(c) MRS.PUNK z gallerygold.blogspot.com
Kategoria: FanFiction | Zmierzch
Rozdział: 30
[...] Odwróciłam się gwałtownie, dostrzegając za mną tajemniczą postać, która uważnie patrzyła w jakiś punkt znajdujący się za mną. Na początku nie wiedziałam, kto to jest, jednak im bliżej mnie znajdowała się owa postać dostrzegałam coraz więcej detali pozwalających mi określić, kim ona była. Mimo niezwykle wyostrzonych zmysłów one i tak były nie tak czułe, jakbym oczekiwała i potrzebowałam trochę czasu, aby dostrzec, z kim miałam do czynienia...
Chwilę później owa postać zatrzymała się. Przede mną stała kobieta, która niewątpliwie była piękna. Wyglądała niczym nifma – powabna, delikatna, ubrana w sięgającą do ziemi białą suknię. Jej kruczoczarne włosy kontrastowały z jej bladą karnacją, a jej błękitne oczy przypominały morską wodę. Miałam wrażenie, że skądś ją kojarzę, jednak nie mogłam sobie przypomnieć, skąd… Szukałam jej we wszystkich swoich wspomnieniach, jednak nie znalazłam. A może tylko mi się wydawało i tak naprawdę nigdy jej nie spotkałam?
– Witaj – odezwała się cicho, w pewnym momencie przenosząc swój wzrok na mnie. – Jesteś Bella, nieprawdaż? – zapytała, uśmiechając się przyjaźnie. [...]
Kategoria: FanFiction | Zmierzch
Rozdział: 80 - 86
[...] – Renesmee.
Spodziewałam się jakieś złośliwej uwagi albo zaskoczenia, bo zwykle taka była pierwsza reakcja na moje imię, ale nic podobnego nie miało miejsca. Mój rozmówca obdarował mnie olśniewającym uśmiechem, po czym krótko ścisnął moją rękę, puszczając ją na tyle szybko, żebym nie poczuła się niezręcznie. Wciąż mnie obserwował, ale nawet jeśli mój wygląd zrobił na nim jakiekolwiek wrażenie, nie okazywał tego w przesadnie otwarty sposób, zachowując się raczej jak ktoś, kto jest co najwyżej zaciekawiony ewentualną rozmową i możliwością poznania kogoś nowego. Nigdy nie lubiłam, kiedy mężczyźni wpatrywali się w mój dekolt, interesując się mną wyłącznie dlatego, że wampirza natura wyróżniała nieśmiertelnych na tle śmiertelników. Nie chciałam być po prostu ładna i choć trudno było mi jednoznacznie ocenić, co takiego myślał sobie Castiel, jak długo był w stanie panować nad odruchami, mogłam swobodnie założyć, że jesteśmy w stanie się porozumieć.
– W porządku – powiedział z entuzjazmem. – Nie chciałem cię zatrzymywać, tym bardziej, że nie jesteś sama… – Wymownie spojrzał w stronę srebrnego Volvo, co uprzytomniło mi, że musiał zauważyć również Jocelyne. – Gdybyś była taka dobra i pozwoliła mi skorzystać ze swojego telefonu…
– Och, oczywiście! – Dlaczego sama na to nie wpadłam? Natychmiast sięgnęłam do kieszeni spodni, usiłując wydobyć komórkę. [...]
Kategoria: FanFiction | Zmierzch
Rozdział: 17
[...] Kolejny ruch przykuł moją uwagę, tym samym sprawiając, że instynktownie zwróciłam się w prawą stronę. Poczułam irytację, aż nazbyt świadoma tego, że ktokolwiek czaił się pomiędzy drzewami, najpewniej doskonale bawił się moim kosztem. Co więcej, byłam pewna, że to ktoś o wiele bardziej wprawiony od nowonarodzonego; w innym wypadku już dawno musiałabym się bronić albo już byłabym martwa, stanowiąc idealny cel dla wygłodniałego wampira. To powinno było mnie uspokoić, a jednak poczułam się jeszcze gorzej, pełna coraz liczniejszych wątpliwości.
Skoro nie nowonarodzony, możliwości były dwie. A to znaczyło, że…
Wyraźnie usłyszałam kobiecy śmiech – melodyjny i uwodzicielski, wydający się dochodzić ze wszystkich stron jednocześnie. Ten głos był aż nazbyt znajomy, a ja przez moment miałam wrażenie, że wszystko, czego doświadczyłam w ostatnim czasie, wraca: bezkresna pustka, poczucie zanikania i… ten szept.
Bo przecież nikt tak naprawdę nie chce, żebyś się obudziła… [...]
Kategoria: Autorskie
Rozdział: Courage comes with time...
Na początku czuję chłód na skórze. Przeraźliwy, przyprawiający mnie o dreszcze chłód, ogarniający całe moje ciało. Do nozdrzy dociera odór mokrej ziemi, liści, trawy i kory- zapach lasu. Stąpam po leśnej tundrze. Moje bose stopy odczuwają każdy kamień, każdą gałąź i roślinę, ale nie sprawia mi to bólu. Idę przed siebie, nic jednak nie widząc. Ogarnia mnie nierozdarta ciemność. Potykam się, ocieram o pnie drzew i z ledwością uchylam przed wystającymi gałęziami. Towarzyszy mi uczucie niepokoju. Boję się. Kiedy strach dociera do najdalszych zakamarków mojego umysłu zaczynam biec. Szybciej i szybciej, czując, jak puls wzrasta. W moich uszach pobrzmiewa moje imię. Delikatny, aksamitny głos nawołuje mnie zewsząd, przerażając mnie do granic możliwości. Moje serce bije jak oszalałe, dyszę z wysiłku, ale jest coś, co sprawia, że nie przestaję biec. Światło. Widzę w oddali ciepłe światło w okiennicach domu na obrzeżach lasu. Czuję, że tam znajdę schronienie. Nawołujący mnie głos jest coraz bliżej i bliżej. Moja noga wpada między gałęzie, upadam z hukiem i nim zdążę się podnieść już ją widzę.
Wyłania się w wolnym tempie z lasu, który przed chwilą przemierzyłam. Ma długą, białą, ale brudną od ziemi i krwi suknię. Jej długie, czarne włosy opadają kaskadami na jej ramiona. W lewej dłoni trzyma łańcuch. Na końcu tej uprzęży kroczy potwór. Jest wyższy ode mnie, ma ogromne, ciężkie łapy, jego sierść jest aksamitna, niemal idealna, a ciemne ślepia paraliżują mnie całkowicie.
Kategoria: Autorskie
Rozdział: 36
— Co się wtedy stało? — zapytała z bólem, przypominając sobie dzień, kiedy zaginął jej brat.
— Zabili mnie — powiedział wprost. Andie była przerażona szczerością jego słów. — Zabili mnie wilkołaki, powodując, że już na zawsze będę błąkającą się duszą.
— Wilkołaki nie mogą zabijać ludzi — jęknęła.
— Te były inne.
Przed oczami stanęła mu ta scena. Czuł okropny ból, kiedy ogromne wilki bezlitośnie rozrywały jego ciało na strzępy. Ich czerwone ślepia, bez tęczówek, bo to ich białka były krwiste, przeszywały go na wskroś i wywoływały strach, uniemożliwiający bronienie się. Czuł ulgę, kiedy jego oczy na wieki zamknęły się, a serce przestało bić. Myślał, że pójdzie na górę, do nieba, ale obudził się w innej postaci. Wciąż ich widział, ale oni już nie mogli mu nic zrobić. Odeszły, pozostawiając go samego, zagubionego i przerażonego. Kto próbowałby zabić ducha?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz