11 kwi 2016

[84] Pamiętnik 04.04 - 11.04



Kategoria: Fan Fiction | Zmierzch
Rozdział 62
"[…]– Mówiłem, że istnieje wiele historii o córce Lucyfera – zauważył przytomnie. – To jest właśnie jedna z nich. Nie wiem, jak się czujesz, ale ja powiedziałbym, że jak najbardziej nosisz na sobie piętno samej ciemności… Ba, jesteś córką Lucyfera, a to coś oznacza, prawda? – Wywrócił oczami. – Wnikałem w tę legendę i wiem, że jednak z interpretacji mówiła o wampiryzmie. Ukąsiłem cię i sama możesz się przekonać, kim się stałaś. Dwa ugryzienia…
– Ukąsiłeś mnie raz – przerwała mu.
Carlos westchnął.
– Zapiski nie są jasne. Jasne, zrobiłem to, a jednak to nie wystarczyło, by dopełnić przemiany. Trwasz w zawieszeniu, a to coś oznacza – powiedział, po czym nerwowym ruchem przeczesał włosy palcami. – Nie znam twojej przeszłości, Ali. Być może miałaś z nami do czynienia już wcześniej albo… Sam nie wiem, ale jedno jest pewne – twoje urodziny będą kluczowe, bo wtedy prawie na pewno powinnaś zyskać pełną nieśmiertelność. To z kolei oznacza, że…
– Ty chyba już całkiem oszalałeś![…]"

Kategoria: Fan Fiction | Zmierzch
Rozdział 158-163
"[…]– Zabierz ją – ponagliła syna Sue. – Przepraszam was bardzo i… Hej, nic ci nie jest? Ona po prostu chciała się bawić – wyjaśniła pośpiesznie kobieta, rzucając Claire niespokojne spojrzenie.
– Nie… Nie wiem. – Dziewczyna energicznie pokręciła głową. Skrzywiła się nieznacznie, po czym odsunęła się od lustrzanych odłamków, próbując jednocześnie trzymać się z daleka od Star. – Zabierzcie to!
„To”, nie psa. To była nieznaczna różnica, ale wystarczyła, bym zorientowała się w czym leżał problem. Pies a wilk… Cóż, dla mnie różnica była znacząca, jednak sądząc po reakcji Claire, w tamtej chwili z równym powodzeniem mógł atakować ją rozjuszony syn księżyca.
Doszło mnie ciche prychnięcie, a kiedy rozejrzałam się dookoła, przekonałam się, że w ślad za Sethem na schodach pojawiła się Leah. Oparła się o barierkę schodów, obojętnie spoglądając w naszą stronę. Wydawała się… znudzona, chociaż kiedy spojrzała na brata, byłam skłonna stwierdzić, że na swój sposób zaczynała mu współczuć.
– Świetny początek, Romeo – zadrwiła, ale wszyscy zgodnie puściliśmy tę jawną złośliwość mimo uszu.[…]"

Kategoria: Autorskie
Rozdział 4
"[…]– Dzień dobry, piękna pani.
Nie usłyszała żadnych kroków ani niczego, co świadczyłoby o czyjejkolwiek obecności. W efekcie omal nie wyszła z siebie, kiedy usłyszała głęboki, przyjazny dla ucha baryton. Zaraz po tym odwróciła się, omal nie wpadając na wysoką, postawną postać, która nie wiadomo kiedy pojawiła się tuż przed nią. Z wrażenia aż zatoczyła się do tyłu, potykając się o własne nogi i nie upadając tylko i wyłączne dlatego, że nieznajomy chwycił ją za ramiona. Z gardła wyrwał jej się zaskoczony, zdławiony okrzyk, a w kilka sekundy później została bezceremonialnie ustawiona do pionu, dosłownie wpadając w ramiona swojego nieoczekiwanego wybawcy.
Wyprostowała się powoli, unosząc głowę, by móc spojrzeć wprost w oszałamiająco przystojną twarz obejmującego ją mężczyzny. Uderzył ją zapach skórzanej kurtki, którą miał na sobie, a także oszałamiająca, odrobinę korzenna nuta. To była niezwykła mieszanka, która na moment ją oszołomiła, zresztą jak i najbardziej czarujący uśmiech, który pojawił się na ustach ciemnowłosego mężczyzny. 
Zaraz po tym spojrzała w najpiękniejsze, najbardziej intensywnie niebieskie oczy, jakie w życiu zdarzyło jej się zobaczyć i zamarła."  

Kategoria: Autorskie
Rozdział 30
"Zaczęłam krwawić.
Jeśli myślałam, że Colin dotychczas zachowywał się jak wściekły lunatyk, dążący jedynie do zaspokojenia łaknienia, byłam w błędzie. To dopiero zapach mojej krwi, nieblokowany przez żyły i skórę, rozbudził w nim prawdziwego nowo przemienionego Nocnego.
Nie miałam żadnych szans. Najmniejszych.
Kiedy Colin rzucił się w moim kierunku, przeturlałam się kawałek w bok, unikając zderzenia. Mimo zawrotów głowy udało mi się podnieść. Oparłam się o pobliskie drzewo i dotknęłam rany z tyłu głowy, jęcząc cicho, kiedy w skołtunionych włosach wyczułam zakrzepy krwi.
Spojrzałam na gotowego do ataku Colina zbolałym wzrokiem. Moje dziecko. Tak zaślepione, tak chore i głodne…
- Kto cię tak skrzywdził, najdroższy? - wyszeptałam, nim zdążyłam przemyśleć sens słów, które tak bardzo pragnęłam wypowiedzieć na głos.
Dopiero teraz sprawiłam, że Colin zamarł, niepewny co uczynić. Drgnął lekko, wyczuwając jakąś zmianę we mnie. Nie wsunął kłów, nie wycofał się, ale przynajmniej się wyprostował, rezygnując z pozycji do ataku.
- To żadna krzywda, moja pani - odparł, a jego głos w żadnym stopniu nie brzmiał już tak głęboko i ciepło, jakim zapamiętałam go z wczorajszego wieczoru. - Jestem jedynie głodny.
- Zaślepiony. - Nie wiedzieć czemu, nie potrafiłam się zdobyć na nic więcej poza słabym szeptem. - Chciałeś mnie skrzywdzić.
Colin nie wyglądał na skruszonego.
- Jedyne czego chcę, to krew, która ugasi to koszmarne pragnienie..." 

Kategoria: Fan Fiction | The Originals
Rozdział 5 Kryształ
Wstałam z ziemi i otrzepując kolana chciałam już odejść, gdy nagle poczułam ból i przyciśnięcie do ściany. Syknęłam widząc przed sobą wampira. Przykuł mnie mocno trzymając za szyje powodując tym lekkie przyduszenie.
– Gdzie to jest? – Spytał groźnie podnosząc mnie do góry. Stęknęłam z bólu, próbując utrzymać się na czubkach palców. W ustach miałam gorzki smak krwi.
– Nie wiem o czym ty mówisz – wybełkotałam z trudem wkładając do tylnej kieszeni kryształ.
– Dobrze wiesz – przyznał i z wściekłością rzucił mną na drugą stronę pokoju. Krzyknęłam przeraźliwie. Podpierając się na rękach podniosłam głowę. Bestia już była obok mnie. Kucnął i złapał za mój podbródek karząc na siebie patrzeć. Jego czarne oczy buchały wściekłością. – Mów! – Rozkazał. Przełknęłam ślinę.

Kategoria: Fan Fiction | Zmierzch
Rozdział 4
Jacob właśnie opatrywał sobie ranę na udzie. Nie mógł uwierzyć że mógł wpoić sobie wampirzycę. I to tą denerwującą Elizabeth Morgan. Zastanawiał się dlaczego to musiała być ona. Przecież zanim wpoił się w nią to jej nienawidził. Nie mógł tego zrozumieć. Czuł się okropnie gdyż nie widział swojej wybranki. Gdy kończył szyć, przyszła Bella.
- Co ci się stało? - zapytała dziewczyna.
- Zraniłem się podczas polowania- powiedział - Co u ciebie?
- Nic ciekawego. Widziałeś Elizabeth?
Chłopak spojrzał groźnie na przyjaciółkę. Dziewczyna nie wiedziała o jego wpojeniu.
- Nie wiem gdzie mogła pójść. Może zapolować na jakiegoś człowieka? - zakpił.
- Jake, przestań. Elizabeth pije zwierzęcą krew a ty dobrze o tym wiesz.
- Dlaczego ty jej bronisz?
- Bo jest moją przyjaciółką tak samo jak ty.
Bella odwróciła się i zobaczyła wampirzycę. Była ubrana w liliową sukienkę w ciemnoniebieskie serduszka. Na nogach miała czarne baleriny.
- Świetnie się bawisz, Jacob - powiedziała chłodno.
- Słucham?
- Powiedziałam że świetnie się bawisz - powtórzyła - Sądziłam że jesteś inny ale pomyliłam się.
Wampirzyca spojrzała jeszcze na Bellę i poszła w ich nie znaną stronę. Bella spojrzała podejrzliwie na wilkołaka.
- Coś ty jej zrobił? - zapytała zła dziewczyna.
- Nic - odbąknął, kłamiąc.
Tak naprawdę wiedział co się stało ale nie chciał mówić. Wolał najpierw załatwić tę sprawę. Poszedł, zostawiając przyjaciółkę samą.

Kategoria: Autorskie
Rozdział 1
Pragnęła, by obok niej znalazła się jej mama, żeby mogła wtulić się w matczyne ramię i słuchać jej melodyjnego głosu pocieszenia, który zawsze powodował, że się uspakajała. Wiedziała, że nie może krzyczeć. Charlotte zawsze ją tego uczyła: „Gdy zobaczysz duże wilki, lecz one ciebie nie zauważą, nie waż się krzyczeć. Zapamiętaj — nie możesz krzyczeć, bo to źle się skończy. Po cichutku uciekaj jak najdalej, ale cicho!”.
Teraz też była cicho. Przeszkadzał tylko deszcz, przez który widziała rozmazany obraz. Ciężko oddychała. Zrobiło się tak chłodno, że jej oddech zamieniał się w parę. Brązowe włosy lepiły jej się do twarzy. Wkrótce zatrzymała się w zaciemnionej części lasu. Nie wytrzymała i załkała. Zaczęła wołać swoją mamę całkowicie zapominając o tym, co wpajała jej od najwcześniejszych lat. Zakryła twarz w dłoniach i czekała ze złudną nadzieją, że za chwilę zjawi się jej rodzicielka, po czym zamknie ją w swoim uścisku.
Lecz zamiast niej pojawił się wilk. Dziewczynka otarła twarz z łez, choć to i tak nie miało sensu, gdyż wciąż padał deszcz. Przełknęła ślinę i rozpaczliwie spojrzała na zwierzę, którego nie wzruszył widok małej, bezbronnej dziewczynki.
— Chcę do mamy — wyszeptała.
To były ostatnie słowa, jakie wypowiedziała. Miała szybką śmierć. Nie było szans na to, że po przebiciu serca ostrą gałęzią będzie cierpiała.
A jej naszyjnik leżał co najmniej trzy metry dalej. Spadające duże krople deszczu wgniatały go błotnistą ziemię, a sam stracił swój blask.
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz