(c) MRS.PUNK z gallerygold.blogspot.com
Kategoria: Autorskie
Rozdział: 10
Dźgnęłam go palcem w ramię i szybkim krokiem ruszyłam do szatni. Od rana tylko z nim kłopoty, nic tylko mnie wkurza.
Otworzyłam jednym szarpnięciem szafkę, wyciągnęłam z niej białą koszulkę i czarny fartuszek. Przebrana już w strój spojrzałam na sweterek leżący przede mną. Na samym środku była ogromna plama. Kawa, sok pomarańczowy przytknęłam nos do plamy nie byłam pewna co tam jeszcze się znajdowało. Sok pomidorowy. Obrzydlistwo, kto piję takie coś. Taka mieszanka nie zejdzie nigdy. Wkurzona wrzuciłam sweter do szafki.
-Cholera jasna, pieprzona plama- trzasnęłam drzwiczkami.
-Język kobieto- skarcił mnie Jack
Spojrzałam na niego wściekła, już miałam mu nawtykać, ale w ostatniej chwili zrezygnowałam. Poprawiałam strój, udając przy tym, że jego tu nie ma. Opierał się niedbale o ścianę i bacznie mnie obserwował. W tej pozycji wyglądał nonszalancko, moje ciało w brew mojej woli zareagowało na jego spojrzenie. Na moje szczęście jestem dobra w te klocki i nie dałam tego po sobie poznać.
-Aniele czy ty się rumienisz?- Cholera. Ignoruj dalej Kat.
-Długo już tak tu sterczysz? – zbyłam jego pytanie, udając przy tym że dopiero teraz go zauważyłam .- Podglądasz mnie?
-Kochanie jestem dżentelmenem- uniósł ręce w geście obronnym- nie podglądałem cię. Daję słowo.
- Jaaasne..- skwitowałam jego odpowiedz.
Minęłam go bez dalszej dyskusji, stanęłam za blatem i zaczęłam go wycierać. Było na nim tylko kilka okruszków ale musiałam się czymś zająć, dopóki w pobliżu kręcił się Jack. Zmarszczyłam brwi i na niego spojrzałam.....
Kategoria: FanFiction | Pamiętniki Wampirów
Rozdział: 6
Krzyknęła tak może jeszcze ze dwa razy, po czym, mnąc kartki w ręku, podjęła decyzję. Nie mogła stchórzyć tak jak jej matka. Musiała dowiedzieć się prawdy. Musiałą wyruszyć w świat, chociaż nie miała pojęcia od czego ma zacząć. Musiała. Nie myśląc długo, schowała więc zniszczone papiery z powrotem do teczki, włożyła je z powrotem pod kurtkę i w wampirzym tempie zaczęła biec, jakby ktoś ją gonił. Nie mogła się zatrzymać, nie mogła wrócić do Mystic Falls z pustymi rękoma. Nie mogła, a może nie chciała, nawet wrócić po swoje auto. Zdecydowała, że po prostu jakieś ukradnie, to w końcu nie takie trudne. Ludzie są wyjątkowo bezmyślni, a ona poczuła, że musi to wykorzystać. Sytuacja tego wymagała. Nawet nie wiedziała kiedy tak diametralnie zmieniła swoje myślenie. Impuls? Chyba tak. Ale bez emocji też było całkiem przyjemnie.
Kategoria: FanFiction | Zmierzch
Rozdział: 4
- Ktoś powiedział polowanie?
Wzniosłam oczy ku górze słysząc głos Emmetta. Powinnam chyba się spodziewać tego, że ktoś nas podsłucha i się wprosi na „babski” wypad. Westchnęłam ciężko, odwracając się w stronę wampira. Miał ciemniejsze oczy niż zwykle, a swoim optymizmem oznajmiał, że nie ma zamiaru się poddać i nawet jeśli mi się nie podoba to, że on chce iść i tak pójdzie. Zaraz w salonie pojawiła się cała reszta. Cudownie, nawet nie można niczego zrobić samemu!
- Całkiem dobry pomysł. Dawno nie byliśmy na polowaniu – wtrącił Carlisle. Wysiliłam się na delikatny uśmiech w stronę teścia.
- Cudownie! - zapiszczała Alice klaszcząc kilka razy w dłonie. - A potem możemy zagrać w baseball! Akurat wieczorem zapowiadali deszcz...
- Mnie nie wliczaj do gry, nie mam humoru. - mruknęłam, a Chochlik posłał mi pełne grozy spojrzenie. Wzruszyłam w odpowiedzi ramionami. Naprawdę nie miałam na to wcale ochoty. Tym bardziej, że wszyscy zepsuli mi plan. Edward pojawił się u mojego boku w ułamku sekundy. Złapał mnie za łokieć nieco przyciągając w swoją stronę.
Kategoria: FanFiction | Zmierzch
Rozdział: 73 - 79
[...] – Gabrielu, bądź dla niej litościwy i w końcu ją wtajemnicz – odezwała się konspiracyjnym szeptem Layla. – Twoja żona jest niebezpieczna. Dopiero co wyrzuciła mojego męża z samochodu… Ciebie może spotkać coś gorszego – dodała. Natychmiast spąsowiałam, aż nazbyt dobrze wiedząc, co takiego sugerowała.
– Coś w tym jest – przyznałam, decydując się przynajmniej spróbować zachować powagę i postawić na swoim. – Nie wygonię cię na deszcz, ale Rose od dziecka wpajała mi, że jeśli nie wpuścić mężczyzny do sypialni…
– Na litość bogini! – obruszył się, ale przynajmniej ruszył w moją stronę.
Uniosłam brwi, mimowolnie się spinając i psychicznie przyszykowując na to, że mógłby chcieć udobruchać mnie pocałunkami albo ładnymi słówkami, nim jednak zdążyłam uprzytomnić go, że to zdecydowanie (Och, w porządku – prawie na pewno…) nie zadziała, podsunął mi pod nos coś, co po chwili zidentyfikowałam jako dość dużą kopertę z jakiegoś sztywnego zdobionego papieru.
– Co…? – zaczęłam, ale zamilkłam, widząc pełen satysfakcji uśmiech mojego męża.
– Miałem pokazać ci to dzisiaj wieczorem, najlepiej gdzieś na mieście, o ile zechcesz mi towarzyszyć, aczkolwiek… – Urwał i spojrzał na mnie wyczekująco. – Gratulacje, moja kochana. [...]
Kategoria: FanFiction | Zmierzch
Rozdział: 16
[...] Demetri westchnął przeciągle, wyraźnie poirytowany. Gdyby nie to, że sam sobie nie potrafiłem uwierzyć, może nawet miałbym do niego pretensje.
– Kiedy tamta dziewczyna próbowała nakopać mi do tyłka, wcale nie wyglądała jak iluzja – rzucił chmurnym tonem.
– Cholera…
Wymowne milczenie dało mi do zrozumienia, że to jedno słowo wyjaśniało więcej niż jakakolwiek głębsza dyskusja.
– To tylko moja teoria – przypomniał usłużnie. To mogłoby być nawet pocieszające, gdyby nie jego aż nazbyt poważny ton. – Na razie skupcie się na Kajuszu i Rosie. Edward powiedział, że Bella powinna być w stanie objąć tarczą cały dom, więc może to jest jakieś rozwiązanie. Pilnujcie się nawzajem i postarajcie nie wpadać w panikę, póki nie wrócimy – zaproponował, ale tylko w teorii brzmiało to aż tak prosto.
– Od kiedy jesteś z teściem po imieniu? – wypaliłem, nie mogąc się powstrzymać.
Tym razem warknęli na mnie obaj, ale postanowiłem im tego nie uświadamiać. Podejrzewałem, że porozumienie się z Edwardem już i tak stanowiło wyzwanie samo w sobie, chociaż relacje ojca Renesmee z Demetrim stanowiły najmniej istotny problem. Swoją drogą, miałem wrażenie, że teraz, kiedy Nessie się obudziła, a my wciąż mierzyliśmy się z dość skomplikowanymi kwestiami, walcząc o przeżycie, ta dwójka wcale nie myślała o tym, żeby rzucać się sobie do gardeł.
– Zmieniłem zdanie – oświadczył Demetri. Jego głos zabrzmiał zaskakująco spokojnie, niemalże pusto; ot pozbawione wyrazu słowa bez modulacji. – Niech reszta siedzi w domu, a ty zrób mi tę przyjemność i poczekaj na zewnątrz aż coś cię zeżre.
– Też cię kocham, skarbie – sarknąłem, wywracając oczami. [...]
Kategoria: FanFiction | Zmierzch
Rozdział: 57
[...] Ale to bardzo dobrze, moja bezduszna, usłyszała w głowie bezcielesny szept. Bardzo dobrze. Niech w to brnie… Mam wrażenie, że może nas wyręczyć, oznajmił z przekonaniem Lucyfer, a ona westchnęła cicho, całą sobą czując jego obecność. Nawet jego szept sprawiał jej dziką przyjemność, choć to w najmniejszym stopniu nie dorównywało cielesnym uciechom, które byli w stanie zagwarantować sobie wzajemnie.
Wyręczyć?, powtórzyła, a nieśmiertelny zaśmiał się melodyjnie, bynajmniej nieszczerze.
Zadawanie pytań zawsze było ryzykowne, ale zarówno to, jak i wiele innych zachowań, które w innym przypadku mogłyby ściągnąć gniew Ciemności, Skyler zawsze uchodziły na sucho.
Zrozumiesz z czasem, padło w odpowiedzi. Głos był spokojny i opanowany, przesycony emocjami, które niejednego przyprawiłyby o dreszcze. Na dzisiaj wystarczy, Skyler. Obserwuj rozwój wypadków, a kiedy nadejdzie odpowiednia pora, zrób wszystko to, co będzie konieczne, byś mogła mnie zadowolić. Nagrodzę cię za to, moja miła, obiecał, a jej serce zabiło mocniej.
Będzie jak zechcesz, obiecała, po czym lekko schyliła głowę, choć jej rozmówca nie był w stanie tego zobaczyć, przynajmniej osobiście. [...]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz