(c) Forain z lost-souls-graphics.blogspot.com
Witam serdecznie!Pewnie niektórzy z Was mnie kojarzą, ale i tak wypadałoby mi się przedstawić. Jestem Justyna, chociaż w sieci o wiele łatwiej znaleźć mnie jako Nessę – zarówno tutaj, jak i na moich blogach z opowiadaniami. Już od dawna chciałam zgłosić się do załogi i… o to jestem. Raz jeszcze dziękuję Zakręconej za przyjęcie i możliwość poprowadzenia dwóch ciekawych serii. Jedna z nich na pewno już jest Wam znana, bowiem mam przyjemność współpracować z Maggie przy prowadzeniu poradnika. Nad drugim pomysłem wciąż pracuję i mam nadzieję, że niedługo będę mogła przedstawić Wam rezultaty.Nie przedłużając, pozwolę sobie przejść do części właściwej dzisiejszego Poradnika.
Szablon wizytówką bloga, czyli estetyka ma znaczenie
We wcześniejszych odsłonach Poradnika wielokrotnie poruszona została kwestia szablonu. Powiada się, że „nie należy oceniać książki po okładce” (w tym przypadku bloga po szablonie), ale wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że sprawa nie jest taka prosta, jak mogłoby się wydawać. Każdy z nas dysponuje zmysłem estetycznym, w mniejszym lub większym stopniu zwracając uwagę na to, co podsuwa nam wzrok. Nie ukrywajmy: to, co widzimy, ma dla nas największe znaczenie, niejednokrotnie umożliwiając nam nieświadome podejmowanie decyzji.
W tym
miejscu dochodzę do meritum sprawy – kiedy po raz pierwszy wchodzimy na
jakąkolwiek stronę bądź bloga, to właśnie wygląd jako pierwszy rzuca nam się w oczy.
Według
statystyk wystarczy zaledwie osiem sekund na podjęcie decyzji o tym, czy
zdecydujemy się wcisnąć ikonkę z krzyżykiem w rogu strony, czy też
nie. I przez ten czas wcale nie poświęcamy uwagi na zapoznanie się z treścią,
ta zresztą może okazać się dla czytelnika całkowicie nieatrakcyjna, jeśli okaże
się dla nas nieczytelna. To jednoznacznie świadczy o tym, że odpowiednio
dobrany szablon ma równie wielkie znaczenie, co i pomysł, treść czy
tematyka. W takim wypadku podstawowe pytanie brzmi…
…skąd wziąć szablon?
Wbrew wszystkiemu sprawa jest
bardzo prosta. W blogosferze istnieje od groma bardzo dobrych szabloniarni,
które oferują dość szablonów, które z łatwością możemy dopasować do
naszego bloga. Jeśli jesteśmy cierpliwi, możemy pokusić się o zamówienie czegoś
indywidualnego, specjalnie dla nas i historii, którą tworzymy. Kwestia
minimalizmu bądź nie, a także układu, kolorów i efektów zależy od
naszego indywidualnego gustu, więc nie będę się na ten temat rozwodziła – w końcu
każdemu z nas podoba się zupełnie coś innego, o czym zresztą warto
pamiętać, zanim zabierzemy się za krytykę.
Innym
rozwiązaniem jest próba stworzenia czegoś własnego, a ja z doświadczenia
mogę powiedzieć, że zabawa kodami HTML, CSS i grafiką, bywa naprawdę
interesująca, jeśli tylko zrozumie się podstawy. Reszta zależy już tylko i wyłącznie
od nas oraz poświęconego czasu, bo w końcu to praktyka czyni mistrza.
Wszystko
pięknie, jednak jak zawsze istnieje jakieś „ale” o którym wiele z nas
zapomina. W sieci można znaleźć wiele szablonów – pięknych, kolorowych,
bardzo… unowocześnionych – jednak przy wyborze należy pamiętać o najważniejszym:
piszemy opowiadanie, a więc
najważniejsza jest treść.
Sądzę, że odwiedzając kolejne blogi, każdy z nas natknął
się na takie, które przyciągnęły jego uwagę, ale i zniechęcały,
najczęściej z powodu tego, że – kolokwialnie rzecz ujmując – nie dało się „połapać”
co jest czym. Pozwolę sobie wypisać kilka błędów, które drażnią pewnie nie
tylko mnie i które mogą okazać się całkiem dobrymi wskazówkami przy
wyborze wyglądu w przyszłości. Jeśli z czymś się nie zgadzacie albo
macie jakieś własne sugestie, piszcie śmiało! ;)
1. Test dla spostrzegawczych, czyli gdzie jest menu?
Tak, ja wiem – CSS i JavaScript
zapewniają cudowne efekty, obroty, zmiany kolorów i co tylko dusza
zapragnie, ale… Nie wiem ile razy Wam się zdarzyło szukać zakładek albo całego
menu, które koniec końców pojawiało się w najmniej spodziewanym momencie i miejscu.
Hej, z jakiegoś powodu tworzymy zakładki, prawda? Zadbajmy o to, żeby
nasi czytelnicy intuicyjnie mogli dotrzeć tam, ze trzeba. Inna sprawa to linki,
które nagle wylatują w kosmos, kiedy próbujemy na nie kliknąć. Efekty są
po to, żeby ich używać, ale wszystko z umiarem!
2. Czarne na białym, białe na… Och, jednak nie!
Jak pierwsza
kombinacja jest jak najbardziej właściwa, klasyczna i polecana, tak w drugą
stronę to nie działa – przykro mi. Czarny tekst na białym tle komponuje się
dobrze, jednak kiedy zdecydujemy się na odwrotna kombinację, efekt będzie
tragiczny. Nie, ta jedna kwestia akurat nie podchodzi pod gust; to jeden z podstawowych
błędów. Przyczyna jest prosta: biały tekst na czarnym tle optycznie wydaje się
mniejszy, a duży kontrast męczy oczy i utrudnia czytanie.
Żeby nie być gołosłowną,
pozwolę sobie nawiązać do Sensory Perception and Interaction Research Group na
Uniwersytecie w Kolumbii Brytyjskiej:
„Osobom z astygmatyzmem trudniej się czyta biały tekst na czarnym
tle niż odwrotnie. Ma to związek z poziomami oświetlenia: na białym tle
zmniejsza się efekt „zdeformowanej” soczewki. Na czarnym tle, rozszerza się źrenica i otrzymuje więcej światła,
potrzebna jest dużo większa ostrość do przeczytania tekstu.”
Powiem więcej:
Moi drodzy, dbajmy o oczy – i swoje, i swoich czytelników!
3. Kolorowy mix
Swoją drogą,
skoro już o kolorystyce mowa, niektóre kombinacje kolorystyczne naprawdę
zaskakują oryginalnością. Czy przyciągają wzrok? Bez wątpienia. Czy są dobre? No
cóż, to dość sporna kwestia… W końcu powinno zależeć nam na czytelności,
prawda? Intensywna czerwień i mocny niebieski? Teoretycznie wszystko
można, ale…
Zdajmy się na
siebie i to, czy gdyby to właśnie nam przyszło czytać własny tekst,
bylibyśmy w stanie dotrwać do końca. Kiedy już ustawimy kolory, spróbujmy
przeczytać przynajmniej kilka akapitów i ocenić, czy jesteśmy w stanie
to zrobić – jeśli się męczymy albo mamy poczucie, że tekst zbytnio razi nas w oczy
(albo jest za ciemny), wtedy to jasny sygnał, że wypadałoby coś zmienić.
Osobom
zainteresowanym polecam tę stronę: [KLIK]. Generator pozwala dobrać kolory i odcienie,
które dobrze się ze sobą komponują.
4. Szeryfy, „pisanki”…
Nie, wcale nie
nawiązuję teraz do nadchodzących świąt Wielkanocnych. Mam na myśli rodzaje
czcionek i sądzę, że na początek warto wspomnieć, że wyróżniamy trzy
podstawowe rodzaje: szeryfowe, bezszeryfowe oraz właśnie „pisanki”. Szeryfy to wykończenia
znaków – kreseczki, które możemy
dostrzec chociażby w popularnym Times New Roman. Z założenia czcionki
szeryfowe czyta się o wiele łatwiej, więc idealnie nadają się do długich
tekstów – artykułów albo opowiadań właśnie.
Inaczej sprawa
ma się z „pisankami”, a więc pismem wzorowanym na odręczne. Zawijasy,
ładny krój czcionek… Wszystko pięknie, ale jako wyróżnienie tytułu albo partii
tekstu, która może symulować notatkę/list/SMS, a nie cały rozdział, zwłaszcza
kiedy decydujemy się na czcionkę może i ładną, ale zupełnie nieczytelną!
Swoją drogą, jeśli już musimy, to przynajmniej upewnijmy się, że nasza czcionka
obsługuje polskie znaki. Odrobina jednolitości, a więc stały rozmiar,
kolor i krój tekstu również wyszłyby na plus.
5. „Poszarpany” tekst
Mam na myśli ni mniej, ni więcej,
ale brak wyjustowania. Widzieliście kiedykolwiek książkę, gdzie tekst wyrównany
jest do prawej albo lewej strony lub – co gorsza – został wyśrodkowany? To nie
wygląda szczególnie estetycznie, poza tym utrudnia koncentrację na tekście, a przecież
nie o to chodzi.
6. Wchodzić tylko z mikroskopem!
Wchodzimy na bloga, zaczynamy
czytać i… No właśnie, na próbach się kończy, bo mało kto ma cierpliwość do
katowania oczu tekstem, który jest tak drobny, że ledwo go widać. Powiem
krótko: to, że papier (i nie tylko) przyjmuje wszystko jeszcze nie oznacza, że
pisanie mikroskopijną czcionką jest dobre – bo i po co, skoro nie raz sami
możemy mieć problem z rozczytaniem, zwłaszcza przy dużym natężeniu tekstu.
Sądzę, że standardowa jedenastka spokojnie wystarczy.
7. Gdzie początek, a gdzie koniec?
Nie bójmy się używać odstępów,
naprawdę. Kiedy kończymy jedną perspektywę, zaznaczmy to przynajmniej linijką
przerwy, gwiazdka, szlaczkiem – jakkolwiek, by czytelnik nie doznał małego
szoku, kiedy bez jakiegokolwiek ostrzeżenia zmieni się narracja. Nie zaszkodzi
również ładnie oddzielić fragment odautorski, o ile takowy pojawia się pod
albo przed rozdziałem. Tak będzie o wiele czytelniej i bardziej
estetycznie, a przecież o to chodzi, prawda?
8. Co za dużo, to niezdrowo
Masz zakładkę ze spisem rozdziałów
albo szeroką listę, w której znajdują się odniesienia do poszczególnych
wpisów? Dobrze, więc po co Ci dodatkowo archiwum, spis linków i co tam
jeszcze? Blogger (i nie tylko) oferuje wiele przydatnych gadżetów, ale to nie
oznacza, że musimy wykorzystać wszystkie. Chaotyczne, porozrzucane w nielogiczny
sposób ramki albo ciągnące się kilometrami menu, nie raz dłuższe niż same
wpisy, potrafią zepsuć nawet najbardziej urokliwy szablon.
9. Sprawy kosmetyczne
Być może to już
takie moje jojczenie, ale wydaje mi
się, że na koniec warto byłoby to dodać.
Czasami
drobiazgi wystarczą, by tekst stał się bardziej przyjazny i przejrzysty.
Stosujmy akapity, by podzielić dłuższe fragmenty na bardziej przystępne,
krótsze kawałki, wyróżniające poszczególne myśli. Wprowadzasz opis bohaterki i zamierzasz
wspomnieć o jej emocjach albo miejscu, w którym się znajduje? Dobrze,
ale spokojnie możesz zrobić to w dwóch oddzielnych akapitach! Długie bloki
tekstu wyglądają bardzo nieestetycznie i zniechęcają do czytania.
Drugą sprawą
są wcięcia na początku akapitu, które bardzo łatwo można ustawić w Wordzie
– Blogger chętnie przyjmuje formatowanie, a i nasz tekst wiele na tym
zyska, stając się bardziej czytelnym i przyjemniejszym dla oka. Swoją
drogą, unikanie dywizów (-) na rzecz pół-pauz (–) oraz pauz (—) nie dość, że
jest poprawniejsze (W zasadzie to błąd,
więc wypada szybko oduczyć się tego „złego” nawyku!), to sprawia, że tekst
prezentuje się o wiele lepiej.
Reasumując: wygląd też jest
ważny; decydując się na szablon pamiętajmy, że najistotniejszy jest tekst, który
chcemy jak najlepiej zaprezentować – w końcu o to chodzi.
~*~
Znajdźmy
złoty środek, wybierając coś, co będzie przejrzyste,
funkcjonalne i przyjemne na oka, a wtedy na pewno
zachęcimy swoich gości do tego, żeby bliżej zapoznali się z naszym
blogiem!
Trochę się rozpisałam, ale ten temat to niejako mój konik – miłośniczka web designu pozdrawia! Chciałam napisać ten wpis jak najlepiej i mam nadzieję, że mi się to udało. Czy tekst nie jest za długo albo przypadkiem nie zaczęłam pisać od rzeczy? Będę wdzięczna za wszystkie wskazówki, bo pierwszy raz piszę taki artykuł. Swoją drogą, czy tylko ja zauważyłam tę złowróżbną trzynastkę w tytule? :DKolejny wpis należy do Maggie, która na pewno pojawi się z czymś interesującym. ;)Pozdrawiam i odmeldowuję się,Nessa.
Nie chcę być uszczypliwa, ale pisanie o białej czcionce na czarnym tle w tym przypadku to czysta hipokryzja. :P
OdpowiedzUsuńNie mniej, poradnik fajny i co ciekawe, wiele szabloniarni powinno go przeczytać i zdać sobie sprawę z tego, że zakładki poukrywane w kwadracikach 5x5px są do dupy ;)
Pozdrawiam, fajna inicjatywa!
Heh, nie odbieram tego jako uszczypliwość – w końcu masz rację :D Fakt, trochę niefortunnie to wyszło, ale co ja mogę poradzić? Chętnie zmieniłabym kolor czcionki, gdyby inne adminki się zgodziły, ale to szablon z szabloniarni i nie wiem jakie są zasady użytkowania ;)
UsuńDziękuję za komentarz. O tak, te kwadraciki… Nie rozumiem tej mody, a tym bardziej większości pań, które uważają się za szabloniarki, bo opanowały kilka kodów i program graficzny, ale cóż… Cieszę się, że poradnik sam w sobie przypadł Ci do gustu c:
Pozdrawiam,
Nessa.
O, ostatnio na jednej z "popularnych" szabloniarni spotkałam linki, które trzykrotnie uciekają spod kursora, zanim uda się je kliknąć. Fuck logic. -.- :D
UsuńOch, znam ten ból :D Nie powiem, CSS daje od groma możliwości, ale to, że coś można, to znaczy, że trzeba?
UsuńNessa