28 gru 2015

[69] Pamiętnik 21.12 - 28.12

Kategoria: Autorskie
Rozdział: 34
    (...)Odwróciła się. Podeszła do dziewczyny, roznosząc za sobą dźwięk skrzypiącej, drewnianej podłogi. Położyła na jej kościste ramiona blade, pomarszczone dłonie. Powoli nachyliła się i szepnęła do jej ucha pytanie:
    — Czy jesteś już gotowa?
    Młódka nawet nie drgnęła. Poczuła jedynie, jak po jej ciele roznosi się chłód.(...)
    — Tak — powiedziała cicho i niepewnie po dłuższej chwili. — Chyba tak...
    Odwróciła głowę w bok i spojrzała swoimi dużymi, ciemnymi oczami w tęczówki kobiety. Nie widziała w nich nic. Żadnych uczuć, które mogłyby jej coś powiedzieć. Jak zawsze były puste.(...)
    — Wahasz się — stwierdziła kobieta. — Zwlekałaś z odpowiedzią. Może powinnaś jeszcze...
    — Nie — przerwała jej łagodnie. — To już czas. — Uśmiechnęła się smutno.
    — Już czas... — powtórzyła bezsilnie. — Już czas...
    Dziewczynka zamknęła księgę. Wstała od stołu, a książkę oddała swojej nauczycielce.(...)
    — Chyba powinnam już iść, Aweno.
    Ich twarze były rozświetlone przez światło z kominka. Obie zrobiły smutne miny.
    — Jesteś pewna? — zapytała z troską nauczycielka. — Przeszłaś przyśpieszony kurs nauczania.
    — Tak. W stu procentach jestem tego pewna. — Uśmiechnęła się szczerze.(...)

Kategoria: Autorskie
Rozdział: 17
 Podeszłam do lustra, otarłam je z pary rękawem swetra. Miałam przed sobą zmęczoną, bladą dziewczynę, która wycierpiała już zbyt wiele. Spod wychudzonych policzków wystawały kości policzkowe, pod oczami widniały ciemne kręgi spowodowane brakiem snu i niedomytym makijażem. W ciągu ostatnich miesięcy spoważniałam. Już nie przypominałam w żaden sposób tej roześmianej dziewczyny z miasta, która codziennie rano witała dzień uśmiechem. Ona umarła wraz z rodzicami i bratem tego pewnego, zimowego wieczoru. A ta Catherine Evans z lustra marniała z każdym dniem. Zmieniała się. Wszystko w jej ciele przechodziło metamorfozę- prócz jej oczu. One pozostawały wciąż takie same, obojętne na uczucia właścicielki, jej transformacje i odmienne stany. Pozostawały w kolorze świeżo ściętych fiołków, wciąż błyszczące i radosne.
 Bo to nie były już moje oczy...

Kategoria: FanFiction | Zmierzch
Rozdział: 59 - 65
 [...] Podświadomie spodziewał się tego już od dłuższego czasu, jednak sama myśl o sytuacji w której się znalazł i tak szarpała jego już wyniszczone nerwy, stopniowo doprowadzając go do szału.
    – Rafael!
    Drgnął, po czym w końcu obrócił się w stronę wpatrzonej w niego Miriam – tak błyskawicznie i gwałtownie, że nawet z odległości zauważył, że ta wzdrygnęła się niekontrolowanie. To w pewnym sensie poprawiło mu nastrój, ale i tak czuł się jak zamknięte w klatce dzikie zwierzę.
    – Czego chcesz? – syknął, nawet nie próbując być dla niej miłym. Mógłby ją zwodzić i starać się ratować sytuację, ale do czego tak naprawdę to prowadziło? – Czego nie zrozumiałaś z naszej ostatniej rozmowy, co Mira?
    – Teraz rozumiem o wiele więcej – stwierdziła, a on ledwo powstrzymał się od sfrustrowanego jęku.
    Kiedy spojrzał na demonicę, przekonał się, że ta z uwagą śledziła każdy jego najostrożniejszy nawet ruch. Uparcie trwała pod ścianą, dokładnie w tym samym miejscu, w którym ją zostawił, dziwnie blada i milcząca. Ciemne oczy zdradzały bystrość, ale i swego rodzaju obawę, zupełnie jakby wciąż odczuwała względem niego respekt, choć sam miał ochotę zacząć sobą gardzić. Nie takiej reakcji spodziewał się z jej strony, być może od pierwszej chwili podejrzewając, że mogłaby go zaatakować albo w jakikolwiek inny sposób okazać, iż sytuacja się zmieniła – była silniejsza, a co za tym szło, mogła przejąć kontrolę nad sytuacją. [...] 

Kategoria: FanFiction | Zmierzch
Rozdział: 54 - 55
    [...] – Mógłbyś, proszę, odwieźć mnie do domu? – poprosiła cicho, starannie dobierając słowa. – Nie najlepiej się czuję – przyznała, co w gruncie rzeczy wcale nie było kłamstwem.
    – Złe wieści? – zasugerował delikatnie.
    Wzruszyła ramionami, wdzięczna za to, że przynajmniej nie próbował wnikać w szczegóły.
    – Raczej wyjątkowo nieprzyjemna rozmówczyni – odpowiedziała lakonicznie. – Nic nad czym chciałbym się rozwodzić.
    Krótko skinął głową, milczący i uważnie w nią wpatrzony. Jego palce z zaskakującą wręcz czułością musnęły jej policzek, więc z wolna uniosła głowę, żeby móc spojrzeć mu w oczy. Jasne tęczówki wydawały się lśnić, co w jakiś niepojęty dla niej sposób sprawiło, że poczuła się o wiele lepiej.
    – Nie ma sprawy, maleńka. [...]
Kategoria: FanFiction | Zmierzch
Rozdział: 14
[...] – Nigdy… Nigdy więcej nie rób mi takich rzeczy! – wyrzucił z siebie na wydechu, nagle tracąc panowanie nad głosem. Aż się wzdrygnęłam, porażona skrajnością emocji, które wychwyciłam w jego głosie. Mogłam się założyć, że w rzeczywistości było o wiele gorzej, jednak wampir przez wzgląd na mnie był w stanie nad sobą zapanować. – Nie wierzę, że… Jak się czujesz? Tylko szczerze, Aniele, bo za moment wyjdę tu z siebie – zagroził, a ja po prostu wciąż słuchałam, nie mogąc nacieszyć się brzmieniem jego głosu.
    – To byłoby całkiem przyjemne – stwierdziłam bez chociażby chwili zastanowienia. – Miałabym cię dwa razy więcej do kochania – zauważyłam.
    Demetri prychnął, najwyraźniej nie podzielając mojego entuzjazmu.
    – Na żarty ci się zebrało? – zapytał z niedowierzaniem, ale i… swego rozbawieniem. Miałam wrażenie, że stopniowo wychodził z szoku, oswajając się z tym, że jednak mogłabym nie tylko być żywa, ale i w stosunkowo dobrym stanie. – To te leki, czy doktor zdążył naćpać cię czymś jeszcze? – zapytał niemalże uprzejmym tonem, ja zaś wymownie wywróciłam oczami.
    – Rozłączam się – oznajmiłam przesadnie wręcz słodkim tonem. [...]

Kategoria: FanFiction | Pamiętniki Wampirów
Rozdział: 1
(...) – Ale to nie znaczy, że masz je sobie zniszczyć! Myślisz, że rodzice byliby zadowoleni, patrząc jak ćpasz? Na pewno, Jeremy, byliby z Ciebie dumni! Nie masz prawa do rujnowania sobie życia w ten sposób! Nikt nie będzie Cię wozić po ośrodkach odwykowych – ani ja, ani Jenna! Więc, z łaski swojej, weź się w garść i zacznij się zachowywać jak Gilbert! – wykrzyczała, wskazując na niego oskarżycielsko palcem.
Te słowa wyraźnie rozzłościły Jeremy’ego.
– Jak Gilbert? A jak się zachowuje prawdziwy Gilbert? Zamyka się w pokoju i płacze dniami i nocami? Albo przesiaduje na cmentarzu i jak jakiś świr gada do kamieni? To powinienem właśnie robić, Elena? To, co Ty?!
Brunetka otworzyła ze zdziwieniem buzię, a łzy momentalnie napłynęły jej do oczu. Nie miała odpowiedzi na zarzuty brata. Uczucie wstydu powróciło i zalało ją od środka. Policzki nabrały purpurowego koloru, a ułożone w literkę „o” usta, nie były w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa. Minęła chwila, nim Elena zdążyła dojść do siebie i wysunąć jakiś kontrargument.

Jak widzicie blogspot nie współpracuje ze mną ostatnio zbyt dobrze...wybaczcie mi :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz