29 wrz 2015

[56] Pamiętnik 21.09 - 27.09


Na wstępie przepraszam za opóźnienie w publikacji pamiętnika, znowu, ale musicie mnie zrozumieć- klasa maturalna to nie przelewki :)

Kategoria: FanFiction : Pamiętniki Wampirów

Rozdział: 26 Ja nie mogę uwierzyć, to nie jest...

Momentalnie jej usta poruszyły się i wydobył się z nich rozpaczliwy krzyk, taki jakiego Damon jeszcze nigdy nie słyszał. Był podobny do bólu, jaki towarzyszy przy wyrywaniu serca, ale nie jako torturze. Powiązany z rozdarciem serca poprzez śmierć ukochanej osoby. Wkrótce z oczu Bonnie popłynęły łzy, a wargi niepohamowanie drżały. Dziewczyna wstała powoli z ziemi, cały czas patrząc przed siebie. Cała się chwiała, nie mogąc utrzymać równowagi. W jednej chwili zerwała się z miejsca, biegiem ruszając przez polanę, która jakby nie miała końca. 
Kategoria: Autorskie

Rozdział: We are not all alone

- Słucham?- pytam, czując, że stan upojenia mija szybciej niż zwykle.- Bawisz się w szeryfa Teksasu, czy jak?- warczę, splatając ramiona na klatce piersiowej.- Bo to w ogóle nie jest zabawne, wiesz?
- No jasne, że to nie jest zabawne- warczy, uderzając mnie w ramię z taką siłą, że wpadam na drzwi samochodu.- Jesteś pijany, a ja nie. Chcesz prowadzić samochód i jeśli ci na to pozwolę, to prawdopodobnie kogoś potrącisz, co będzie równało się z jego krzywdą, albo nawet śmiercią, a ja nie chcę brać w tym udziału, rozumiesz? Więc albo dajesz mi kluczyki, albo idziemy na piechotę. Istnieje jeszcze wersja numer trzy, ale na pewno nie chcesz jej poznawać- oświadcza na jednym wydechu, wyglądając jak wariatka, która urwała się z psychiatryka.
- Jaka?- pytam, bo ciekawość nie daje mi spokoju.
- Mogę usmażyć ci mózg- oświadcza, całkowicie poważnie, a ja zastanawiam się, czy aby na pewno ta dziewczyna jest zdrowa na umyśle.
Kategoria: Zmierzch

Rozdział: 330 - 336
– Ostrożnie – upomniał mnie, po czym zamilkł i rzucił mi podejrzliwe spojrzenie. – Masz gorączkę? – zapytał pozornie obojętnym tonem, ale wyczułam w jego głosie napięcie.
– Chyba tak… – przyznałam, wzruszając ramionami. – A przynajmniej tak twierdzi Gabriel.
Wampir spojrzał na mnie tak, jakby zaczynał wątpić w moje zdrowie psychiczne.
– I spacerujesz sobie ulicami, aż prosząc się o to, żeby spotkało cię coś niedobrego? – zapytał z niedowierzaniem. Wydawał się rozdrażniony, zresztą spoglądał na mnie w taki sposób, jakby spodziewał się, że w każdej chwili mogę zacząć zwijać się z bólu. – Popraw mnie, jeśli coś pomyliłem, ale czy z wysoką temperaturą nie powinnaś leżeć w łóżku, na dodatek teraz?
– Pewnie tak. – Rzucił mi wymowne spojrzenie. Ledwo powstrzymałam się przed wywróceniem oczami, sama niepewna tego, co powinnam myśleć o tym, że nawet on zachowywał się wobec mnie w wyjątkowo troskliwy sposób… A potem coś nie tknęło i mimo podłego nastroju, zdecydowałam się powiedzieć coś jeszcze. – Mogę sobie pójść, jeśli przeszkadzam. Po prostu byłam w pobliżu, a że właśnie odeszły mi wody, zdecydowałam, że zajrzę – dodałam niewinnym tonem, spoglądając na niego wyczekująco.
– Jakaś ty mił… CO?!

Kategoria: Autorskie

Dziedzic Krwi Rozdział 5 Cz.3 

– Oznacza to, że jest wybrańcem Christophera. Dziedziczy jego krew, siłę, szybkość i tą zdolność do władzy – spojrzałem na nią. – Christopher umiał poradzić sobie z tropicielami, więc Marc jako Dziedzic, także.
– No dobrze… – przesunęła palcem po swoich pełnym ustach. ­– Ale to dalej nie wyjaśnia tego, jak można stać się tropicielem.
– Z nimi jest podobnie – wzruszyłem ramionami. – To też swego rodzaju wybrańcy. Jest to każdy wampir, w którym obudzi się pierwotna iskra, czyli to coś, dzięki któremu mogą przyjąć drugą formę. Nie wiadomo dlaczego tak się dzieje. Czystokrwiści też na początku nimi nie byli. To, że potrafimy władać żywiołami to taki defekt, ale przynajmniej dzięki niemu jesteśmy o wiele silniejsi. Tropiciele, to też takie defekty.
– To jest… strasznie skomplikowane – ściągnęła brwi do siebie.
– Wiem o tym Lexi – westchnąłem przeczesując włosy. – Sami wszystkiego do końca nie rozumiemy. Ciężko jest tak wyjaśniać śmiertelnikom pewne rzeczy.
– Dobrze, dobrze – udała naburmuszoną i uśmiechnęła się. Niespełna po paru sekundach jej twarz spoważniała. – Jak myślisz, czego chce David?
– Nie wiem… – westchnąłem. – Ale obawiam się, że przyszedł tutaj na rozkaz Richarda.
– Dlaczego?
– Przysięgałem mu wierność i lojalność, a uciekłem, zabijając wcześniej jego kochankę, pewnie… – zacząłem, lecz na chwilę się zatrzymałem. Nie mogłem wydusić tych słów z siebie. Obawa o własne życie, była tak wielka, jak podczas tortur Davida, a może nawet i większa, gdyż teraz miałem w życiu sens. – Wydaje mi się, że Richard wydał na mnie wyrok śmierci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz