(c) Mrs. Punk z gallerygold.blogspot.com
Kategoria: Fan Fiction | Inne
Rozdział: Stay with me or die...- Nie możesz tego zrobić- warczy Mariah, a ja odwracam się na pięcie i ruszam do wyjścia, ale zanim zdążę to zrobić czuję jak łapie mnie za włosy i ciągnie w tył. Zaciskam mocno powieki z bólu, odzyskuję równowagę i odwracam się waląc ją łokciem prosto w nos. Mariah chwieje się na nogach, a ja patrzę na nią i nie widzę już w niej swojej matki, a oszustkę i manipulantkę. Nie daje za wygraną i rzuca się na mnie zaciskając dłonie wokół mojej szyi i przyciskając mnie do ściany. Łapię ją za nadgarstki, ale jest ode mnie silniejsza i nie mogę jej pokonać, więc przestaję się szamotać żeby nie pogarszać swojej sytuacji, a Kol ujmuje ją za ramie w tak mocnym uścisku, że od razu mnie puszcza. Łapczywie oddycham pochylając się do przodu, a kiedy zerkam na tę dwójkę Kol trzyma w rękach życie Mariah i patrzy na mnie wyczekująco ze spokojem w oczach. Wykonuje jeden ruch głową i po chwili ciało mojej dotychczasowej matki, manipulantki i oszustki, morderczyni moich biologicznych rodziców pada z impetem na podłogę celi, a tuż obok jej głowa. Przeraża mnie fakt, że widok ten wcale mnie nie przytłacza, a wręcz przeciwnie, czuję się wolna i bardziej bezpieczna...
Kategoria: Autorskie
Rozdział: 25
Część 5
Tamtej nocy wszystko się zmieniło. Minął raptem dzień, odkąd Michael wygonił mnie z domu i rozciął moją twarz nożem. Kiedy chciałem odejść, przyszedł po mnie Jasper. Siedziałem wtedy w chacie mistrza przemywając swoją twarz. Woda w wiadrze była czerwona od krwi. Wszędzie leżały bordowe ściery. Nawet krew mistrza nie chciała pomóc mojej twarzy. Czułem się upokorzony. Spojrzałem złowrogo na braciszka. Bez żadnego zbędnego słowa złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Weszliśmy w głąb lasu. Czułem, że coś się zapowiada. Moja natura wampira, często dawała o sobie znać. Czasami nawet, podkradałem McClainowi trochę krwi, którą przetrzymywał w glinianych wazach. Smakowała mi. Umiałem odróżnić tę zwierzęcą od ludzkiej. Nie raz udało mi się zaatakować jakiegoś człowieka czy zwierzę. Po prostu czułem taką potrzebę. Wewnętrzny głos pchał mnie do tego, by polować.
Szliśmy między drzewami w ciszy. Dookoła panował pół mrok. Brat od czasu do czasu potykał się o coś, dlatego musiałem go podtrzymywać, żeby się nie wywrócił. Po dłuższej chwili marszu dotarliśmy przed ruiny. Tam, Marina miała przemienić nas w wampiry. Wtedy, od razu dotarło do mnie, co się szykuje. Czekałem na ten moment przez tyle lat. Wreszcie mógłbym być w pełni sobą. Czułem, że odkąd stanę się wampirem, będę mógł robić to, co będę chciał. Nikt, nie będzie mógł wejść mi w drogę i to najbardziej podobało mi się w byciu wampirem.
Przemiana człowieka w czystokrwistego wampira, wyglądała inaczej. Po pierwsze, rytuał mogła wykonać jedynie czarownica, bardzo potężna. Po drugie, aby przyjąć kolejnego do rodu, każdy z żyjących musiał wyrazić zgodę w postaci fiolki własnej, czystej krwi. Marina już od dłuższego czasu zabiegała o to, byśmy zostali przemienieni i włączeni w ród Denverów. Wszyscy zgodzili się, wiedząc, że Miranda nie będzie miała dzieci. Poza tym, wszyscy wyczekiwali rządów mężczyzn. Kiedy korona trafiała w ręce kobiet, zawsze źle to się kończyło. Sam też tak twierdziłem. Płeć żeńska nie nadawała się do rządzenia liczną grupą wampirów, były zbyt słabe i szybko ulegały ich zachciankom. Król powinien być stanowczy we wszystkim co robi, a nie potulnie składać uszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz