14 gru 2015

[67] Pamiętnik 07.12 - 14.12


Kategoria: Autorskie
Rozdział: 15
 - Cios. Cios. Cios. Cios. Cios. Catherine, cios. Skup się. Cholera jasna, cios!
Upadłam na matę, ziejąc z wyczerpania jak pies.
Nie miałam siły na nic. Zupełnie. Nawet oddychanie sprawiało mi ból. Płuca płonęły mi żywym ogniem. A kończyny drżały z wyczerpania. Ledwo utrzymywałam się w pionie. Może i lubiłam biegać a kondycji nigdy mi nie brakowało, ale ćwiczenia z Danielem sprawiły, że odkryłam w sobie zdolność do odczuwania bólu poprzez stanie w jednym miejscu.
Nie wiem, ile już kopałam w ten cholerny worek. Może godzinę, może całą wieczność. Na sali gimnastycznej czas się zatrzymywał; odliczany tylko kolejnymi uderzeniami. Ale kiedy jest się na skraju wyczerpania, nawet liczenie człowiekowi nie wychodzi.
- Wstawaj- warknął Daniel.- Minął dopiero kwadrans.
ILE?!
- Litości- wyjęczałam.- Umieram. Chcesz mnie dobić?
- Nie mam czasu na litość. Ruszaj tyłek.
Spróbowałam otworzyć oczy, ale to tak bolało...
- Przerwa. Błagam.
- Wiesz co oznacza to, że wysiadasz już po kilku minutach?- zapytał, stając nade mną w lekkim rozkroku.
- Że w razie ostatecznego zagrożenia rzucicie mnie Nocnym na pożarcie?
- To też- przyznał.- Ale to oznacza również dodatkowe lekcje. 
Kategoria: FanFiction | Zmierzch
Rozdział: 45 - 51
[...] Wszystko było w porządku, dokładnie tak, jak tego chciał… Musiało być. Cokolwiek by się nie stało, był w stanie to naprawić, tym bardziej, że już nie był tym słabym i niedoświadczonym dzieciakiem, który opadał z sił, kiedy wykorzystał zbyt wiele energii. Teraz widział jak najlepiej zrobić pożytek ze swoich mocy i zamierzał to wykorzystać, niemalże z przyzwyczajenia postępując zgodnie z wypracowanym schematem. Bardzo wiele zawdzięczał zarówno praktyce, którą zapewnili mu Carlisle i Theo, jednak to wydawało się niczym w porównaniu z lekcjami, których udzieliła mu Amelie, choć teraz nie był dumny z żadnego ze związków z którąkolwiek członkiń „śmiertelnego kwartetu”.
Elizabeth w pierwszym odruchu wygięła się pod jego dotykiem w łuk, zupełnie jakby poraził ją prąd. Dopiero po chwili jej ciało zwiotczało, a ona opadła w jego ramionach. Przyjął to ze spokojem, skupiony ja swoich zdolnościach i tym, jak daleko był w stanie się posunąć. Czuł, że rana zamyka się pod jego dotykiem, a krew przestaje płynąć, w miarę jak odnawiał poszczególne połączenia między komórkami. Jedna za drugą, łączył je ze sobą – warstwa ciała po warstwie, dokładnie w ten sam sposób, jak były, zanim Hunter zdecydował się na to, żeby dziewczynę krzywdzić. Był w stanie kontrolować, raz po raz uważnie badając jej organizm umysłem i reagując na nawet najdrobniejsze odchylenie od normy – wszystko jedno czy była to po prostu powierzchowna ranka albo zadrapanie, czy efekt tego, co nastąpiło w efekcie ataku demona. Jednocześnie usiłował pobudzić jej ciało do współpracy, dodając mu energii i próbując przyśpieszyć regenerację, choć nie był w stanie zwrócić jej krwi, którą utraciła. Miał dość doświadczenia, żeby zakładać, że nie potrzebowała transfuzji i dość szybko doszłoby do siebie, ale i tak pomyślał o tym, żeby dla pewności zabrać ją do szpitala albo od razu do dziadka.
Wypuścił powietrze ze świstem, próbując się uspokoić. Kiedy otworzył oczy, chwilę jeszcze przytrzymywał dłonie na brzuchu Liz, uciekając ranę, chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że to najpewniej zbędne. Wciąż czuł krew, ale ta już nie próbowała wypływać spomiędzy jego palców, a kiedy zabrał rękę, przekonał się, że skóra dziewczyny była idealnie gładka i nienaruszona.
Kategoria: FanFiction | Zmierzch
Rozdział: 12
[...] – Słyszałeś? – pytam i tym razem brzmię bardziej jak ja. Jestem podenerwowana i nawet nie próbuję tego ukrywać. – Mamy wyjść. Rusz tyłek, Felutek! – warczę i przez moment mam naiwną nadzieję na to, że uda mi się zreflektować po tym, jak zrobiłam z siebie niezdolną do podjęcia jakiejkolwiek sensownej decyzji idiotkę.
– Zaraz – obrusza się sam zainteresowany. Nawet słowem nie komentuje tego, jak go nazwałam, choć zwykle sprawia wrażenie chętnego, by rozerwać mi gardło, kiedy zaczynam go drażnić. – Jestem tutaj! Wy naprawdę tak wolno kojarzycie fakty?
A co to ma znaczyć? Jego słowa są dla mnie co najmniej nie zrozumiałe, jeśli nie wręcz irytujące. Gdyby były przeznaczone wyłącznie dla mnie, może nawet mogłabym pomyśleć, że ten kretyn próbuje ze mną igrać, a przynajmniej mnie sprowokować (Że niby mogłabym za nim tęsknić? No proszę!), ale w obecnej sytuacji to nie na sensu. W porządku, pojawił się nagle, chociaż zdecydowanie nie jego się spodziewałam, ale…
Zaraz.
Hannah, ty idiotko...!
Kategoria: FanFiction | Zmierzch
Rozdział: 52
[...] Czyjeś ramiona jak na zawołanie owinęły się wokół jej talii, unieruchamiając ją. Szarpnęła się, ale przeciwnik okazał się o wiele silniejszy od niej, co jednoznacznie dało jej do zrozumienia, że nie miała do czynienia z człowiekiem. Warknęła cicho, po czym nabrała powietrza do płuc, gotowa zacząć krzyczeć, jednak i tego planu nie udało jej się wcielić w życie, jej przeciwnik bowiem zdecydował się zapobiegawczo zatkać jej usta i noc dłonią.
Och, nie – to nie była po prostu dłoń.
Do jej twarzy przylgnęło coś miękkiego – być może skrawek materiału – na dodatek odrobinę wilgotny i słodko pachnący. Woń okazała się mdląca, poza tym jak na zawołanie sprawiła, że zawirowało jej w głowie. Coś było nie tak, a Tori zesztywniała, uprzytomniając sobie, że najpewniej popełniła błąd.
Wstrzymaj oddech!, nakazała samej sobie, nagle spanikowana, jednak nie była w stanie się do tego zmusić. Miała wrażenie, że się zapada… że powoli zasypia… podczas gdy jej mięśnie powoli zaczynały wiotczeć i…
Zanim ostatecznie poddała się i straciła przytomność, usłyszała jeszcze, że jej telefon rozdzwonił się ponownie.
Kategoria: FanFiction | Zmierzch 
Rozdział: Pierwszy
[...] W pewnym momencie poczułam na sobie czyjś wzrok. Gwałtownie się odwróciłam, automatycznie się spinając. W pierwszej chwili odniosłam wrażenie, że to pewnie jakiś nachalny nastolatek pewnie chciałby jakoś mnie zaczepić, jak robili to we wszystkich szkołach, do których uczęszczałam, i jakie było moje zdziwienie, kiedy dostrzegłam wpatrującego się we mnie chłopaka o niebywale złotych oczach. Przypominały barwą płynne złoto. Taką samą barwę oczu miał tata tuż po polowaniu. Ale przecież on nie może być wampirem. Spotkanie nieśmiertelnego w tych okolicach jest praktycznie niemożliwe. Jednak dlaczego nie? Przecież to idealna okolica dla istot mojego twojego pokroju…
Chłopak marszczył delikatnie brwi, najwyraźniej intensywnie nad czymś myśląc. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały nie przejął się jakoś specjalnie tym, że przyłapałam go na obserwowaniu mojej osoby, a wręcz przeciwnie –  dalej uważnie obserwował, przez co czułam się dosyć niezręcznie. [...] 
Kategoria: FanFiction | Akademia Wampirów
Rozdział: 9
Dni ostatnio bywają kapryśne, a wraz z nimi ludzie. Od ostatniego ataku demonów minęło kilka dób, wszyscy nadal wydają się nie dowierzać temu co się stało. Ale oto obok mnie siedzi żywy dowód na to, że udało mi się dokonać cudu i to dosłownie żywy, gdyż ten oto mężczyzna z potwora stał się na nowo ułaskawiony przez Boga, odzyskując swą duszę. Camillo Del Silli jest teraz dampirem, który żałuje swych niecnych uczynków jako dziecko diabła i moim obowiązkiem jest udzielić mu przebaczenia w imię Ojca. (...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz