3 sie 2015

[48] Pamiętnik 27.07 - 03.08


Kategoria : FanFiction | Pamiętniki Wampirów

Rozdział: IX
- Nie powinno cie tu być - usłyszała znajomy jej głos, nieco rozchwiany, bez dwóch zdań pijany i szybko odwróciła się na pięcie, ale Damona nigdzie nie była. Zmarszczyła brwi i przedzierając się przez rząd krzewów dotarła do kolejnej alejki ogrodu. W odległości może dwudziestu metrów stał starszy Salvatore. Opierał dłoń po lewej stronie, opartej o pień drzewa Vicky i pochylał się nad nią, jak gdyby chciał ją pocałować. Vicky Donnovan, z pozoru cierpiąca po stracie chłopaka nastolatka zagryzła wargi, figlarnie sunąc dłonią po ramieniu wampira. - Nawet nie wiesz co mogę ci zrobić - zagroził, a Elena poczuła mocny skurcz w żołądku. Ona doskonale wiedziała do czego jest zdolny starszy brat Stefana. - Nie krzycz - mruknął zalotnie, a Vicky, jakby w transie, skinęła głową i posłusznie odchyliła głowę. Damon wysunął kły i wbił je w tętnicę dziewczyny, sprawiając, że cała zadrżała.
- O mój Boże - wyrwało się z ust przerażonej Eleny, czego szybko zaczęła żałować.

Kategoria: Autorskie

Rozdział: 35
Oboje zamilkliśmy. Nie za bardzo wiedziałem co powiedzieć.
- James, jesteś... dla mnie bardzo ważny, ja... ty.... Nie potrafię tego powiedzieć - zamknęła oczy.
Zarumieniła się! Znowu!
- Zwiążesz się z takim palantem, jak ja?
Zapadła chwila milczenia.
Patrzyliśmy sobie w oczy. Była zdenerwowana, jej serce biło jak szalone, moje też.
- James, ja... boję się... no bo... sam wiesz jaki jesteś... jakie były twoje związki do tej pory, boję się.
- Nie masz czego, nie skrzywdzę cię. Daj mi szansę. Nie schrzanię tego, proszę, dziewczynko...
Kategoria: FanFiction | Pamiętniki Wampirów

Rozdział: 1
– Melanie powinna być tu za niedługą chwilę – zapowiedział głosem szaleńca wysoki i chudy mężczyzna, o włosach czarnych do niemal do ramion i rozwichrzonych na wszystkie strony świata. Miał na sobie tylko ciemną, podrabianą skórę i lateksowe spodnie rozszerzane w nogawkach. Na jego szyi wisiał nieśmiertelnik. W oczach miał obłęd.
Kilka osób uśmiechnęło się okrutnie, przestępując z nogi na nogę. Wyraźnie nie mogli się doczekać przyjazdu młodej wampirzycy. Albo osoby, którą wiozła ze sobą.
– Dziś jest dzień, w którym znajdujemy się bliżej naszego celu, niż kiedykolwiek indziej. Zdrowie, moi kochani, za nadchodzącą zemstę! – odezwał się jeszcze raz brunet, wznosząc w toaście mały pucharek napełniony krwią.
– Zdrowie! – huknęła reszta. Szklanki, kieliszki, torebki i inne przedmioty, w których znajdowała się krew, powędrowały w górę.
Kategoria: FanFiction | Pamiętniki Wampirów

Rozdział: 18
- Kocham cię Bon i nie pozwolę ci odejść. Rozumiesz? Coś wymyślę – szeptałam, opierając czoło o jej złączone dłonie, przesiąknięte jej zapachem.
Wdychałam tą woń, tak dobrze mi znaną mieszankę róż i jakiś ziół. Ona nie zasługiwała na taki wyrok, los. Była najbardziej współczującą i dobrą osobą, jaką znam i jeśli ktoś miałby umrzeć to powinnam być ja. Zabiłam dwoje ludzi w przeciągu paru godzin. I nikomu o tym nie powiedziałam. Uścisnęłam rękę przyjaciółki. Już miałam wstać i wyjść, gdy jakaś siła, przyciąganie nakazywało mi bezruch. Osłupiała patrzyłam jak z mojej dłoni wypływa złocisty promień, który wnika w ciało Bonnie. Niepewnie oderwałam rękę od jej ramienia, a w tym samym momencie poczułam jakby ktoś wbijał we mnie tysiące ostrzy. Krzyknęłam, gdy ten sam złocisty promień wnikł we mnie ponownie powodując niewyobrażalny ból. Brałam krótkie, urywane oddechy, ale gdy wdychałam powietrze myślałam, że wciągam żyletki albo jakieś ostre igły. Byłam przerażona i nie mogłam wykonać żadnego ruchu, tylko musiałam znosić te cierpienie.
Kategoria: FanFiction | Zmierzch

Rozdział: 53
[...] Nie potrafiłam dokończyć tej myśli. Ale skoro już teraz było tak źle, jak mogłabym liczyć na to, że z czasem będzie lepiej?
Patrząc na Olivera nie potrafiłam sobie wyobrazić, żeby mogło być choć trochę lepiej.
– Ollie, kochanie… – Nie byłam pewna, co takiego sobie myślałam, kiedy po raz kolejny zdecydowałam się zwrócić na siebie jego uwagę, jak zresztą przewidziałam, tym razem nawet na mnie nie spojrzał. – Ja wiem, jak to zabrzmi, ale… musimy stąd iść. Tutaj robi się niebezpiecznie – powiedziałam cicho, siląc się na łagodność o którą nigdy nawet bym się nie podejrzewała. – Ogień…
– Co mi po ogniu? – przerwał mi chyba całkowicie bezwiednie; dalej na mnie nie patrzył, ale przynajmniej zdecydował się odpowiedzieć. – Ogień jej nie uratował, tak jak zresztą i ja.
– Nie zrobiłeś niczego o co powinieneś się teraz obwiniać – zaoponowałam natychmiast, wyczuwając do czego zmierzał. – Oliver…
Potrząsnął głową.
– Mam ją tutaj zostawić, Isabel? [...]

Kategoria: FanFiction | Zmierzch


Rozdział: 275-281
[...] – Powiedz mojej matce – wyszeptała niemal pogodnym tonem, uśmiechając się w nieco wymuszony sposób przy słowie „matka” – że nigdy tak naprawdę nie należałam do niej. Mój obowiązek skończony.
Zaraz po tym – obojętna na krzyk, który wyrwał się z gardła Roveny i dziwnie przypominał jej wołanie zranionego ptaka, a także to, że zmiennokształtna momentalnie rzuciła się w jej stronę – mocniej zacisnęła palce na rączce noża, po czym jednym płynnym ruchem zagłębiła ostrze w swojej piersi. Znowu usłyszała krzyk Roveny, ten jednak wyrwał się dziwnie zdławiony i jakby odległy. Poczuła przeszywający ból, kiedy zimny metal bił się w przestrzeń pomiędzy jej żebrami, ale o to wydawało się przytłumione i jakby nierealne. Poruszają się jak we śnie, zachwiała się i cofnęła się o kilka kolejnych kroków, tym razem w zupełnie niekontrolowany sposób. Powinna była czuć strach, jednak nawet kiedy potknęła się i uświadomiła sobie, że właśnie dotarła do krawędzi dachu, nie potrafiła zmusić się do żałowania tego, co zrobiła.
Z chwilą, w której uświadomiła sobie, że spada, a pęd powietrza rozwiał jej włosy, gdzieś w głowie rozległ się przeszywający, mentalny krzyk – z tym, że nie żalu, ale nieopisanej wściekłości. Już w następnej sekundzie Lorena poczuła się tak, jakby coś w niej pękło i głos Isobel ucichł na dobre, znikając podobnie jak i wpływ, który jej matka wywierała na niej przez te wszystkie lata.
Zanim uderzyła o ziemię i otoczyła ją jakże łaskawa ciemność, Lorena choć ten jeden jedyny raz, poczuła się wolna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz