(c) Erenae z unfaithful-heaven.blogspot.com
Kategoria: Autorskie
Wampir YamarWielu zastanawiało się, dlaczego przebaczył Jose’owi – przecież to on próbował go zabić – ale Yamar patrzył na to z zupełnie innej strony. Rzeczywiście, na początku był nieufny wobec swojego mentora, trzymał się z żoną na uboczu, kiedy ukrywali się przed sprzymierzeńcami Charwicha, chyba każdy czułby na ich miejscu to samo. Wszystko się jednak zmieniło, gdy dotarli właśnie do schronu – zobaczył, jak Jose klęczy przed Agrypinem i prosi o wybaczenie. W tamtym momencie przekonał się, że nie warto było go przekreślać.
I teraz, gdy wspomnienia powróciły z tamtej nocy, Yamar uświadomił sobie, że dobrze zrobił, że ponownie mu zaufał.
– Jose – zwrócił się do niego, łapiąc wampira za ramię. Jego mentor zatrzymał się i spojrzał na Yamara lekko zdezorientowany, bo zobaczył na twarzy hindusa zmieszanie.
– Coś się stało?
– Nic, po prostu… wróciły do mnie wspomnienia, jak zostałem przemieniony przez ciebie w wampira i… – urwał, widząc, jak Jose lekko się spiął, kiedy wspomniał o tamtym dniu.
Kategoria: Autorskie
Rozdział I: We are starting over
Już chcę się wycofać, kiedy drzwi baru otwierają się i do środka wchodzi trójka starszych osób. Jedną z nich jest właścicielka biblioteki w Bornoldswick, którą nieraz widuję w drodze do baru. Po chwili do trójki dołącza szeryf miasta i razem kierują się w stronę schodów prowadzących na piętro, gdzie kilka minut temu stała Grethel. Zanim dotrą na górę, drzwi baru otwierają się po raz kolejny i do środka wchodzi pośpiesznie ojciec Beatrice, Jacob Parker. Nie rozgląda się, nie bada sytuacji tylko od razu puszcza się biegiem w pogoń za grupą, która zebrała się przed chwilą.
Szybko zbieram myśli, łączę fakty i odnajduje odpowiednie nazwiska. Cztery z pięciu osób, które widziałam to potomkowie założycieli miasta i członków jednej z najbardziej wrogich organizacji w historii mojej rodziny - Rady Miasta.
Kategoria: Fan Fiction | Zmierzch
Rozdział 213 - 218
„[…] Rafael bez ostrzeżenia uniósł ją, sadzając sobie na biodrach, by łatwiej mogła dosięgnąć jego ust. Był od niej wyższy, ale to jej nie przeszkadzało, bo i tak poczuła się tak, jakby nagle dostała skrzydeł. Różnica we własnych emocjach dosłownie ją oszołomiła, jednak nie na tyle, by zapomniała o tym, co robić i w jaki sposób reagować na kolejne pocałunki. Chyba nigdy dotąd nie całował jej w aż tak zaborczy, zdecydowany sposób, jakby chcąc w ten sposób zatwierdzić wszystko to, co mówił i robił w ostatnim czasie.
– Jesteś moja, lilan… Rozumiesz? – dosłownie wycharczał jej do ucha w przerwie pomiędzy kolejnymi pocałunkami. Jego ton się zmienił, Elena zaś nagle odniosła wrażenie, że ma przed sobą dzikie zwierzę, które właśnie z sukcesem zakończyło łowy. Drapieżca dopadł swoją ofiarę i był z tego zadowolony… – To, jak cię traktuję i ile dla mnie znaczysz, zależy tylko i wyłącznie ode mnie. I lepiej dla ciebie, żebyś to zapamiętała, zanim…
– Elena?! […]”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz