28 mar 2016

[82] Pamiętnik 21.03 - 28.03




Kategoria: Autorskie
Rozdział 004 "Komplikacje"
- Jak możesz tak robić? – usłyszała ostry i zdecydowany głos. Jak przez mgłę zobaczyła przed sobą niezwykłe oczy Lucasa Scotta. Usiłowała wybić go, ale nie potrafiła. Patrzył na nią oskarżycielsko i mówił. Wyraźnie go słyszała. Gwałtownie zaczęła ruszać rękoma i krzyczeć. Nawet nie poczuła, gdy zadała cios Sethowi. Oszołomiony chłopak nagłym zachowaniem kochanki gwałtownie odsunął się od niej. Podniecenie, które czuł opuściło go. Uderzony policzek naprawdę go bolał i wystraszył. Rose wpadła w jakiś dziwny szał. Spojrzenie dziewczyny było całkowicie nieobecne. Musiała minąć chwila czasu nim doszła do siebie. Zdążył się ubrać i ogarnąć. Ona wciąż w szoku wiła się kiwała.

Kategoria: Autorskie
Rozdział 27
"- Catherine?
Pożegnałam Alice wymuszonym uśmiechem i odwróciłam się w stronę Daniela. Wręczył mi kieliszek szampana, który niemal natychmiast osuszyłam.
- Powinniśmy się zbierać, księżniczko.
Nie powiedział jednak ani słowa więcej, gdy ruszyłam w stronę płonącego stosu Nocnych.
To było jak déjà vu. Chore, pochrzanione déjà vu.
Wrzuciłam kieliszek do ognia, mamrocząc pod nosem słowa przeprosin. Wiedziałam, że na gówno się one zdadzą, ale czułam wewnętrzną potrzebę powiedzenia tego głośno.
A najśmieszniejsze w tym wszystkim nie były te durne przeprosiny, a fakt, że piłam urodzinowego szampana na pogrzebie..."

Kategoria: Fan Fiction | Zmierzch
Rozdział 61
 "[…]– A czego chcesz, co maleńka? – rzucił rozdrażnionym tonem chłopak, energicznie potrząsając głową. – Uświadom mnie, bo tak się składa, że nie mam pojęcia!
Skrzywiła się, kiedy podniósł głos, nie tyle zaniepokojona, co na wzór Ariany zdenerwowana tym, że ktokolwiek śmiał potraktować ją w ten sposób. Na wrota piekielne, Nicholasie, nie prowokuj mnie!, pomyślała w oszołomieniu, ledwo powstrzymując się przed wypowiedzeniem cisnących jej się na usta słów na głos. To prowadziło donikąd, a gdyby straciła nad sobą kontrolę i jednak zrobiła Nickowi krzywdę, wtedy naprawdę miałaby powody do niepokoju, niemniej w obecnej sytuacji…
Nie mogła jednak zaprzeczyć, że jego pytanie było słuszne, a ona przynajmniej pozornie nie potrafiła na nie odpowiedzieć. „Cholera, nie wiem! W tym właśnie problem, że nie mam pojęcia, czego tak naprawdę chcę!” – zapragnęła wykrzyczeć, a jednak nie zrobiła tego, niezdolna wykrztusić z siebie któregokolwiek z tych słów. Co więcej, problem wcale nie leżał w tym, że była zbyt wzburzona, by być w stanie się odezwać; tak naprawdę chodziło tylko i wyłącznie o to, że każde z nich brzmiałoby niczym wierutne kłamstwo, bo tak naprawdę wiedziała – a właściwa odpowiedź ograniczała się do zaledwie dwóch prostych słów.
Chcę ciebie.
Ciebie…[…]"

Kategoria: Fan Fiction | Zmierzch
Rozdział 149 – 152
"[…]Chociaż nie wypowiedziała swoich myśli na głos, Rosa nagle wyprostowała się, raptownie poważniejąc. Jej lśniące oczy skoncentrowały się na Jocelyne, zaś sama zainteresowana wydawała się intensywnie myśleć nad czymś, co dopiero zamierzała powiedzieć.
– Jestem taka jak ty, Joce – oznajmiła, a najmłodsza z Licavolich zesztywniała. – Albo byłam. Ale tak, po części jestem hybrydą.
– Byłaś? – podchwyciła, zaniepokojona czasem przeszłym w jej wypowiedzią.
Rosa westchnęła i nieznacznie potrząsnęła głową. Jocelyne mogła co najwyżej domyślać się, jakiego sensu powinna doszukiwać się w słowach swojej rozmówczyni. W naturalny sposób na myśl nasunęły jej się nowe wampiry – istoty, które w przeszłości istotnie były pół-wampirami – coś jednak odpowiadało jej, że lepiej było o to nie pytać. Cokolwiek miała jej do powiedzenia Rosa, najwyraźniej nie zamierzała rozwodzić się nad tym, kim tak naprawdę była.
– Mam bardzo mało czasu – powtórzyła, po czym niespokojnie obejrzała się przez ramię, jakby czegoś się obawiając. – Dobra bogini, kiedy tylko zorientowałam się, że mnie widzisz…
– Jestem jedyna? – przerwała jej po raz kolejny. Pomimo zdenerwowania kolejne pytania przychodziły jej samoistnie, przez co nie była w stanie nad nimi zapanować.
– Niekoniecznie. To bardzo skomplikowane – przyznała dziewczyna. – W tym, co robisz, nie ma niczego złego, Jocelyne. Co prawda to bardzo trudne, ale… Musisz przestać się bać, w porządku? Tacy jak ja nie mogą zrobić ci krzywdy, o ile nie będziesz przed nimi uciekać – dodała z naciskiem.[…]"

Kategoria: Autorskie
Rozdział 2
"[…]Nie odezwał się więcej nawet słowem, zresztą wątpił, żeby towarzyszka Castiela zdawała sobie sprawę z czyjejkolwiek obecności. Nie musiał widzieć jej oczu, żeby zorientować się, że najpewniej bardzo niewiele do niech odchodziło – być może za sprawą alkoholu i środku odurzających, a może interwencji obejmującego ją wampira. Marco zacisnął usta, mimowolnie wodząc wzrokiem po smukłym, odsłoniętym ciele blondynki. Jej gardło wciąż pozostawało nienaruszone, ale zarówno przedramiona, jak i nadgarstki i uda pokrywały stosunkowo głębokie, wciąż krwawiące rozcięcia. Krople lodowatego deszczu obmywały całe jej ciało, mieszając się z posoką i znacząc jej skórę różowawymi, krwawymi smugami. Wyglądała jak siódme nieszczęście, czego bynajmniej nie dało powiedzieć się o samym Castielu, ten bowiem jak zwykle prezentował się nienagannie.
Wampir niedbałym ruchem wygładził przemoczoną marynarkę. Jak zwykle nosił się na czarno, nawet w tak nieciekawych warunkach atmosferycznych prezentując się wystarczająco dobrze, by wzbudzać zainteresowanie płci przeciwnej – i to zarówno w przypadku ludzkich, jak i nieśmiertelnych kobiet. Ciemne włosy miał w nieładzie, zwykle sterczące we wszystkie możliwe strony, jednak przez wilgoć oklapnięte i posklejane. Był wysoki i dobrze zbudowany, zresztą tak jak i Marco, chociaż w innych kwestiach różnili się od siebie diametralnie. Chociaż byli braćmi – każdy z innej matki – więzy rodzinne stanowiły dość luźną kwestię, zwłaszcza dla Castiela, dla którego bycie po części człowieczym synem z nieprawego łoża stanowiło prawdziwą katorgę.
– Jakbyś za mną nie chodził, nie musiałbyś mnie napominać – zauważył ze spokojem nieśmiertelny, rzucając Marco urażone spojrzenie. – Chcesz bliżej poznać się z Anną? Kiedy milczy, jest bardzo sympatyczna – rzucił z cierpkim uśmiechem, który nawet w minimalnym stopniu nie objął jego niebieskich oczu.
– Wydaje mi się, że ty już poznałeś ją wystarczająco dobrze. – Marco założył ramiona na piersi, po czym wymownie uniósł brwi. – Zresztą nie o to chodzi. Musimy porozmawiać.
Castiel parsknął pozbawionym wesołości śmiechem.
– O, bracie – teraz to dopiero zaszalałeś! – zadrwił, a jego uwaga na powrót skoncentrowała się na Annie. Zdecydowanym ruchem przygarnął dziewczynę do siebie, wolną ręką ujmując ją za podbródek. – Ja nic nie muszę.[…]"
 

Kategoria: Fan Fiction | The Originals
Rozdział 4 "Będzie wszystko dobrze"
– Mówiłam ci żebyś mnie zostawił – odezwałam się zdenerwowana. Miałam stu procentował pewność, że to Elijah.
– Nie jestem tym o kim zapewne myślisz – osoba zaprzeczyła wszystkim moim myślom. Pierwszy raz się myliłam. Odwróciłam się gwałtownie przestraszona. – Witaj – przywitał się, a ja odruchowo odsunęłam się do tyłu tak, że prawie bym wypadła przez barierki. – Miło cię znowu widzieć – przyznał tym razem posyłając zawadiacki uśmiech.
– Ty pewnie jesteś bratem Elijahy. Klaus, prawda? – Rzuciłam krzyżując ręce. Mężczyzna w mgnieniu oka znalazł się obok mnie.
– Wolałbym żebyś nie kojarzyła mnie z moim bratem – rzekł łapiąc moją dłoń, którą szybko wyrwałam.
– Mogłabym cię w ogóle nie kojarzyć - stwierdziłam i ruszyłam z powrotem do pokoju. Na chwilę się zatrzymałam. – Mam na imię Amber – wyznałam odwracając się, ale go już tam nie było. 

Kategoria: Fan Fiction | Pamiętniki Wampirów
Chapter 1.1
'Nauczyciela jeszcze nie było, ale Madeline od razu coś nie spasowało, gdy tylko tam się znalazła. Spojrzała w stronę swojej ławki, gdzie akurat siedział ich nowy klasowy kolega. Chłopak miał ciemne blond włosy i był dobrze zbudowany. Twarzy nie zdołała zobaczyć, gdyż był on pochylony nad książką. Na innym miejscu na pewno nie usiądzie, już się dziwnie mówiąc, przyzwyczaiła do tego miejsca. Podeszła więc powoli do niego i jednym palcem delikatnie zsunęła książkę nieznanego chłopaka, po czym wskazała palcem napis na ławce.
- Mógłbyś to przeczytać? - chrząknęła stojąc nad nim, a cała klasa zwróciła na nich uwagę.
- Madeline - odpowiedział i uniósł wzrok na dziewczynę.'  

Kategoria: Autorskie
" Take my place on earth and live "
- Co się dzieje, Erin?- pytam, cofając się i wyrywając dłoń z jej uścisku.- Gdzie jesteśmy? Dlaczego nikt nas nie widzi? Dlaczego nie zwracają na nas uwagi? Gdzie jest Tobias?- dopytuję, a ona nie przerywa mi. Pozwala mi wyrzucić z siebie wszystkie wątpliwości, po czym znów się uśmiecha, chcąc dodać mi otuchy.- Czy my...czy ja...- jąkam się, bojąc się wypowiedzieć na głos myśl, która błysnęła właśnie w moim umyśle.- Czy my nie żyjemy?- zbieram się w końcu na odwagę, a ona znów splata dłonie w koszyczek i przytakuje delikatnie głową.
- Na to wygląda- odpowiada, a ja czuję, jak żołądek podchodzi mi do gardła i zbiera mi się na wymioty.- To miejsce, do którego trafiają tacy jak my, po wzięciu ostatniego oddechu- oświadcza, podchodząc nieco bliżej.- To druga strona- dodaje szeptem i spogląda w kierunku zebranych czarownic. Podążam za jej wzrokiem i dopiero teraz mogę poskładać wszystkie fakty w całości.

 Kategoria: Autorskie
Epilog
[...]Nieopodal na polanie, gdzie ponad cztery lata temu toczyła się krwawa wojna, rosły wieczne, czerwone róże. Martwe ciała poległych zamieniły się w krwiste kwiaty, które rosły nawet zimą i nigdy nie więdły. Były inne, niż zwykłe róże. W nocy świeciły na szkarłatny kolor, a biło od nich przyjemne uczucie. Miłość. Było to miejsce czczone przez nadnaturalnych. Nikt po nim nie chodził, nawet nie zrywał róż. Przed ludźmi zostało doskonale ukryte. Gdy śmiertelnik się zbliżał, w miejsce polany widział mroczny las, który odpychał samym swoim widokiem. Nie mogli pozwolić, żeby jakiś człowiek dowiedział się o tym miejscu.[...]
— A Andrea gdzie? — zapytał Nathan, odrywając się od Jessici i Belli.
Zapadła głucha cisza. Nawet ptaki przestały wesoło ćwierkać. Wszystko wokół ucichło. Było jedynie słychać przyspieszone bicie serc czarownic, których miny posmutniały. Rozglądały się dookoła, byleby tylko nie natknąć się na wzrok Nathana, który wyczekiwał odpowiedzi. Złapał siostrę pod brodę i zmusił, żeby ta spojrzała w jego bursztynowe oczy. Młoda czarownica poczuła lekki strach i ból. W gardle powstała jej wielka gula, której za nic nie była w stanie przełknąć. Uniemożliwiała ona jej mówienie. Otworzyła usta, ale żadne słowna nie wydostały się z nich.
Ale to nie było potrzebne.
Wyczytał to z jej myśli.[...]

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz