ja po prostu zaczęłam szlochać.”

Kategoria: Fan Fiction | Zmierzch
Rozdział 66
„[…]Och, Carlos, ale z ciebie dupek!, pomyślała i prawie się roześmiała, aż porażona brakiem skrupułów ze strony swojego przeciwnika. Zabrał księżniczkę i miecz, to jasne, ale… w końcu nie było tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Tak uważasz, moja bezduszna?, usłyszała i mimowolnie zadrżała z rozkoszy, kiedy otoczył ją hipnotyzujący, aksamitnie słodki głos Lucyfera. Zawiodłaś mnie…
Po raz ostatni, mój panie, zapewniła pośpieszne, wciąż z uwagą przypatrując się kobiecie. Twoja obietnica…
Otoczył ją jego śmiech – niepokojący, przerażający, pozbawiony radości. To był dźwięk zarazem przyprawiający o dreszcze, co i niezmiennie przyprawiający ją o szybsze bicie serca. W tamtej chwili go pragnęła, nie po raz pierwszy zresztą.
A on to wiedział.
Pamiętam, moja miła, odpowiedział w końcu i wydał jej się równie zafascynowany, co i ona. Twój pan bywa równie okrutny, co i miłościwy, dodał i w tamtej chwili zrozumiała, że ten jeden błąd jeszcze był w stanie jej wybaczyć.
Ostatni raz.
Z ulgą skinęła głową i w końcu udało jej się uśmiechnąć.”

 Kategoria: Autorskie
Rozdział 13 - 14
„[…]Zamyśliła się, Drake jednak nie skomentował tego nawet słowem. Oboje milczeli, kiedy zdecydowali się ruszyć w głąb lasu, wciąż trzymając się prostej, wytyczonej ścieżki. Z czasem Eveline zaczęła się rozluźniać, co pozwoliło jej odgonić od siebie niechciane myśli, a w zamian skoncentrować się na tym, co działo się wokół niej. Uważnie wodziła wzrokiem na prawo i lewo, próbując zapoznać się z okolicą, tym bardziej, że nie mogła przez cały ten czas być zdana na łaskę albo niełaskę swojego towarzysza. Lubiła niezależność, może nawet bardziej niż innych ludzi, a otaczający okolicę las miał od tego czasu stać się częścią jej rzeczywistości, więc tym bardziej musiała się z nim zapoznać.
Milczeli dobry kwadrans, zanim znowu zaczęła czuć narastający niepokój. Spojrzała na milczącego Drake’a, po czym bezwiednie zatrzymała się, tym samym zmuszając go do tego samego. Wciąż trzymali się ścieżki, ale po kierunku, który obrał mężczyzna, momentalnie zorientowała się, że zamierzał wejść w gęstwinę, a to niekoniecznie jej odpowiadało.
– Może się nie znam, ale lawenda raczej nie będzie rosła w głębi lasu – odezwała się ze spokojem.
Drake westchnął, ale nawet wtedy udało mu się zdobyć na miły, cierpliwy uśmiech.
– W istocie.[…]”

 Kategoria: Autorskie 
Rozdział 5
[...]Przeraziła się, kiedy nagle w jego dłoni znalazł się sztylet. Uśmiechnęła się blado i schowała na stołem, wcześniej przewracając go tak, że jego blat służył jej za coś w rodzaju tarczy, nim broń zdążyła ją dotknąć. Długo nie miała za czym się chować, bo stół stanął w płomieniach. Otworzyła szeroko oczy i odsunęła się jak najdalej, tym samym znajdując się naprzeciwko przeciwnika, który w mgnieniu oka przygniótł ją do podłogi i zadał pytanie, które słyszała już kilka razy tamtego dnia:
— Gdzie jest naszyjnik?!
Julie chciała pomóc siostrze, jednak zrobiła tylko krok, a ponownie zaczęła ją boleć głowa. Tym razem ból był tak silny, że upadła na podłogę i nie była w stanie się podnieść. Z oczu popłynęły jej łzy. Zacisnęła mocno szczękę, a dłonie w pięści. Nie zamierzała się poddać. Jedynie siłą woli mogła wykonać jakikolwiek ruch. Wyciągnęła z kieszeni pistolet, jaki ukradła z gabinetu ojca, jednak ból tak wzrósł, że ponownie jej twarz zetknęła się z zimnymi kafelkami. Nie dochodziły do niej żadne dźwięki. Jedynie ból towarzyszył jej przez cały czas jak wierny przyjaciel. Wyciągnęła drżącą dłoń do przodu i strzeliła. Nie wiedziała w kogo lub gdzie trafiła. Dopiero jak w oddali ktoś przeklął zrozumiała, że udało się jej. Miała szczęście.[...] 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz